Płaci i wymaga

Jeżdżę w „Pomocy Drogowej”.

Widziałem stłuczki, wypadki,

Lecz wczoraj przytrafił mi się

Przypadek niezwykle rzadki.

 

Było słonecznie i ciepło

Nie dziwota, przecież lipiec.

Zostaliśmy przywołani

Do zmiany opony w jeepie.

 

Prosiły o pomoc dwie panie.

Zapytałem, czemu one

Nie założyły zapasu,

Lecz chcą wymienić oponę.

Wszystkie bowiem terenówki

Na klapie od bagażnika

Wożą zapasowe koło,

By zmiany opon unikać.

 

Jednogłośnie poświadczyły,

Że to przecież dekoracja

I jej nie należy ruszać.

Klient płaci. Jego racja!!!

Dżentelmeni?

Zdobyłem się na wydatek

I kupiłem nowe felgi.

Tak mi się podobały, że

Mam zrobione z nimi… selfi!

 

Widać także wpadły w oko

Nie tylko właścicielowi,

Lecz  musiały odpowiadać

Nieznanemu złodziejowi.

A właściwie całej szajce,

Bo jeden nie dałby rady

Ukraść wszystkich czterech kół i

Auta na cegłach postawić.

Na karoserii nie było

Żadnej rysy, zadrapania.

Winien jestem tym złodziejom

Słowa dużego uznania.

Poza tym za wycieraczką

Znalazłem… bilet miesięczny

  Na autobus.

                                  Szefie szajki!

            Jestem Ci niezmiernie wdzięczny!!!

Blondynki

Mieszkam ze współlokatorką

W wynajmowanym lokalu.

Każda z nas ma swój pokoik.

We dwie mniej płacimy szmalu.

 

Ona pierwsza tam mieszkała,

Więc miała kluczyk do skrzynki.

Zawsze odbierała listy

I pozostałe przesyłki.

Mnie to nic nie przeszkadzało,

A nawet było wygodnie.

Jeden kluczyk mniej, to przecież

Cieńsza torebka lub spodnie.

 

Ostatnio jednak kumpela

Pojechała rodziców.

Razem z nią „zabrał się” kluczyk

I tak znalazł się w Łowiczu.

Zobaczyła po tygodniu,

Że z sobą ma klucz od skrzynki.

Wcześniej o tym nie myślała.

To typowe dla blondynki?

 

Zaraz wysłała go w liście,

Żebym go przy sobie miała

Na wypadek gdybym jakiś

Ważny liścik otrzymała.

Nie powiadomiła jednak,

Że list z „kluczem na pokładzie”

Do mnie zaadresowany,

Będzie już w skrzynce lada dzień.

 

Kiedy do mnie zadzwoniła

List już był zamknięty w skrzynce.

Co mam robić? Podpowiedzcie

Drugiej bezradnej blondynce.

Kolęda

Mieszkam na małym osiedlu

Domków jednorodzinnych.

Mamy tu  swoją parafię

Oraz własny Urząd Gminy.

 

Czekaliśmy na „kolędę”.

Wszystko już przygotowane:

Krzyż oraz świeczki na stole

Białym obrusem przybranym.

Wodę w kościele święconą

Na talerzyk już nalałam.

W ręku trzymam zapalniczkę…

Bardzo się denerwowałam.

 

Ksiądz już chodził w okolicy.

Ja też od okna do okna,

Bo chciałam na progu domu

Z Wielebnym dzisiaj się spotkać.

Bezwiednie dla siebie samej

Zapalniczką wciąż pstrykałam.

Gdy Go zobaczyłam wreszcie,

To ręką mu pomachałam.

 

Wystarczyła jedna chwila,

Żeby zapalniczki płomień

Podpalił fałdy firany.

Zauważyłam to w porę.

Kiedy ksiądz był tuż przed progiem,

Zdążyłam zadusić ogień.

Jednak wielebny coś wyczuł.

Nim nas pokropił kropidłem,

Pochwalił, że w naszym domu.

Pachnie… kościelnym kadzidłem!

Bilet na… wyjście

W Święta zabrałam kuzynka

Na nieszpory do kościoła.

Gdy Młodemu się znudziło,

Zaczął gapić się dokoła.

Ciągle zagadywał do mnie.

Wiercił się, jakby miał świąd.

Chciałam, by się uspokoił

Póki nie wyjdziemy stąd.

 

Na razie mu pozwoliłam

Przejść się wzdłuż ławek samemu.

Myślałam, że tym sposobem

Pomogę przetrwać Młodemu.

 

Wtedy on zobaczył księdza,

Jak między ławkami z tacą

Chodził mówiąc „…zaapłać, … zaapłać…”

A ludzie po prostu… płacą!

 

Naraz krzyknął w moją stronę,

Co było bardzo niegrzeczne:

„Marysia!… Jak zapłacimy,

To będzie można wyjść wcześniej”?!

