Zagadka kryminalna

Mój ojciec jest policjantem.

W „dochodzeniówce” pracuje.

Kiedy Go pytam o pracę,

Najczęściej mi… rejteruje.

Wcale gadać  Mu się nie chce,

Chociaż wiele rzeczy widział.

Ale kiedyś dał się prosić

I opowiedział, co widział.

 

Nocą w pewnej małej wiosce

Złodzieje sklepik okradli.

Zawiadomiono Policję

Ale rankiem, choć czas nagli.

 

Policjanci przyjechali.

Zrobili, co zrobić mieli.

Po wykonanej robocie

Wrócić na komendę chcieli.

 

Ale się wnet okazało,

Że radiowóz jest… zepsuty.

Dobrze, że każdy na służbę

Założył służbowe buty.

 

To wydarzyło się latem.

Skwar słoneczny nie odpuszczał.

Trzeba było wracać pieszo,

A piechotą droga… dłuższa.

 

W butach i „sortach” gorąco,

Ale „per pedes” jedynie

Mogli wrócić na komendę.

Marzyło się o… kantynie!

 

Pies, który Mu towarzyszył,

Wywalił  jęzor, spuścił łeb.

Z każdym długim kilometrem

Coraz to wolniej przed nim szedł…

 

Po półgodzinnej mordędze

Postanowili nareszcie.

Wejść do jakiegoś domu.

Dalej iść już nikt z nich nie chce.

 

Chwilę się zastanawiali

Przed wejściem do pierwszej chaty.

Wreszcie weszli na podwórze,

A tam chłop mocno kudłaty

Z rękami do góry stoi

I woła: „Drodzy panowie

Nie strzelajcie do starego.

Ja już wszystko Wam opowiem!”

 

No i opowiedział zaraz,

Jak oni we dwóch  ze szwagrem,

Obrobili wiejski sklepik.

Na koniec spytał zabawnie:

„Wyjaśnijta mi panocki

Bo jo nie kumom nic a nic.

Pios was przywiód tom drogom,

A my zmykalim polami”…

Eskorta

Mój ojczulek jechał kiedyś

Autostradą do Krakowa.

Wzięli Go w podróż „na łebka”

Kumpel i Jego… bratowa.

 

Tato na tylnej kanapie

Przeglądał jakieś notatki

Auto prowadził  kolega –

Na „rajdowca” miał zadatki.

 

Spieszyli się, więc jechali

Bardzo szybko, ale jednak

Nie przekraczali limitu.

Co do tego byłam pewna.

 

Jechali tam Mercedesem –

Czterodrzwiowym GLC-tem.

Wyprzedzali co się dało:

Jakby lecieć „dżambo dżetem”!

 

Doścignęli też dwa „busy” –

Duże policyjne wozy

Jadące właśnie przed nimi;

Mały konwój się utworzył.

 

Jechali dość długo z tyłu,

Bo nie mogli ich wyprzedzać,

Gdyż przekroczyliby szybkość.

Lecz niecierpliwy kolega

Za nic miał ograniczenia.

Postanowił więc spróbować.

Udało się, lecz częściowo –

Za pierwszym musiał się schować.

 

Więc dalej jechał pomiędzy

Dwoma „busami” Policji.

Ojciec na tylnej kanapie

Nadal przeglądał zapiski.

 

Nagle odezwał się głośnik.

To ktoś z przeciwka jadący

Przez CB Radio meldował

W sposób złośliwy i kpiący :

 

„Patrzcie, ku**a, patrzcie, patrzcie”!

Policjanty – miot komuszy-

Znów ważniaka eskortujom,

A uon siedzi i się… puszy”!

Maseczka

Historyjka zeszłoroczna.

W aptece była kolejka.

To zamknięte pomieszczenie,

Więc maseczek liczba wielka.

 

Wszyscy stojący w kolejce

Mają twarze zasłonięte,

Bo obowiązek dotyczy

Klientów oraz klientek.

 

Nagle weszła starsza pani

I zaczęła się wydzierać,

Że „źle włożyli maseczki

I… nie chce przez nich… umierać”!

 

Upominała też wszystkie

Przybyłe po niej osoby,

By maseczki poprawiali –

Wtedy unikną choroby!

 

Zalecała też, by wszyscy

Rękawice zakładali,

Bo zarazki wszędzie siedzą,

Szczególnie za… paznokciami.

 

Kiedy przyszła jej kolejność

I przy okienku stanęła

Nie mogła podać recepty

I… bardzo szpetnie zaklęła.

 

Rękawica, ta gumowa,

Do dłoni się przykleiła,

A recepta przez nią wcześniej

Poskładana mocno była.

 

Ściągnęła  z twarzy… maseczkę,

Pośliniła obie dłonie

I rozłożyła receptę

Czyniąc to w pełni świadomie.

 

Wsunęła ją do okienka

I dopiero wówczas znowu

Założyła swą maseczkę –

„Meritum” swoich  poglądów.

