Co za dużo…

Dzisiaj rano mój znajomy

Wysłał mi link, który znalazł

Na jakimś portalu „łóżkowym”

Z adnotacją: „otwórz zaraz” .

 

Nudziłem się, więc zajrzałem.

Losowo wybieram profile.

Za trzecim kliknięciem trafiłem

Na znajomą mi… dziewczynę.

 

Dla niej przed dwoma „miechami”

Przeprowadziłem się z Łodzi.

Nie wiedziałem, że poza mną

Innych też jeszcze „uwodzi”.

 

Pan – Cham?

Chodzę na randki z facetem

Męskim, seksownym, wspaniałym,

Który jeszcze, choć dorosły,

Mieszka razem z rodzicami.

 

Każde z nas mieszka samotnie,

Bez problemu do tej pory.

Gdy chciałam, w jego pokoju

Spędzałam długie wieczory.

 

Poddasze, które zajmuje

Jest wyposażone, żeby

Mógł tam mieszkać samodzielnie,

Jakby miał takie potrzeby.

 

Ukochany z rodzicami

Nie wchodzą sobie zbyt w drogę.

Pierwszy raz na noc zostałam

Nie pytając Ich, czy mogę.

 

Rano spytał mnie kochany,

Czy chcę  śniadanie do łóżka.

Bardzo chętnie się zgodziłam

Wcisnąć coś rankiem do brzuszka.

 

Długo nie czekałam na nie,

Bo facet, myślałam że sam,

Pójdzie zrobić mi śniadanie.

Ale odezwał się… cham

I zawołał gromkim głosem:

Mamo! Przyniesiesz śniadanie

Do pokoju i to migiem!

Jak długo mam czekać na nie!

 

Faktycznie. Niedługo później

Już nie byliśmy tam sami,

Bo wdrapała się na górę

Jego Mama z kanapkami.

 

Więcej już tam nie gościłam.

Szukam partnera nie pana.

W domu… panie jemu służą,

Na ulicy… on się kłania!

 

Argument

Nasza córeczka, trzylatka,

Nigdzie się dalej nie ruszy

Bez swego króliczka, który

Ma… poobrywane uszy.

 

Mnie to wcale nie przeszkadza,

Ale mąż nagle się uparł,

Że to już najwyższy czas, by

W domu zostawał ten pluszak.

 

Córcia oczywiście  nie chce,

Bez swej maskotki wychodzić.

Podsłuchałam w przedpokoju,

Jak cierpliwie mówił Rodzic:

 

„Jesteś już na tyle duża,

Że na spacer iść mogłabyś

Bez królika, tylko ze mną,

A jego w domu zostawić”.

 

Dalej pytał, czy widziała,

Żeby wszędzie chodził tato

Ze swą maskotką? A Ona

„Tak” odpowiedziała na to:

 

I po chwili Mu przyniosła

Tuląc swojego zająca

Argument niepowtarzalny:

Komórkę z pokoju Ojca….

Uprawa

Corocznie mam piękne plony

Pomidorów z mojej grządki.

Spytała o nie sąsiadka,

Kiedy robiłem porządki.

 

Zainteresowało Ją

Gdzie kupuję swoje krzaczki,

Bo te które ma u siebie,

Wyglądają jak zdechlaczki!

 

Dałem Jej dokładny namiar

Na ten mój sklep ogrodniczy,

Gdzie od lat kupuję wszystko,

Co tylko Żona zażyczy.

 

Ale znów w kolejnym roku

Miała jeszcze gorsze plony.

Obraziła się myśląc, że

To był podstęp z mojej strony

 

Oskarżyła mnie o podstęp,

Żeby znów me pomidory

Wyrosły i plonowały

Bujnie tak jak do tej pory.

 

I na pewno w tajemnicy

Podlewałem je czymś żrącym,

Bo nie podejrzewała,  by

Mógł zrobić to jej  ktoś obcy.

 

Poczułem się obrażony,

Ale chcąc wyjaśnić sprawę

Przebadałem wraz z Nią wszystko,

A efekt tych starań żaden.

 

Wreszcie mocno zniechęcony

Rwę pomidorowe krzaczki.

Wyszły z ziemi nader lekko.

Nie potrzebowałem graczki!

