Kilka lat temu mąż dostał
Od firmy auto służbowe.
Wcześnie jeździł nim dyrektor.
Ponieważ otrzymał nowe,
To dotychczas używane
Przekazał memu mężowi,
Czyli swojemu zastępcy –
Głównemu Inżynierowi.
Auto bez żadnej… obsady.
Jak inni użytkownicy
Będąc swym własnym kierowcą
Na siebie tylko mógł liczyć.
Mógł też, po koszcie paliwa,
Wóz prywatnie użytkować.
Zabrał nas więc na wakacje.
Wyprawa była… bombowa!
Dzieciaki były szczęśliwe
Zachwycone pięknym wozem,
A mój mąż jako kierowca
Sprawdzał się też nie najgorzej.
W drodze powrotnej byliśmy
W odwiedzinach u rodziny.
Wpadliśmy tylko na chwilkę.
Przy kawce z ciastem siedzimy.
Moje i siostry dzieciaki
Przy oknie bawią się w ciszy.
Nagle… nasz synek z zachwytem,
Do męża piskliwie krzyczy:
„Tato! Auto jedzie samo”, –
A głos ma aż nadto dźwięczny,
– Już nieomal jest pod bramą
Klucz do kłódki jest… konieczny”!
„Jedzie samo, jedzie samo”
To prawda wtedy jedynie,
Gdy cymbał taki jak ja
Zapomni o starej maksymie:
„Pamiętaj o tym, by zawsze,
I jest to wymóg konieczny,
Na okres postoju auta
Zaciągać hamulec ręczny”!