Falstart

Awaria auta szefowej.

Że mieszkamy siebie blisko,

Proponowałem podwózkę –

Usłużne ze mnie chłopisko.

 

Już w trakcie jazdy do domu

Zadzwonił mój telefonik.

Byłem pewien, że to do mnie

Kurier z paczką właśnie dzwoni.

 

Czekałem właśnie przesyłki –

Prezentu dla mojej Żony,

Więc odebrałem „na głośno”

Na jeździe bardzo skupiony.

 

To wcale nie dzwonił kurier,

Ale pani personalna

Z firmy, gdzie aplikowałem

O pracę już od dość dawna.

 

Przedstawiła się „firmowo”

I w krótkich, uprzejmych słowach

Poinformowała grzecznie

Że spotkała mnie… odmowa.

 

Milczałem do końca jazdy.

Pasażerka też ucichła.

Ciekaw jestem, czy od jutra

Nie będzie w pracy… powikłań.

Problem

Chyba minęło pół roku,

Jak bez skutku się staramy

Sprzedać mieszkanie w bloku,

Lecz jakoś szczęścia nie mamy.

 

Mieszkamy na piątym piętrze.

Metraż spory, wykończenie

Także w wysokim standardzie.

Wszystko  uwzględniono w cenie.

 

Być może ona tak wpływa

Na brak zainteresowania,

Lecz nie chcieliśmy zbyt tanio

Sprzedawać swego mieszkania.

 

Ale wczoraj się zdarzyło,

Że małżeństwo przyszło do nas.

Para ludzi mocno starszych,

Ale rozsądna, świadoma.

 

Zachwycili się wystrojem.

Cena też się spodobała,

Ale pan bał się, że winda

Będzie często szwankowała.

 

Zgodnie z prawdą powiedziałem

Klientowi ostrożnemu,

Że przez lat dziesięć co najmniej

Nie było z windą problemów.

 

Pożegnaliśmy się grzecznie.

Mieli się naradzić jeszcze.

Wsiedli do windy, gdy naraz

Spotkała Ich seria nieszczęść.

 

Winda się nagle zepsuła.

Gdy nagle zahamowała,

Pani ze zdenerwowania

Niespodziewanie zemdlała.

 

Czekali długo na pomoc.

Pan, diabetyk długoletni,

Nie otrzymał insuliny

I w senność zapadł nieszczęśnik.

 

Lecz szczęśliwie się skończyło.

Przeżyli kryzys zdrowotny.

Mieszkania nie sprzedaliśmy

Pomimo prób wielokrotnych.

 

Zerwane więzi

Lata temu, jeszcze w szkole,

Miałem kumpla najlepszego.

On miał już także dziewczynę

Kochającą bardzo Jego.

 

Latem miałem propozycję,

Właśnie od Jego dziewczyny,

Byśmy razem w tajemnicy

Zrobili Mu… urodziny.

 

Zgodziłem się bardzo chętnie.

Spotkaliśmy się niebawem,

By uzgodnić, gdzie to będzie

I jaką ma mieć „oprawę”.

 

Akurat gdzieś jechaliśmy,

Gdy Jej napisał otwarcie,

Że… „nie dam rady się spotkać,

Bo naprawiam coś przy aucie”…

(Tu wymienił mnie z imienia).

 

…„Jest awaria, więc musimy

Czekać na przyjazd pomocy.

Gdy już tylko będzie można,

To przyjadę nawet w… nocy”!

(Ten SMS wszystko zmienia!)

 

Można by uznać, że zbieżność

Imion jest czystym  przypadkiem,

Gdyby me imię nie było

Unikalne, bardzo rzadkie!

 

Moi Rodzice w przeszłości

Mieli niezwykłe kaprysy,

Więc dali mi imię Flavian

I to właśnie tu się liczy.

 

Kłamał On swojej dziewczynie,

A kłamstwo Jego dosięgło.

Urodzin nie urządzimy.

Między nimi wszystko pękło!

Wołowina

Kumpela mnie wyciągnęła

Na amatorskie zawody,

Które rozgrywano w „pinglu”,

Czyli w tenisie stołowym.

 

Na tym turnieju startował

Jej świeżo poznany chłopak

I to jemu zależało,

By dopingiem ktoś go poparł.