 

A tam… doniczki z plastyku,

W których flance pomidorów

Hodowane są na sprzedaż,

A w gruncie rosną do zbiorów.

 

Okazało się, że pani

Kilka lat je „przesadzała”,

Ale dotąd przedtem nigdy

Z doniczek nie wyjmowała.

 

Kto szuka…

Dałem się Żonie namówić

Na zmianę mebli w salonie.

Właściwie to mnie zmusiła

Groźbami, że z nami… koniec!

 

Wymarzyła sobie zmianę

Tradycji na nowoczesność.

Mają być meble z Ikei.

To ma być nasza współczesność!

 

Kocham Ją, więc dla Niej zrobię

Więcej, niż rozum pomieści.

Co tam meble stare, nowe.

Na wszystkich chciałbym Ją pieścić!

 

Pojechałem do Ikei.

Wybrany komplet kupiłem.

Ale zgubiłem paragon.

Po kopię zaraz wróciłem,

Bo magazyn bez WZ[1]-tki

Nie chciał mi wydać ni sztuki.

Musiałem wrócić do sklepu

Po WZ – egzemplarz drugi.

 

Jak już wszystko „ogarnąłem”,

Wróciłem do magazynu.

Okazało się, że wcześniej

Ktoś mój komplet mebli… wyniósł.

 

Ze znalezioną WZ-ką

Udał się do magazynu.

Odebrał mebelki za mnie

I nie wiadomo gdzie „zginął”.

 

Ale złodziej nie przewidział,

Że monitoring jest wszędzie.

Nagrano dokładnie kradzież.

Policja dowód mieć będzie:

 

Dwie osoby pakowały

„Darmowe” mebelki w aucie.

Można rozpoznać ich twarze

Oraz pełną rejestrację.

Nie było łatwo, lecz Żona

Ma już meble upragnione.

Odnalazłem co zgubiłem:

Błogi spokój, meble, żonę!

 

[1] WZ – dokument magazynowy (wydanie na zewnątrz)

Przejście

Mieszkamy na peryferiach.

Dom stoi na skraju lasu.

Jest tutaj spokój, powietrze

I brak… miejskiego hałasu!

 

Mamy psa, kota i rybki

W oczku, którym się chlubimy.

Dzięki radom Prezydenta

Oszczędzamy wodę – kpimy.

 

Pies ma budę na podwórku

I w niej cały czas by leżał.

Kot w garażu ma kuwetkę

I przez cały dzień gdzieś biega.

 

Zawsze wieczorem jest kłopot,

Gdy kot wraca po wojażach,

Bo miauczy głośno pod drzwiami.

Gdy czeka, to się… obraża!

 

Zwykle garaż jest zamknięty,

Więc otwieram drzwi wejściowe.

Kot przez przedpokój przechodzi

Roztaczając wokół… smrodek.

 

Następnego dnia, już czysty,

Bo koty same się „myją”,

Znów wybywa na dzień cały

I wraca brudku nie kryjąc.

 

Żyjemy sobie spokojnie

Z dziećmi oraz zwierzaczkami.

To taka nasza symbioza:

Rozumiemy się, kochamy…

 

Ja opiekuję się dziećmi.

Mąż się para gospodarstwem.

W tych sprawach to on zarządza

I robi to z dużym znawstwem.

 

Pandemiczna sytuacja

Naraża wszystkich na stres.

Jego to także dotknęło.

Niestety, tak to już jest.

 

Żeby jednak czymś się zająć

Wymyśla nowe zajęcie.

Ostatnio uparł się, że zrobi…

Dla naszego kota przejście

We wierzejach garażowych,

By kocisko, gdy zapragnie,

Mogło wejść i wyjść swobodnie.

Tak będzie czyściej  i… sprawniej.

 

Nasz kot – typowy włóczęga

Bardzo lubi się wałęsać.

Że wejście mu niepotrzebne,

Stanął zakład o pół pensa.

 

Mąż zrobił tak, jak zamierzał.

Wyszło nawet całkiem zgrabnie.

Uchylne drzwiczki gotowe.

Szast-prast, no i po sprawie!

 

Teraz co dzień czeka na to,

Kiedy kot z przejścia skorzysta.

Żeby zachęcić zwierzaka,

Zawiesił tam koci przysmak!

 

Minął tydzień od „otwarcia”.

Kot nie przeszedł ani razu.

