Właśnie…

Wychowywała mnie mama –

Tolerancyjna osoba.

Była szczera i otwarta,

Miała w sobie fajny powab.

 

Urody też Jej nie brakło,

Lecz sama ze mną mieszkała.

Dziwne dla mnie dawniej było,

Że z nikim się nie związała.

 

Kiedyś spytałem Ją o to.

Rzekła, że jest… nienormalna.

Tak Ją ludzie oceniają,

Bowiem jest… biseksualna.

 

Nie wiedziałem, o czym mówi,

Ale mi wytłumaczyła.

Dotąd mi nie przeszkadzało.

Właśnie… pannę mi odbiła!!!

 

Ławeczka

Ostatnio moja kobieta

Zrobiła mi awanturę

O głupotę, drobiazg, bzdet,

Jakąś wydumaną bzdurę!

 

O co poszło?, zapytacie;

Chcecie wyjaśnień, to macie.

 

Oczekiwałem przed firmą,

Gdzie pracuje Moja Mała,

Na ławeczce dłuższą chwilę,

Bo cośkolwiek się spóźniała.

 

Na tej ławce wcześniej siadła

Jakaś nieznana dziewczyna.

Dosiadłem się, bom zmęczony,

A ławka była jedyna.

 

Zrozumiałbym te Jej dąsy,

Gdyby nie fakt, że często

Sama bez żadnych problemów

Wybiera obstawę męską.

 

Z kolegami z pracy chodzi

To na kawę, to do kina,

A mnie zwykłą sytuację

Jako zdradę  wypomina.

 

Tak Jej wszystko wygarnąłem,

Ona nie przyjęła tego.

Stwierdziła że powinienem

Poskarżyć się Jej kolegom.

 

I jak dobrze się postaram

Co nie będzie takie  łatwe,

Bo jestem zbyt „upierdliwy”

Gdyż mam już „taki charakter”.

Stłuczka

Wracam z zakupów i patrzę:

Jakiś zły kierowca – szkodnik

Tak uderzył w moje auto,

Aż je przesunął na chodnik!

 

Uderzenie było mocne.

Chwileczkę stałem zdumiony.

Po chwili ujrzałem papier

Za wycieraczkę włożony.

 

Ucieszyłem się, że jednak

Są jeszcze ludzie porządni

I numery „blach” spisali,

Na jakich jeździ ten „szkodnik”.

 

Biorę go i myślę sobie:

„Mam na was namiary, dranie…”

A tam był zatknięty mandat…

Dla mnie za złe parkowanie.

 

Rada

Dzisiaj po prawie tygodniu,

Który w łóżku przeleżałam

Walcząc z dosyć ciężką grypą,

W końcu siłą woli…    wstałam!

 

Mamunia się ucieszyła

I zaraz mi… poleciła,

Bym dom posprzątała żwawo,

Bo jest tak jakoś… brudnawo.

 

Powiedziałam Jej, że jeszcze

W rękach i w krzyżu mnie boli.

Z zatroskaną miną rzekła:

„Kochanie, sprzątaj powoli”.

Głośne sąsiedztwo

Mieszkam opodal kościoła,

Więc dość często obok domu

Przejeżdżają kawalkady

Ustrojonych samochodów.

 

Weselnicy w nich jadący

Włączają głośne klaksony

Jako wiwat Nowożeńcom

W tym kościele poślubionym.

 

Mego młodszego braciszka

Zawsze ich brzmienia wkurzały.

Za każdym razem, gdy słyszał

Nerwowo wzdrygał się cały.

 

Rok temu Brat „dostał prawko”.

Teraz, kiedy zauważy

Weselników przed kościołem,

W „gajerek weselny” włazi

I swoim autem się włącza

Do weselnej kawalkady,

By zmylić im trasę jazdy-

Ot tak, ponoć dla zabawy.

 

Kilka aut, tych spoza miasta,

Zwykle zmylić uda mu się.

I na „manowce sprowadzić”.

Głupie to i… taniusie.

 

Zagadka kryminalna

Mój ojciec jest policjantem.

W „dochodzeniówce” pracuje.

Kiedy Go pytam o pracę,

Najczęściej mi… rejteruje.

Wcale gadać  Mu się nie chce,

Chociaż wiele rzeczy widział.

Ale kiedyś dał się prosić

I opowiedział, co widział.

 

Nocą w pewnej małej wiosce

Złodzieje sklepik okradli.

Zawiadomiono Policję

Ale rankiem, choć czas nagli.

 

Policjanci przyjechali.

Zrobili, co zrobić mieli.

Po wykonanej robocie

Wrócić na komendę chcieli.

 

Ale się wnet okazało,

Że radiowóz jest… zepsuty.

Dobrze, że każdy na służbę

Założył służbowe buty.

 

To wydarzyło się latem.

Skwar słoneczny nie odpuszczał.

Trzeba było wracać pieszo,

A piechotą droga… dłuższa.

 

W butach i „sortach” gorąco,

Ale „per pedes” jedynie

Mogli wrócić na komendę.

Marzyło się o… kantynie!

 

Pies, który Mu towarzyszył,

Wywalił  jęzor, spuścił łeb.

Z każdym długim kilometrem

Coraz to wolniej przed nim szedł…

 

Po półgodzinnej mordędze

Postanowili nareszcie.

Wejść do jakiegoś domu.

Dalej iść już nikt z nich nie chce.