 

Wszyscy obecni w aptece,

I Pani Magister nawet,

Parsknęli złośliwym śmiechem.

Niektórzy dostali… drgawek!

 

Pieniaczka przez długą chwilę

Nie mogła pojąć, dlaczego

Stała się obiektem żartów,

Choć nie zrobiła nic złego!

 

 

Emerytura

Przeszliśmy z mężem przez życie

Oraz… na emeryturę,

Bo zakłady w czas pandemii

Wszczęły zwolnień procedurę.

 

To są następstwa lockdown-u.

Wcześniejsza emerytura

Jest lepsza niż „bezrobocie”-

Bo to dla nas to czarna dziura!

 

Zgodnie zatem stwierdziliśmy,

Że: unikniemy zakażeń,

Na życie też nam wystarczy,

Zgodnie będziemy się… starzeć.

 

Dla młodszych miejsca zwolnimy.

Dwie osoby z rodzinami

Będą miały dochód z pracy,

My… spokój oczekiwany!

 

Nasze rachuby zawiodły.

Gdy córki się dowiedziały

O naszej wspólnej decyzji,

To… ostro się pospierały,

Czyimi dziećmi dziadkowie

Będą się teraz zajmować.

Dla Nich sprawa była ważna.

Były kłótnie, ostre słowa.

 

Obraziły się na siebie,

A czeka Je niespodzianka,

Bowiem wcale  nie zamierzam,

Pracować „jak przedszkolanka”.

 

Bo choć kochamy dzieciaczki,

A  Wnuczęta – nasza radość,

Jednakże nie zamierzamy

Matkować wnuczkom na starość.

 

Jednakowo traktujemy

Dzieciaczki obydwu córek.

Rodzic wychowuje dzieci-

Ustalono przez naturę.

 

Ludzie to nie są kukułki.

Nieludzkie jest unikanie

Opieki nad swym potomstwem,

Chyba, że dramat się stanie…

 

 

Faux pas

Moja siostra jest w szpitalu.

Leczy tam się już dość długo.

Dziś sms-a przysłała:

„Mam mieć operację – drugą”.

 

Oczekiwała w szpitalu

W niepewności, ale wreszcie

Mimo dużego ryzyka

Będzie liczyła na szczęście.

 

Czułam, że jednak w Niej było

Dużo stresu i wątpliwość,

Że wszystko dobrze się skończy,

Czy to już koniec Jej zgryzot.

 

Z głębi serca odpisałam

Jednym słowem „Powodzenia”!

Po wysłaniu odczytałam,

Że było to: „Do widzenia”.

Zazdrość

Jak byłem kiedyś żonaty,

To wysłuchiwać musiałem,

Że więcej kotu, niż żonie

Swego czasu poświęcałem.

 

To chorobliwa zazdrość

O wspólnego przecież kotka,

Choć sama go też pieściła,

Nawet kokardki mu plotła.

 

Ta zawiść eskalowała.

I to był jeden z powodów

Naszego dość burzliwego,

Zeszłorocznego rozwodu.

 

Po rozstaniu nie oddała

Od mieszkania żadnych kluczy,

Chociaż wyrok rozwodowy

Nakazał jej mi je zwrócić.

 

Kiedyś, kiedy byłem w pracy,

Weszła do mego mieszkania

I zabrała mego kota.

Wiecie jaki miała zamiar?

 

Oddać kota obcym ludziom,

Bo jak ona kota nie ma,

To ja także niech go stracę

I… „niech się rozstąpi ziemia”.

 

Wcześniej rozwiesiła jeszcze

Ogłoszenia na latarniach,

Że szuka pilnie osoby,

Co chętnie koty przygarnia.

 

Więcej kota nie widziałem.

Tak to się „była” zemściła,

Gdyż jedocześnie o kota

I o mnie zazdrosna była.

 

Egzamin

Miałem termin egzaminu,

Więc jechałem na uczelnię.

W baku mało już paliwa,

Pomyślałem, że dopełnię.

 

Dotarłem na stację paliw.

Nie mogłem wlewu otworzyć,

Bo zameczek zamarznięty.

Trzeba go szybko odmrozić.

 

Łatwo mówić, kiedy mroźnie,

A nie miałem odmrażacza.

Ale przecież nie zamarzał

Także… płyn ze spryskiwacza.

 

Musiałem koniecznie pobrać

Kilka  kropli tego płynu,

Żeby tylko zmoczyć zamek

Do niezbędnego minimum.

 

Szukałem, no i znalazłem

W bagażniku samochodu.

Po co kiedyś ktoś go schował,

Naprawdę nie znam powodu.

 

Polałem tym płynem zamek.

Już po chwili wlew otwarłem.

Zatankowałem, ruszyłem,

Aż nagle cały zamarłem,

 

Bo wyprzedził mnie radiowóz.

Policjant macha lizakiem

Żebym zatrzymał się zaraz

Za „Zakaz Postoju” znakiem.

