Pociecha

Nasza jedyna Pociecha

W tym roku zdaje maturę.

Boi się, że jej nie zda, bo

Jeszcze wszystkiego nie umie.

 

Postanowiliśmy z Żoną,

Że mimo kłopotów z kasą

Sfinansujemy niezbędny,

Przedmaturalny „parasol”.

 

By opłacić „korki” z matmy,

Bo to w niej jest zagrożenie,

Wzięłam pożyczkę w PKO.

Pod specjalne poręczenie.

 

Ten wydatek był więc dla nas

Inwestycją za „nie swoje”.

Mimo to uradziliśmy

Sfinansować taki projekt.

 

Ale wnet się okazało,

Że pieniądze dla nas duże

Ufundowały naukę

„Pole dance[1]” – tańca na rurze!

 

Nie dziwcie się, że wokół tego

Robię zamieszanie takie.

Zrozumiałbym, gdyby nie to,

Że „Pociecha” jest chłopakiem!

[1] Pole dance – (ang) taniec na rurze

Ferie zimowe

Mamy poza miastem górkę.

Zimą jest tam  fajnie, kiedy

Szusujemy w dół na nartach

Daleko od ludzkich siedzib.

 

Nikomu nie przeszkadzamy.

Tylko narty i saneczki.

Szusują w dół sami chłopcy.

Sanną cieszą się dzieweczki.

 

Właśnie świeży śnieżek opadł.

Są warunki do zjeżdżania.

Na stok młodzież się wybrała.

Dużo nas tam. Cała armia!

 

Użyliśmy sobie zimy.

Bez kontuzji się obyło.

Wracaliśmy dużą grupą.

Nagle komuś tak odbiło,

Że wezwał innych, aby mnie

Wrzucić do przydrożnej… zaspy.

 

Okazało się… nie zaspa,

Tylko… bryła ogromniasta,

Ale przyprószona śniegiem.

Co dalej, tego już nie wiem.

 

Obudziłem się w szpitalu

W wielkim „kapturze” na głowie.

Głupotę własnych kolegów

Przypłaciłem własnym zdrowiem.

 

 

Braki kadrowe

Jestem kadrową, więc muszę

Cały czas o to się starać,

By mieć najlepszą załogę.

Inaczej byłby to blamaż!

 

Teraz muszę poszukiwać

Pracownika  marketingu.

Musi on być samodzielny

I znający prawa rynku.

 

Przez ponad cztery tygodnie

Przesiewania kandydatów

Byłam podłamana brakiem

Jakichkolwiek rezultatów.

 

Nikt sensowny się nie zgłosił,

A szef bardzo niecierpliwie

Oczekiwał pracownika,

Czemu się wcale nie dziwię.

 

Jak zatrudnię dyletanta,

To ja będę winna temu,

Że ze sprzedażą produkcji

Może być wiele problemów.

 

Coraz poważniej myślę,

Czy nie byłoby najlepiej

Zatrudnić pewnego „gościa”,

Co ma wtyczki w „szarej” strefie.

 

Chwalił się do mych znajomych,

Że w młodości z sukcesami

Handlował na „nielegalu”

Alkoholem i… dragami.

 

I był w tym aż tak dobry, że

Ludzie jeden przez drugiego

Chcieli kupować ten towar

Wyłącznie tylko od niego.

 

Świntuch

Od zawsze toczyłam boje

I to ciężkie z mym facetem

O to, że ciągle zaświnia

Naszą wspólną… toaletę.

 

Niby drobiazg, lecz powszechny.

Czytelniczki ten „ból” znają:

Faceci, no i mój także,

Deski moczą, jak sikają.

 

Nie chce mu się deski podnieść

I na nią sika, niestety.

Zawsze moczy prawie wszystko

Naokoło toalety.

 

Od tygodnia problem zniknął.

Ja bałam się go poruszyć.

Byłam mile zaskoczona

I szczęśliwa w głębi duszy.

 

Dziś sama to wyjaśniłam,

Bo odkryłam draństwo nowe.

On po prostu się załatwiał

Do.. miski umywalkowej!

 

 

Dorosłe bzdety

Moja o rok młodsza siostra

Czuje się niedoceniana.

Kłamie, że jest małym dzieckiem,

Żeby… być publikowana.

 

Uważa się za artystkę,

Lecz niedocenianą jeszcze.

Wciąż maluje i… maluje.

Ambicja ciągle Ją łechcze.

 

Wysyła swe rysuneczki

Do gazetki „Lego Friends”

I czasem je wydrukują.

Niewiele ma takich „szczęść”,

Lecz zawsze jest bardzo dumna,

Gdy załapie się na szpaltę

„Nadesłane przez Najmłodszych”

Publikowaną co czwartek.

 

Robi to już cztery lata.

Nikt z redakcji nie „zaskoczył”,

Że rysunki już zbyt długo

Czytelnikom „mydlą” oczy,

 

Że wciąż są jednakim tworem

Niewprawnej rączki dziecięcej.

Obrazki ciągle niezdarne,

A winny być coraz lepsze!

 

Przecież ta „mała dziewczynka”

To dorosła już kobieta!

Czy nikt z „państwa” redaktorów

Nie poznał się na tych bzdetach?

 

Gadać do sera

Jestem kelnerką w kawiarni.

Zwykle prawie komplet mamy.

Ale raz z pewnym klientem

Zostaliśmy nagle… sami!

 

Facet był dość specyficzny.

Rozejrzał się i powiedział:

„Nooo, w końcu się doczekałem,

Że sam z tobą będę siedział.

 

Czy wiesz, co ci teraz zrobię”?

Oblałam się zimnym potem,

Ale nie straciłam ducha.

Zdjęłam ze stopy pantofel

I postanowiłam się bronić

Przed grożącym mi napadem.

Lecz nagle zaschło mi w gardle,

Więc schowałam się za ladę.

 

On dokończył swoją kwestię:

„Zjem cię, tak jak zawsze jadam”

I wziął na łyżeczkę sernik,

Do którego dotąd… gadał.

 

Uśmiechał się przy tym błogo

I oczami mrugał nie raz.

Aż się na usta cisnęło:

Śmiał się jak głupi do sera…

 

Pojednanie

Mam słabe relacje z mamą.

To nietypowa kobieta.

Jest zaborcza i nieczuła.

Dla niej wszystko robię „nie tak”

 

Wyprowadziłam się z domu

Najszybciej, jak tylko mogłam.

Nie odzywałam się do niej.

Ona także milczy jak głaz.

 

Matka, to jednak Matka.

Pomyślałam, że spróbuję

Dać nam szansę na zbliżenie,

Lecz teraz bardzo żałuję.

 

Zaprosiłam ją do siebie

Z okazji moich urodzin.

Przyszła, ale się spóźniła

Tylko… około dwóch godzin!

 

Na wejściu duszkiem wypiła

Od razu pół szklanki wina

I wzięła się za swatanie,

(Wcale się z tym nie kryła),

Mojego narzeczonego

Z córką swojej koleżanki!

 

Tak wyglądała ugoda

W wykonaniu mojej matki.