 

Sama nie chciała się… nudzić,

Więc wyciągnęła mnie z chaty.

Spóźniłyśmy się, on zdążył

Wpaść w poważne tarapaty.

 

Po prostu odpadł z turnieju

Już wcześniej, nim my przyszłyśmy.

Przegrał po zaciętym meczu,

Którego nie widziałyśmy.

 

Był przybity tą przegraną.

Kumpela go pocieszała.

Ja patrzyłam na rozgrywkę,

Która obok właśnie trwała.

 

Chcąc pocieszyć przegranego

Powiedziałam: „ Miałbyś awans,

Gdybyś zagrywał z tym „kolem”,

No bo gra jak jakaś baba!

Nawet ja bym z nim wygrała.

Nie musiałabym się starać”!

 

No i wielkie zaskoczenie!

Przebrała się żalu miara.

Uciekł od nas. Nie wiem nawet,

Gdzie nasz „bohater” się schował.

 

On przegrał z nim w pierwszym meczu

Jak zwykła „dupa wołowa”!

 

Oj ciężko…

Po ciężkich przejściach życiowych

Siostrzyczka sobie nie radzi.

Walczy z depresją… jedzeniem!

Utyła, nie starcza wagi.

 

Zaprosiłam Ją do siebie,

Żeby milutko ugościć

I w ciężkim dla Niej okresie

Zażyła luzu, miłości.

 

Już po tygodniu widziałam,

Że pobyt u mnie Jej służy.

Nie przeczułam, że sielankę

Cośkolwiek może wnet zburzyć.

 

Robiłam obiad, a dzieci

Oglądały program w TV.

Było cicho i rodzinnie,

Wszyscy czuli się szczęśliwi.

 

To był program przyrodniczy

Z ZOO transmitowany.

W tle widać było dwa piękne,

Dorosłe… hipopotamy.

 

Słychać było głos lektora:

„A teraz pokazać Wam trzeba

Największe zwierzę lądowe,

Którym jest”…

„To ciocia Ewa”-

Zawołały dzieci głośno.

Ewa tego nie słyszała,

Bo na spacer przedobiedni

Tak jak co dzień się udała.

Ocena

Jechałam kiedyś pociągiem.

Nie pamiętam gdzie i po co.

Nie wiem, czy to jest ważne,

Ale  podróż trwała nocą.

 

Było wygodnie, bo przedział

Był pusty, że to aż dziwne,

Bo kiedy są przepełnione

Sieją  zaduch i stęchliznę.

 

To jednak był nowy wagon.

Na oparciach miał… zagłówki

I bardzo miękkie obicia

Z wzorem „ściągniętym” z mej bluzki.

 

To była kwestia przypadku,

Że obicia i ma bluzka

Były prawie identyczne.

Czyżby czarodziejska różdżka?

 

Ciekawie się rozglądałam

Upajając się wygodą.

Ale to wnet się zmieniło:

Stacja. Dwie osoby wchodzą.

 

Wsiedli matka i jej synek.

Ona spokojna, on bystrzak.

Czułam, że skończył się spokój,

Który panował dotychczas.

 

On usiadł naprzeciwko mnie

I przez chwilę się przyglądał

Mojej bluzce i… kanapie.

Porównywał i osądzał.

 

Wreszcie spytał baz ogródek:

„Czy próbujesz ukryć tu się?

Przecież nie jesteś brzydulą.

Masz fajną, milutką buzię”!

W prawo

Przedwczoraj na skrzyżowaniu

Prawie zaliczyłem dzwona [1].

Młody, prawie łysy facet

Rozjechał by mnie nieomal.

 

Był przekonany, że to on

Miał pierwszeństwo, a ja jadąc

Chciałem je na nim wymusić

Skręcając pośpiesznie w prawo.

 

Według mnie było odwrotnie.

Ale kiedy to się stało,

Facet wyskoczył z kabiny

Jakby dostał atak szału!

 

Rzucał się i wykrzykiwał.

Ja też auto opuściłem,

Ale wcześniej gaz pieprzowy

Dla bezpieczeństwa chwyciłem.

 

Trzymałem go dość wysoko,

Żeby zobaczył go rywal.

Troszeczkę się uspokoił,

Ale nadal mnie wyzywał.