 

Zatrzymałem się posłusznie

Zdziwiony, że każą „dmuchać”,

Lecz na alkomacie – „zero”,

Czyżby chciał „władzę” oszukać?

 

Zdziwieni takim wynikiem

Wezwali drugi radiowóz.

Przyjechał po półgodzinie

Dmuchałem. „Zero” jest znowu.

 

Jestem już zdenerwowany,

Minął termin egzaminu.

Zapytałem o co chodzi,

Czemu  do mnie taki przymus.

 

Mówili, że ktoś dzwonił, że

Widział, jak piję na stacji

Przy ludziach, a że z ich strony

Nie było…. żadnej reakcji,

 

Więc zadzwonił na policję,

Żeby pijaka zatrzymać …

Nie mógł wiedzieć, że w mym aucie

Zamek korka  wlewu przymarzł.

 

A z kieliszka  to nikt nie pił,

Bo w nim był płyn zimowy.

Co prawda to był alkohol,

Tyle, że…. metylowy.

 

Wyjaśniłem policjantom,

Ten pechowy zbieg omyłek.

Przeprosili mnie za kłopot…

Na egzamin nie zdążyłem,

A szkoda, bo… się uczyłem!

Lustro

Miałem doła po rozstaniu

Z umiłowaną niewiastą.

Wtedy kumpel mnie namówił

Do częstych wypraw „na miasto”.

 

Nie  miałem chęci na tańce,

Ale uznałem, że może

Gdy wypiję parę głębszych,

To mi choć trochę… pomoże.

 

Siedziałem właśnie przy barze

I w lustrze nad głową barmana

Widziałem, że na mnie patrzy

Ekstra laska mi nieznana.

 

Uśmiechnąłem się do lustra.

Ona uśmiech mi oddała.

Podeszła po chwili do mnie

Tak, jakby interes miała.

 

„Podała mi swą torebkę

Z zapytaniem: „Popilnujesz?

Bo i tak przecież nie tańczysz,

Tylko ludzi obserwujesz”.

 

Była sama, więc Jej  grzecznie

Odmówiłem tej przysługi

I… poprosiłem na parkiet.

A taniec był bardzo długi…

 

Od tej pory, aż do dzisiaj

Co sobotę tam chodzimy.

Choć rok minął, tylko z sobą

(I torebką) wciąż tańczymy.

Wykalkulowała…

Dawno, bardzo dawno temu,

Kiedy nie było… „komórek”,

Zakład miał duże kłopoty:

Wpadł w zadłużeniową dziurę!

 

Szukałam pomocy z zewnątrz.

Musiałam właśnie zadzwonić,

Gdy nagle przy moim biurku

Dyrektor się usadowił.

 

Zdenerwowałam się mocno.

Bo wiem, że patrzy na ręce

Nie po to, żeby dopomóc,

Lecz żeby wymusić więcej…

 

Skinął ręką, bym spokojnie

Wybierała połączenie.

Dwa razy już wybierałam,

A połączenia nie miałam!

 

Dyrektor warknął przez zęby:

„Nie wybierzesz przed wieczorem…

Wybierz numer telefonem”!

 

„Dzwoniłam”… kalkulatorem.

Efekty były…

Przed południem, choć niedziela,

Spotkałam się kumpelkami.

Wypiłyśmy po kaweczce

Zagryzając ciasteczkami.

 

Z początku plotkowałyśmy

Troszkę o tym i o owym,

Ale przecież w takiej grupce

Jest jeden wątek „służbowy”.

 

Oczywiście to „mężczyźni”

Są tematem w takim gronie.

Ja, już od roku mężatka,

One jeszcze… zaręczone.

 

Pod koniec naszej rozmowy

Stwierdziłyśmy, że wypada

Zrobić „numer” swoim chłopcom,

Żeby… było o czym gadać!

 

Każda kupi sobie… spodnie

Lateksowe i seksowne.

Sprawdzimy, czy w tym ubraniu

Na nasz widok stracą oddech?

 

A dla lepszego efektu

Każda by też założyła

Czarną maseczkę na oczy,

By nierozpoznaną była.

 

Po dwóch dniach się spotkałyśmy,

Żeby  „efekty” omówić

Ciekawe, czy  tej przebieranki

Są sukcesy, czy… obsuwy?

 

A jakie były reakcje?

Asi mąż był tak nachalny,

Że od razu Żonkę zaniósł

Wprost do małżeńskiej sypialni.

 

Beata opowiadała,

Że jej mąż się tak podniecił,

Że się kochali dość długo

I… z tego mogą być dzieci!

 

A u mnie? Mąż wraca z pracy.

Ja wystrojona w „lateksy”.

On się patrzy, ściąga buty,

Jest co raz to bardziej seksy…

 

Widzę w Jego oczach głód

Przechodzący w pożądanie…

Wreszcie złakniony zapytał:

„Co dziś na obiad, Batmanie”?!