Sen czy jawa?

Śniłam w nocy sen koszmarny:

Mąż porzucił mnie dla innej.

Kiedy go z nią zobaczyłam

W sytuacji  dość intymnej,

Pobiłam ją niezbyt  mocno.

Choć byłyśmy rywalkami

Nie szarpałam jej za włosy,

Tylko waliłam pięściami.

Na koniec ją zwyzywałam

I równo z błotem zmieszałam.

 

Opowiedziałam mężowi

Cały ten sen z detalami.

Jak on to wszystko usłyszał,

Ze śmiechu zalał się… łzami.

 

Postanowił chyba sobie

W życie wdrożyć tą opowieść

I w realu, tak jak we śnie,

Do innej kobiety odejść.

 

Spytałam go czy to prawda

Chcąc rzeczywistości  dociec.

Przyznał mi się, że zapragnął

Zobaczyć,  jak bez oręża

Dwie dość leciwe „ciocie”

Zaciekle i bez pardonu

Zawalczą o niego… w błocie!

Przyjaciele

Koty chodzą własną drogą.

Mój często chodzi na skróty.

Nie dosyć, że cały czarny,

Jest na cztery łapy kuty.

Bardzo lubi spacerować

Po barierce balkonowej.

Ta barierka jest dla niego

Tym, czym dla mnie jest mój rower.

Właśnie dzisiaj mój kocurek

Chodził sobie po barierce.

Gdy zobaczyłem, jak spadał,

Prawie stanęło mi serce.

Czwarte piętro to wysoko.

Biegłem, żeby go ratować.

Nie zasznurowałem butów,

Żeby czasu nie marnować.

Nadepnąłem na sznurówkę.

Schody wyrżnęły mnie w głowę,

A w dodatku, dość szczęśliwie,

Jedynie zwichnąłem  nogę.

Nie mogłem jednak się ruszyć

Z nogą unieruchomioną.

Chyba nikt mnie nie usłyszał,

Gdy lężąc wołałem o pomoc.

Lecz w końcu jedna istota

Przybyła z pomocą do mnie.

To kot wracając na górę

Otarł się o mnie łagodnie

I przystanął na chwileczkę.

Trzymając ogon do pionu

Zamruczał zachęcająco,

Jakby mówił „chodź do domu”.

Dziewczyna polityka

Mój chłopak obok futbolu

Posiada drugiego bzika,

Bowiem frapuje go jeszcze

Bardzo mocno polityka.

 

Kiedyś w wielkiej tajemnicy

Niespodziankę mi zgotował.

Przyszedł do mnie „pod krawatem”

I wyjście zaproponował.

Byłam pewna, że pójdziemy

Na romantyczną kolację.

Nie przeczuwałam, że mogą

Grozić jakieś komplikacje.

 

 Gdy już byliśmy na miejscu,

Słyszałam, jak mówił spiker,

Że za chwilę się spotkamy

Z Januszem Korwinem – Mikke.

Niestety. Było za późno

I nie miałam już wyboru.

Byłam zmuszona  wytrzymać

Dwie godziny hard – horroru.

Wtedy wymogłam na miłym

Uroczyste zapewnienie,

Że nigdy mnie nie narazi

Na podobne doświadczenie.

Szczęście w nie…

Dzisiaj rano moja matka

Na schodach przed moim biurem

Zrobiła mi niespodzianie

Niewybredną awanturę.

Od lat się nie odzywała,

Jak bym był osobą obcą,

Bo w rozumieniu rodziny

Jestem ponoć czarną owcą.

Nie uznali do tej pory

Moich dorosłych wyborów.

Powinienem był według nich

Iść posłusznie do klasztoru.

Ja nie żyję w celibacie.

Jestem szczęśliwie żonaty.

Potrzebna mi miłość ludzka

Nie religijne dogmaty.

Dziś mi matka urządziła

Nieprzyjemną sytuację

Zarzucając, że zniszczyłem

Ich rodzinną reputację

Przez to, że z „pewną dziewczyną

W łóżku wpadkę zaliczyłem”.

Do tej pory nie dotarło

Do matki i reszty rodziny,

Że ja już ponad osiem lat

Jestem mężem „tej dziewczyny”.

A tą „wpadką”, tak wynikło,

Jest pozytywne in vitro.

Kocia muzyka

W moim domu piętro niżej

Mieszka miła, starsza pani.

Od kilku już lat jesteśmy

Dość bliskimi sąsiadkami.

Do dzisiaj było spokojnie.

Dziś jednak przeholowała,

Gdyż u niej przez cały wieczór

Muzyka zbyt głośno grała.

 

Nie widziałam w tym problemu,

Bo się nie zdarzało wcześniej,

Ale ciągły hałas z dołu

Bardzo przeszkadzał mi we śnie.

Wreszcie zeszłam piętro niżej,

Żeby o ściszenie prosić.

Wtedy także wyjrzał sąsiad,

Bo też hałasu nie znosi.

 

On wiedział, „co tam jest grane”.

Otóż sąsiadeczka miła

Wyjechała do rodziny

I muzykę zostawiła,

By jej kotek bardzo psotny

Nie był przez tydzień samotny.

Czyja pierwsza

Mam czternastoletnią córkę.

Cierpi na ciągły ból brzucha.

Do szpitala ją zawiozłam,

By ją ktoś zbadał, osłuchał…

Badali, osłuchiwali.