 

Chwilę się zastanawiali

Przed wejściem do pierwszej chaty.

Wreszcie weszli na podwórze,

A tam chłop mocno kudłaty

Z rękami do góry stoi

I woła: „Drodzy panowie

Nie strzelajcie do starego.

Ja już wszystko Wam opowiem!”

 

No i opowiedział zaraz,

Jak oni we dwóch  ze szwagrem,

Obrobili wiejski sklepik.

Na koniec spytał zabawnie:

„Wyjaśnijta mi panocki

Bo jo nie kumom nic a nic.

Pios was przywiód tom drogom,

A my zmykalim polami”…

Eskorta

Mój ojczulek jechał kiedyś

Autostradą do Krakowa.

Wzięli Go w podróż „na łebka”

Kumpel i Jego… bratowa.

 

Tato na tylnej kanapie

Przeglądał jakieś notatki

Auto prowadził  kolega –

Na „rajdowca” miał zadatki.

 

Spieszyli się, więc jechali

Bardzo szybko, ale jednak

Nie przekraczali limitu.

Co do tego byłam pewna.

 

Jechali tam Mercedesem –

Czterodrzwiowym GLC-tem.

Wyprzedzali co się dało:

Jakby lecieć „dżambo dżetem”!

 

Doścignęli też dwa „busy” –

Duże policyjne wozy

Jadące właśnie przed nimi;

Mały konwój się utworzył.

 

Jechali dość długo z tyłu,

Bo nie mogli ich wyprzedzać,

Gdyż przekroczyliby szybkość.

Lecz niecierpliwy kolega

Za nic miał ograniczenia.

Postanowił więc spróbować.

Udało się, lecz częściowo –

Za pierwszym musiał się schować.

 

Więc dalej jechał pomiędzy

Dwoma „busami” Policji.

Ojciec na tylnej kanapie

Nadal przeglądał zapiski.

 

Nagle odezwał się głośnik.

To ktoś z przeciwka jadący

Przez CB Radio meldował

W sposób złośliwy i kpiący :

 

„Patrzcie, ku**a, patrzcie, patrzcie”!

Policjanty – miot komuszy-

Znów ważniaka eskortujom,

A uon siedzi i się… puszy”!

Maseczka

Historyjka zeszłoroczna.

W aptece była kolejka.

To zamknięte pomieszczenie,

Więc maseczek liczba wielka.

 

Wszyscy stojący w kolejce

Mają twarze zasłonięte,

Bo obowiązek dotyczy

Klientów oraz klientek.

 

Nagle weszła starsza pani

I zaczęła się wydzierać,

Że „źle włożyli maseczki

I… nie chce przez nich… umierać”!

 

Upominała też wszystkie

Przybyłe po niej osoby,

By maseczki poprawiali –

Wtedy unikną choroby!

 

Zalecała też, by wszyscy

Rękawice zakładali,

Bo zarazki wszędzie siedzą,

Szczególnie za… paznokciami.

 

Kiedy przyszła jej kolejność

I przy okienku stanęła

Nie mogła podać recepty

I… bardzo szpetnie zaklęła.

 

Rękawica, ta gumowa,

Do dłoni się przykleiła,

A recepta przez nią wcześniej

Poskładana mocno była.

 

Ściągnęła  z twarzy… maseczkę,

Pośliniła obie dłonie

I rozłożyła receptę

Czyniąc to w pełni świadomie.

 

Wsunęła ją do okienka

I dopiero wówczas znowu

Założyła swą maseczkę –

„Meritum” swoich  poglądów.

 

Wszyscy obecni w aptece,

I Pani Magister nawet,

Parsknęli złośliwym śmiechem.

Niektórzy dostali… drgawek!

 

Pieniaczka przez długą chwilę

Nie mogła pojąć, dlaczego

Stała się obiektem żartów,

Choć nie zrobiła nic złego!

 

 

Emerytura

Przeszliśmy z mężem przez życie

Oraz… na emeryturę,

Bo zakłady w czas pandemii

Wszczęły zwolnień procedurę.

 

To są następstwa lockdown-u.

Wcześniejsza emerytura

Jest lepsza niż „bezrobocie”-

Bo to dla nas to czarna dziura!

 

Zgodnie zatem stwierdziliśmy,

Że: unikniemy zakażeń,

Na życie też nam wystarczy,

Zgodnie będziemy się… starzeć.

 

Dla młodszych miejsca zwolnimy.

Dwie osoby z rodzinami

Będą miały dochód z pracy,

My… spokój oczekiwany!

 

Nasze rachuby zawiodły.

Gdy córki się dowiedziały

O naszej wspólnej decyzji,

To… ostro się pospierały,

Czyimi dziećmi dziadkowie

Będą się teraz zajmować.

Dla Nich sprawa była ważna.

Były kłótnie, ostre słowa.

 

Obraziły się na siebie,

A czeka Je niespodzianka,

Bowiem wcale  nie zamierzam,

Pracować „jak przedszkolanka”.

 

Bo choć kochamy dzieciaczki,

A  Wnuczęta – nasza radość,

Jednakże nie zamierzamy

Matkować wnuczkom na starość.

 

Jednakowo traktujemy

Dzieciaczki obydwu córek.

Rodzic wychowuje dzieci-

Ustalono przez naturę.

 

Ludzie to nie są kukułki.

Nieludzkie jest unikanie

Opieki nad swym potomstwem,

Chyba, że dramat się stanie…