07 Trudne chwile
Spisane wierszem krótkie opowieści osób, które przeżyły różne (smutne, wesołe, dziwne czy krępujące) zdarzenia i publicznie podzieliły się tymi faktami. Dotyczą osób w różnym wieku, różnego statusu społecznego, czy materialnego. Zdarzyły się także w różnych miejscach i czasie. Te wierszyki spisałem w 2017 roku.
Pociecha
Nasza jedyna Pociecha
W tym roku zdaje maturę.
Boi się, że jej nie zda, bo
Jeszcze wszystkiego nie umie.
Postanowiliśmy z Żoną,
Że mimo kłopotów z kasą
Sfinansujemy niezbędny,
Przedmaturalny „parasol”.
By opłacić „korki” z matmy,
Bo to w niej jest zagrożenie,
Wzięłam pożyczkę w PKO.
Pod specjalne poręczenie.
Ten wydatek był więc dla nas
Inwestycją za „nie swoje”.
Mimo to uradziliśmy
Sfinansować taki projekt.
Ale wnet się okazało,
Że pieniądze dla nas duże
Ufundowały naukę
„Pole dance[1]” – tańca na rurze!
Nie dziwcie się, że wokół tego
Robię zamieszanie takie.
Zrozumiałbym, gdyby nie to,
Że „Pociecha” jest chłopakiem!
[1] Pole dance – (ang) taniec na rurze
Ferie zimowe
Mamy poza miastem górkę.
Zimą jest tam fajnie, kiedy
Szusujemy w dół na nartach
Daleko od ludzkich siedzib.
Nikomu nie przeszkadzamy.
Tylko narty i saneczki.
Szusują w dół sami chłopcy.
Sanną cieszą się dzieweczki.
Właśnie świeży śnieżek opadł.
Są warunki do zjeżdżania.
Na stok młodzież się wybrała.
Dużo nas tam. Cała armia!
Użyliśmy sobie zimy.
Bez kontuzji się obyło.
Wracaliśmy dużą grupą.
Nagle komuś tak odbiło,
Że wezwał innych, aby mnie
Wrzucić do przydrożnej… zaspy.
Okazało się… nie zaspa,
Tylko… bryła ogromniasta,
Ale przyprószona śniegiem.
Co dalej, tego już nie wiem.
Obudziłem się w szpitalu
W wielkim „kapturze” na głowie.
Głupotę własnych kolegów
Przypłaciłem własnym zdrowiem.
Braki kadrowe
Jestem kadrową, więc muszę
Cały czas o to się starać,
By mieć najlepszą załogę.
Inaczej byłby to blamaż!
Teraz muszę poszukiwać
Pracownika marketingu.
Musi on być samodzielny
I znający prawa rynku.
Przez ponad cztery tygodnie
Przesiewania kandydatów
Byłam podłamana brakiem
Jakichkolwiek rezultatów.
Nikt sensowny się nie zgłosił,
A szef bardzo niecierpliwie
Oczekiwał pracownika,
Czemu się wcale nie dziwię.
Jak zatrudnię dyletanta,
To ja będę winna temu,
Że ze sprzedażą produkcji
Może być wiele problemów.
Coraz poważniej myślę,
Czy nie byłoby najlepiej
Zatrudnić pewnego „gościa”,
Co ma wtyczki w „szarej” strefie.
Chwalił się do mych znajomych,
Że w młodości z sukcesami
Handlował na „nielegalu”
Alkoholem i… dragami.
I był w tym aż tak dobry, że
Ludzie jeden przez drugiego
Chcieli kupować ten towar
Wyłącznie tylko od niego.
Świntuch
Od zawsze toczyłam boje
I to ciężkie z mym facetem
O to, że ciągle zaświnia
Naszą wspólną… toaletę.
Niby drobiazg, lecz powszechny.
Czytelniczki ten „ból” znają:
Faceci, no i mój także,
Deski moczą, jak sikają.
Nie chce mu się deski podnieść
I na nią sika, niestety.
Zawsze moczy prawie wszystko
Naokoło toalety.
Od tygodnia problem zniknął.
Ja bałam się go poruszyć.
Byłam mile zaskoczona
I szczęśliwa w głębi duszy.
Dziś sama to wyjaśniłam,
Bo odkryłam draństwo nowe.
On po prostu się załatwiał
Do.. miski umywalkowej!
Dorosłe bzdety
Moja o rok młodsza siostra
Czuje się niedoceniana.
Kłamie, że jest małym dzieckiem,
Żeby… być publikowana.
Uważa się za artystkę,
Lecz niedocenianą jeszcze.
Wciąż maluje i… maluje.
Ambicja ciągle Ją łechcze.
Wysyła swe rysuneczki
Do gazetki „Lego Friends”
I czasem je wydrukują.
Niewiele ma takich „szczęść”,
Lecz zawsze jest bardzo dumna,
Gdy załapie się na szpaltę
„Nadesłane przez Najmłodszych”
Publikowaną co czwartek.
Robi to już cztery lata.
Nikt z redakcji nie „zaskoczył”,
Że rysunki już zbyt długo
Czytelnikom „mydlą” oczy,
Że wciąż są jednakim tworem
Niewprawnej rączki dziecięcej.
Obrazki ciągle niezdarne,
A winny być coraz lepsze!
Przecież ta „mała dziewczynka”
To dorosła już kobieta!
Czy nikt z „państwa” redaktorów
Nie poznał się na tych bzdetach?
Gadać do sera
Jestem kelnerką w kawiarni.
Zwykle prawie komplet mamy.
Ale raz z pewnym klientem
Zostaliśmy nagle… sami!
Facet był dość specyficzny.
Rozejrzał się i powiedział:
„Nooo, w końcu się doczekałem,
Że sam z tobą będę siedział.
Czy wiesz, co ci teraz zrobię”?
Oblałam się zimnym potem,
Ale nie straciłam ducha.
Zdjęłam ze stopy pantofel
I postanowiłam się bronić
Przed grożącym mi napadem.
Lecz nagle zaschło mi w gardle,
Więc schowałam się za ladę.
On dokończył swoją kwestię:
„Zjem cię, tak jak zawsze jadam”
I wziął na łyżeczkę sernik,
Do którego dotąd… gadał.
Uśmiechał się przy tym błogo
I oczami mrugał nie raz.
Aż się na usta cisnęło:
Śmiał się jak głupi do sera…
Pojednanie
Mam słabe relacje z mamą.
To nietypowa kobieta.
Jest zaborcza i nieczuła.
Dla niej wszystko robię „nie tak”
Wyprowadziłam się z domu
Najszybciej, jak tylko mogłam.
Nie odzywałam się do niej.
Ona także milczy jak głaz.
Matka, to jednak Matka.
Pomyślałam, że spróbuję
Dać nam szansę na zbliżenie,
Lecz teraz bardzo żałuję.
Zaprosiłam ją do siebie
Z okazji moich urodzin.
Przyszła, ale się spóźniła
Tylko… około dwóch godzin!
Na wejściu duszkiem wypiła
Od razu pół szklanki wina
I wzięła się za swatanie,
(Wcale się z tym nie kryła),
Mojego narzeczonego
Z córką swojej koleżanki!
Tak wyglądała ugoda
W wykonaniu mojej matki.