Kuchenna rewolucja

Dziś myłam piekarnik w kuchni.

Dawno tego nie robiłam.

A że  mocno zabrudzony,

Nie dał się oczyścić nijak!

 

Musiałam aż zdemontować

Podwójną szybkę, bo ona

Była w środku i na zewnątrz

Niemożebnie zaświniona.

 

Udało mi się, choć z trudem.

Wszystko czyste, nawet szybki.

Montaż ich sprawiał trudności.

Bolały mnie ręce, łydki…

 

Gdy już traciłam nadzieję,

Że uda się je zmontować,

Nagle obie zaskoczyły

I mogłam je zablokować.

Wydałam okrzyk, który brzmi

Jak fanfara albo trąbka.

Nagle zauważyłam, że

Wewnątrz między szybkami tkwi

Mała, brudna, mokra… gąbka!

Libido

Synowi zepsuł się laptop,

Więc użyczyłem mu swego.

Po jakimś czasie wpadł na mnie

I wyzwał od najgorszego!

Przy mej żonie, a swej matce

Urządził mi awanturę,

Że znalazł w kompie pornosy

I się nimi ekscytuję!

 

Te ostre filmiki porno

Świadczą o moim skrzywieniu

I braku szacunku dla pań –

Krzyczał w zacietrzewieniu.

„Mama to przecież kobieta!

Jak tak można”! – wołał do mnie.

„Chyba mamę zaniedbujesz,

A przysięgałeś dozgonnie”!

 

Chciałbym widzieć jego minę,

Gdybym mu mógł wytłumaczyć,

Że to nie ja, ale mama

Tym sposobem „się łajdaczy”.

 

To naprawdę byłby dla mnie

Bardzo frapujący widok,

Gdyby wiedział, że to mama

Ma wybujałe libido.

Spóźnialski

Mój były sam zerwał ze mną,

Bo nie był jeszcze gotowy

Na stały, partnerski związek.

Chyba jeszcze był za młody.

Mówił, że trzeba mu czasu

By sobie wszystko ułożyć.

A poza tym chciałby jeszcze

W kawalerskim stanie pożyć.

 

Odezwał się do mnie dzisiaj

I powiedział, że już sobie

Wszystko ułożył, przemyślał

I w kościele mi „tak” powie.

 

A ja przez te cztery lata

Wyszłam za mąż i mam dziecko.

Troszkę się spóźniłeś chłopie.

Ciut, ciut, troszeńkę, deczko.

Szczerość po latach

Jak byłem jeszcze dzieciakiem,

Miałem kochanego pieska,

Który wraz z naszą rodziną

W rodzicielskim domu mieszkał.

 

 Kiedyś piesek zniknął nagle.

Co się stało, nie wiedziałem.

Rodzice mi wyjaśnili,

Że poszedł wraz z Mikołajem.

Musiał z nim iść, by pomóc

Rozdawać dzieciom prezenty.

A  dzieci jest bardzo dużo,

Musi być bardzo zajęty.

Kiedy dorosłem, to w myślach

Często Burka wspominałem.

Nie wierzyłem w Mikołaja,

Więc tak sobie pomyślałem,

Że po prostu mama z ojcem

Tego mi nie powiedzieli,

Że piesek zginął w wypadku.

Pewno chronić dziecko chcieli.

Dzisiaj ojciec trochę „wlany”

Powiedział mi prosto z mostu,

Że pies trafił do schroniska,

Bo był… paskudny. Po prostu!

Urodziny u rodziny

Mój mąż urządzał ostatnio

Swe czterdzieste urodziny.

Coś jednak mu przeszkadzało

I ciągle zmieniał terminy.

 

Zdaje mi się, że to kryzys

Wieku średniego u męża

Tak na Niego zaczął wpływać

I Mu „ego” nadwerężał.

Zaczął marudzić, że bezsens…

Że będzie drętwo i nudnie…

Nic fajnego się nie zdarzy…

Wymyślał wiele utrudnień.

 

Słyszał jego narzekania

Rodzony brat Jubilata.

Przed nim jeszcze, bo jest młodszy,

Rozterki starszego brata.

 

Był oczywiście na „Gali”

Z okazji jubileuszu.

Niespodziewanie dla wszystkich

Zrobił zmianę w scenariuszu.

Gdy postawiłam na stole

Tort z czterdziestoma świeczkami,

To on tuż przed ich zdmuchnięciem

Zrealizował swe plany.

Wepchnął twarz mojego męża

Prosto w tort i tlące świeczki.

Mąż zaraz zareagował

Na ten brata czyn zdradziecki.

Jakimś cudem się nie sparzył

I sam chwycił za paterę.

Rzucił tortem w stronę brata

Uwalając mu twarz kremem!

 

Obaj bracia jak bliźniacy

Mieli twarze równie brudne.

Tort był raczej  niejadalny,

Lecz za to nie było nudnie!