Za nią długa „ścieżka zdrowia”.

A w końcu nawet  trafiła

Na „kozę” ginekologa.

Doktor, leciwy mężczyzna

Zrobił jej wstępne badanie,

A następnie od niechcenia

Rzucił dość dziwne pytanie:

„Czy to może pierwsza ciąża”?

Zapytał znad okularów.

Z początku nie zrozumiałam,

O co pyta się ten staruch.

Zdziwiona patrzę na córkę.

Ona patrzy na mnie blada.

Czy to możliwe, że nagle

Ciążę u dziecka wybadał?

Zapadła cisza, bo nie wiem

Co on może mieć na myśli.

Doktor widząc me zdumienie

Zaraz pytanie uściślił:

„Pytałem o pani ciążę,

By niczego nie zaniechać.

Miałem na myśli, czy córka

To pani pierwsza pociecha”.

Nie byłby to dla mnie problem,

Raczej temat dla estetek,

Gdyby nie to, że ja jestem

Młodym, tęgawym facetem.

Ska-kał

Bardzo długo się leczyłem

U ortopedy – lekarza.

Ból pleców nie ustępował,

Więc poszedłem do kręgarza.

Chciał mnie zbadać, więc w tym celu

Kazał mi lec na kocyku,

Który leżał na podłodze

Jak w sypialniach Japończyków.

Położyłem się na brzuchu

Czekając na polecenia.

Kręgarz wskoczył mi na plecy

Nagle, bez uprzedzenia.

Ból dotkliwy przeszył ciało.

Chyba na chwilę zemdlałem,

Ale wstałem i bez bólu…

Sfajdane majtki wyprałem.

Dochodząca sprzątająca

Mój chłopak zupełnie niedawno

Dostał mieszkanie po dziadku.

Wyszedł z rodzinnego domu

I zamieszkał w swoim „spadku”.

Jest niezależny, dorosły.

Chciał samodzielności sprostać.

Dość długo je remontował,

Bo to przecież duże koszta.

Chciałam, lecz nie nalegałam,

Żeby wreszcie mój kochany

Zaprosił mnie do mieszkania,

W którym mieszkał sam bez mamy.

 

Nareszcie koniec remontu.

Możesz  przyjść – chłopak mi mówi.

Wystroiłam się dla niego

W nową kieckę, tak jak lubi.

Myślałam, że mnie zaprasza,

Gdyż robi „parapetówkę”.

Jako prezent mu kupiłam

To, co on lubi – wiśniówkę.

Czekał na mnie w przedpokoju

Brudny, zajęty sprzątaniem.

On i wszystkie pomieszczenia

Były w opłakanym stanie.

„Czuj się tutaj, jak u siebie”!

Witał mnie serdecznie chłopak.

Po czym wręczył mi kubełek,

Gąbkę, szczotkę no i… mopa.

Chociaż byłam w nowej sukni,

Wzięłam mopa, posprzątałam.

Do dziś, choć lata minęły,

W tym mieszkaniu pozostałam.

Jesteśmy z sobą trzy lata

W zgodzie, choć są też rozdźwięki,

Gdyż mnie licho dopadało

I robiłam łzawe scenki,

Że kiedyś zajęty robotą,

Choć mi bardzo zależało,

Nie pochwalił mej sukienki!

 

Chłopaczysko

Jestem jeszcze nastolatką.

Ubieram się w proste łaszki.

Lubię luźny styl ubioru,

Jakiś dresik, bluza, trampki.

Każde innego koloru.

Bez guzików. Same napki.

 

Torba na długim rzemieniu,

Lecz fryzurka nie za długa.

Sama nigdy się nie strzygę,

Potrzebna fachowa usługa.

A że  zbyt mocno odrosły,

Miałam ich serdecznie dosyć.

 

Wyszłam właśnie od fryzjera.

Krótko obcięłam swe włosy.

Wracam tramwajem do domu.

Na kolanach torbę trzymam.

Widzę, że wciąż w moją stronę

Spogląda jakaś dziewczyna.

 

Gapi się i ciągle szepce

Do dziewczyny, z którą jedzie.

O czym tak jej nadawała,

Miałam się rychło dowiedzieć,

Bo ona właśnie po chwili

Podeszła do mnie odważnie

I zagadała po prostu,

Dość serdecznie i przyjaźnie:

„O twój numer  telefonu

Moja przyjaciółka prosi,

Bo jesteś fajnym chłopakiem

I podobasz się Małgosi”.

Nie da rady, obie…

Mieszkam razem z koleżanką,

Mamy oddzielne pokoje.

Jest spokój, chociaż niekiedy

Miewamy różne nastroje.

Zauważyłam, że ona

Często jest jakaś nieswoja.

Na pytanie, co się dzieje?

Mówi: wahania w nastrojach.

U kobiet to rzecz normalna,

Tak siebie uspokoiłam.

Ale kiedyś przypadkowo

Przy łazience przechodziłam

I usłyszałam jak ona

Spłukując się perlatorem

Wyjękuje moje imię

Podczas kąpieli wieczorem.

Skojarzyłam kilka faktów.

Stwierdziłam, że jej nastroje

Nie są w żadnym stopniu moje.

Nie popełnię więc nietaktu,

Kiedy zacznę bez zwlekania

Szukać innego mieszkania.