Ale inni… korzystają

Z noclegu w moim garażu!

 

Do tej pory weszły „tylko”:

Jeden jeż, dziecko sąsiada,

Dwa koty, ale nie nasze.

Lis się nie zmieścił. Żenada!

 

Nasz kot, mimo wielu zachęt

Jeszcze z „furtki” nie skorzystał.
Mąż ciągle czeka na niego.

Choć nastała jesień dżdżysta

Nie popędzam męża, ale

Widzę, że Go duma skręca,

Bo niestety przegrał zakład

I będzie mi winien pół pensa!

 

Dlaczego?

Było to całkiem niedawno.

Odwiedziła mnie Policja,

By zapytać o mojego

Byłego faceta Zdziśka.

 

On znów wpadł w jakieś kłopoty,

Co zresztą dla mnie nie nowość.

Chcieli ode mnie wyciągnąć

Na Jego temat choć słowo.

 

Kiedyś razem mieszkaliśmy

I to co po Nim pozostało

Pokazałem policjantom.

I wtedy się okazało,

Że ja nie wiedziałam o tym,

Choć trzy lata z nim mieszkałam,

Bo daty Jego urodzin

Nigdy dotąd nie poznałam.

 

Okazało się, że wówczas

Każdy dzień swoich urodzin

Obchodził o miesiąc wcześniej,

Bo w ten właściwy wychodził

I spędzał z żoną i… dzieckiem.

Ze mną w Jego „urodziny”

Siedzieliśmy zawsze w domu

Razem z Jego znajomymi.

 

Nie wiem czemu policjantów

Nagle zaintrygowały

Fotografie z tych urodzin.

Zabrali mi album cały!

 

To była moja pamiątka.

Liczę, że mi ją oddadzą,

Lecz chyba  wtedy dopiero,

Kiedy Go z kumplami wsadzą.

 

Zaliczenie

Mam pod opieką kolegę.

Jest słaby z matematyki.

Z innych przedmiotów osiąga

Zupełnie niezłe wyniki.

 

Za moją pomoc w „rachunkach”

Płacą mi Jego rodzice.

Zawsze odrabiam z Nim lekcje

I dużo specjalnych ćwiczeń.

 

Niestety, zawalił sprawdzian.

Rodzice mnie obwinili

Za Jego „niepowodzenie”

W rezultacie mnie… zwolnili!

 

A ten Głupek to zadanie

W domu ze mną już przećwiczył.

Ale… nie  podpisał  pracy

I dlatego nie zaliczył!

Koło „historii”

W czasach licealnych miałem

„Ciapowatego” kolegę.

Kochał się On w koleżance,

Która miała z Niego „zlewę”.

 

Ciągle z niego żartowała,

Był dla niej wręcz pośmiewiskiem.

Olewała Go publicznie,

Rzekłbym nawet… sadystycznie.

 

Wciąż dawała Mu nadzieję.

Nigdy „nie” nie powiedziała.

A On cieszył się jak dziecko,

Choć Go wykorzystywała.

 

Cała klasa miała ubaw,

Gdy Go poniżała wciąż.

On wszystko to dzielnie znosił

I w uczucie do niej grzązł.

 

W pamięć zapadła mi scenka,

Gdy zapytał Ją nieśmiało,

Czy może z Nią porozmawiać

Chociaż minutkę. Niecałą!

 

W taki sposób jej uwagę

Na siebie zwrócić się starał,

Ona sms-a pisząc

„Odszczeknęła” Mu… „spierdalaj”!

 

Popłakał się wtedy chłopak.

Roześmiała się „lalunia”.

Żeby dać sobie z Nią spokój

Chyba to wreszcie zrozumiał.

 

Długie lata po maturze

Klasę zebrać się udało.

Na koleżeńską „zbiórkę”

Większość z nas wtedy zjechało.

 

W wynajętej restauracji

Spotkanie przygotowane.

Stawili się prawie wszyscy.

Zabrakło tylko dwóch „panien”.

 

Wszyscy się jakoś zmienili:

Ci schudli, tamci utyli.

Nie wszystkich z nich rozpoznałem

Wśród zbyt wielu „dużych ciałek”.

 

Nie od razu Go poznałem.

Z nieśmiałego bardzo chłopca

Zmienił się w pewnego siebie

Pragmatyka – naukowca.