 

W pewnym momencie pęk kluczy

Wypadł mu z ręki tak dziwnie,

Że upadły z głośnym brzdękiem

Nie obok niego, lecz przy mnie.

 

Chciałem je podnieść i podać,

Lecz był szybszy. On je chwycił.

Myślał, że to moje klucze.

No i troszkę się przeliczył,

Gdy błyskawicznie je wrzucił

Do bliskiej kratki ściekowej

Śmiejąc się, że na te klucze

To będzie najlepszy schowek.

 

Zaczął się śmiać jak psychol

Krzycząc: „No i co, lamusie?

Teraz wiesz, gdzie się znajdują

Od twego autka „kluczusie”.

 

Ja wsiadłem do swego auta,

Bo swoje kluczyki miałem.

A on został z kwaśną gębą,

A ja sobie odjechałem.

 

Na „odjezdnym” mu krzyknąłem:

„To twe, lamusie, kluczyki”!

Na dość długo zapamiętam

Jego bezsilne podrygi.

 

 

 

[1]  Wg slangu miejskiego – wylecieć z drogi, mieć wypadek

Wziąć na chatę…

Jestem z dziewczyną od roku.

Kocham i jestem kochany.

Chciałbym spróbować wprowadzić

W naszym związku ważne zmiany.

 

Po prostu chcę z Nią zamieszkać

I w nocy mieć obok siebie.

Mam przecież własne mieszkanie,

W nim byłoby nam jak w niebie!

 

Kupiłem więc czekoladki

I napisałem Pieszczoszce

Na czerwonym karteluszku:

Słowa zawarte w tej strofce:

 

„Jeżeli Ty tylko zechcesz,

To Twe będzie me mieszkanie.”

Popatrzyła pytająco,

Czy… ofiaruję je dla Niej?

 

Nim wyjaśniłem mój zamiar,

Rzekła: „To tak proste nie jest,

Bo jak ja tutaj zamieszkam,

To, gdzie się wtedy podziejesz”?

 

Mandat

Odwieźliśmy moją mamę

Do Jej domu po imprezie.

Ja usiadłam z tyłu z mamą,

A mąż, jak zwykle, nas wiezie.

 

Mama zawsze, kiedy jedzie,

Czepia się mojego męża,

Że agresywnie prowadzi,

Innych wnerwia i… popędza!

 

Pech chciał, że to dzisiaj właśnie

Zatrzymał nasz wóz policjant.

„Dokąd kierowca się spieszy,

Przecież jezdnia dzisiaj śliska?”?

 

Mąż, żeby mu odpowiedzieć,

Musiał przekrzykiwać mamę,

Bo nie mogła się powstrzymać,

Takie głośne ma „gadane”.

 

Przez cały czas nadawała

Swoje zgryźliwe uwagi.

Policjant słuchał, nie przerwał.

Czy zabrakło mu odwagi?

 

Mąż w końcu zdołał wyjaśnić:

„Odwozimy mą teściową”.

Policjant z ubolewaniem

Leciutko pokiwał głową.

 

Jedno tylko słowo: „Jasne”

Mruknął bawiąc się „lizakiem”.

Nawet męża nie pouczył…

To naprawdę dziwy jakieś!

 

Już miał nas wypuścić, kiedy

Spojrzał jeszcze raz na mamę

I… dał jej mandat karny za

„Zapiętych pasów niemanie”.

 

 

Rozpaczliwie…

Dziesięcioletnia córeczka

Miała niebywałą czelność

Spytać, gdzie się wyniesiemy,

Gdy osiągnie pełnoletność.

 

Nie zamierza mieszkać z nami

Dłużej, niż to jest konieczne.

Nasz domek Jej się podoba,

Ale nas ma dość serdecznie.

 

Skąd ten pomysł u dziewczynki?

Wyjaśniłam Jej z miłością,

Że tylko Ona w tym domku

Jest nam największą radością.

 

Wytłumaczyłam wraz z mężem,

Jak rzeczywiście wygląda

Dorastanie, dojrzewanie

I co przez to się osiąga.

 

Nie wiedzieliśmy, że problem

Bardzo dużo dla Niej znaczy

I nie było nam do śmiechu,

Widząc Ją w wielkiej… rozpaczy.