 

To inżynier z doktoratem.

Pracuje w firmie lotniczej.

Inteligentny. Z nim pogadasz

O wszystkim, w tym też o… Nietzchem.

 

Bardzo dobrze Mu się wiedzie.

Jest spełnionym inżynierem.

Ma rodzinę, dwójkę dzieci.

Miejsce zamieszkania – Mielec.

 

Koleżanka też przybyła.

Jest samotną matką. Mieszka

Od pół roku z gościem, który

Nie jest tatusiem Jej dziecka.

 

Nie pracuje, bo w zawodzie

Nie zdążyła się wyszkolić.

Całą swą  młodość spędziła

Pośród „karków” i „łysoli”.

 

Choć nadal jest atrakcyjna,

To widać było na twarzy

Zniszczenia po alkoholu,

Papierosach i… ecstazy.

 

Chociaż temu zaprzeczała,

Dziwne Jej zachowywanie

Świadczyło, że dla Niej normą

Jest „pigułek szczęścia” branie.

 

Gdy zobaczyła kolegę

I słysząc kim On jest teraz,

Usiadła  naprzeciw Niego

I wzrokiem jęła „rozbierać”.

 

Pamiętała, że On kiedyś

Wszystko byłby dla niej zrobił.

Chyba sobie pomyślała,

By na nowo Go „urobić”.

 

No i zaraz rozpoczęła

Zwykłe dla dziwek wybiegi.

Alkohol działał, a ona

Coraz bliżej Niego siedzi.

 

Co chwilę zagadywała

Prosząc Go, by się nie gniewał.

On, jak kiedyś ona jego,

Beznamiętnie ją… olewał.

 

Towarzystwo patrząc na to

Było bardzo zniesmaczone,

Pamiętając jak Go ona

Ośmieszała ciągle w szkole.

 

Padło nawet kilka słówek

Nazywając jej awatar[1]

Krótko, prosto, dosadnie:

„Dziwka”, „Ściera” oraz… „Szmata”!

 

Kilka razy próbowała.

Wciąż kulturalnie ją zbywał.

Wreszcie zołza odpuściła,

Gdy na taras ktoś Go wzywał.

 

Jeden z nas tam wcześniej wyszedł.

Stamtąd wołał nas kolega

Przeszliśmy grupą na balkon.

Po kwadransie… ona wbiega!

 

Stałem z Nim i jeszcze z trzema.

Gadaliśmy, paliliśmy.

Gdy ona do nas podeszła

Oczywiście… zamilkliśmy.

 

Zaczęła znowu coś gadać.

Słuchać nawet się nie starał

I puszczając kółko z dymka

„Odszczeknął” tylko… „spierdalaj”!

 

Ucieszyłem się ogromnie,

Bo ta chwila miła była.

I tak przy nas ta historia

Wielkie koło zatoczyła.

 

 

 

[1] Awatar – emblemat, obrazek, odpowiednik osoby

Zadymiara

Nie jestem mistrzynią w kuchni

I nie da się tego ukryć.

Gotuję, bo przecież muszę,

Czasem też mięsko uduszę.

 

Nie wiem jak to się dzieje,

Ale prawie zawsze, kiedy

Smażę na patelni schabik,

To napytam sobie biedy.

 

Nic strasznego, ale potem

Wywietrzyć muszę mieszkanie,

Bo moje patelnie… dymią.

Wiele kasy tracę na nie,

I chyba co dwa tygodnie,

A czasami nawet częściej

Muszę niestety kupować

Nowe patelnie na mieście.

 

Moja Córcia – przedszkolaczek

Opowiedziała, że dzisiaj

Był u nich z wizytą strażak –

Tato Jej kolegi Zdzisia.

 

Opowiadał o swej pracy

I niebezpieczeństwie ognia,

Szczególnie wtedy, gdyby skądś

Dodatkowo wietrzyk powiał.

 

Już na koniec pan zapytał,

Co dzieciaki by zrobiły,

Gdyby dym lecący z okna

Swego domku zobaczyły.

 

Moja Córka – Rezolutka

Z uśmiechem odpowiedziała,

Że by się wpierw upewniła,

Czy to czasem nie jest mama,

Bo… wtedy na obiad by były

Kotlety, co się przypaliły.