Kalkulacja

Odkąd w mojej okolicy

Ktoś skreślił główną wygraną

Moją dziewczynę ogarnął

Totolotkowy amok.

Jest zagorzałym graczem.

Obstawia wszystkie zakłady.

Chciałem ją utemperować,

Ale nie dawałem rady.

 

A jej nałóg się rozwija.

Dziś skreśliła pięć kuponów.

Te same liczby na wszystkich

Chciała wysłać po kryjomu!

Zauważyłem ten manewr.

Pytam, „Dlaczego te same”?

Przecież szanse tylko zwiększy

Z liczbami kombinowanie.

 

Patrzy na mnie jak na głupka,

W oczach ma ostrą przyganę.

„Jak to po co? Żeby zwiększyć

Możliwość Wielkiej Wygranej”!

Patologia

Wezwano mnie na rozmowę

Do szkoły mojego syna.

Nic nie chciano mi powiedzieć,

Kto i o co alarm wszczyna.

Dowiedziałem się jedynie,

Że to bardzo pilna sprawa

I pan dyrektor koniecznie

Mej obecności wymaga.

 

Wyrwałem się jakoś z pracy

I pojechałem do szkoły.

Tam już czekał dyrektor i

Zespół nie bardzo wesoły:

Znana mi wychowawczyni

I dwie bardzo elokwentne,

Wezwane przez dyrektora,

Panie z opieki społecznej.

 

Poznałem  powód wezwania:

Mój dziewięcioletni synek

Napaplał dzieciakom w szkole

O patologii w rodzinie.

Nagadał im, że ja każę

Jego bratu Emilowi

Spać samemu na podłodze

Niczym jakiemuś pieskowi.

W dodatku też zakazałem,

Żeby wchodził do łazienki,

Przez co on i mój syneczek

Doznają ciągłej udręki!

 

Szkoda tylko, że mój synuś

Nie wspomniał w żałosnej mowie,

Że Jego „brat Emil” to kot,

Zwykły, „rasowy” dachowiec

Trądzikowata

Odkąd sięga moja pamięć,

Zawsze miałam problem z cerą.

Trądzik na twarzy przez lata

Był mą udręką cholerną.

 

Leczyłam się oczywiście.

Stosowałam różne leki.

Jednak skóra była chora.

Miałam krosty i wycieki…

 

Jestem nowiutkim „słoikiem”,

Bo w Warszawie mam „robotę”.

Tu nowemu lekarzowi

Powierzyłam swą zgryzotę.

 

Wkrótce wykrył, że trądziku

Pozbyłam się lata temu,

A to, z czym obecnie walczę

To uczulenie od kremu,

Który wcierany przez lata

Nowych cierpień mi przysparzał,

A był mi przepisywany

Przez poprzedniego lekarza.

Kamerka

Jestem w pracy. Koniec roku,

Więc mam po łokcie roboty.

Dzwoni zapłakana babcia.

Nic nie słyszę tylko szlochy.

Zrozumiałam tylko tyle,

Że jej syn, a mój tatulek,

Oszalał, bo jej założył

Kamerkową miniaturę.

Ukrył ją chytrze w łazience.

Ledwo widoczna wśród kremów.

Nie dotykała jej jeszcze,

Żeby nie robić problemu.

 

Babcia bardzo lubi filmy

O policji, detektywach

I stąd wie, do jakich celów

Takich kamer się używa.

 

Zmuszona tą sytuacją

Wzięłam wolne i tam jadę.

Babcia drzwi mi otworzyła.

Liczko blade, oczy łzawe.

Była pewna, że kamerkę

Właśnie mój tata podłożył.

To on był u niej ostatnio,

Widzieli go lokatorzy.

 

Pokazała mi w łazience

Miejsce, gdzie „diabelstwo” leży.

Tak na oko to pasuje

Do babcinej hipotezy.

Wygląda to na kamerkę

Z racji koloru i kształtu,

Lecz naprawdę to jest tylko

Końcówka z… dezodorantu”.

Ten moment

Ciąża to wyjątkowy czas

Dla kobiety i jej związku.

Nowe, nieznane przeżycia,

Coraz więcej obowiązków.

Kiedy już się upewniłam,

Że jestem w odmiennym stanie,

Dopiero wtedy mężowi

Powiedziałam „o bocianie”.

 

Ucieszył się, że nareszcie

Rodzina nam się powiększy.

Nawet zamarzył, że synek

Będzie naszym dzieckiem pierwszym.

 

Dziś, kiedy wróciłam z pracy,

Była pustka w jego szafie,

A na stole kartka do mnie –

Taki zwykły, biały papier.

Pierwszy list od dziesięciu lat

Napisał do mnie małżonek:

„Mam kogoś. Teraz odchodzę.

Teraz jest właściwy moment”.

Sztuka?

Wystawiłam swoją pracę

Na wystawie młodych twórców.

To był wymóg, by wziąć udział

W drugim etapie konkursu.

 

Miałam dobre notowania,

Więc liczyłam na zwycięstwo.

Jednak byłam tylko druga.

Ten wynik był dla mnie klęską!

Tym większą, że zwyciężyło

Puste płótno o tytule

„Sztuka Wyobraźni”

Podpisane: Emanuel.

 

Ten ktoś zgarnął pięć tysięcy

I szansę na wystawienie

Wszystkich prac w dużej galerii

I niezłe wynagrodzenie!

Zachęta

Wynajmuję mały pokój

U pani przed sześćdziesiątką.

Jest rozwódką pełną życia,

Przy tym miłą i beztroską.

Prowadzi życie na luzie.

Sama przyjmuje i bywa.

U niej zawsze coś się dzieje.

Często słyszę „Vivat! Vivat”!

 

Ja też jestem po rozwodzie.

Nie mam swojego mieszkania,

Ale mam chandrę po związku.

Żyć spokojnie, to mój zamiar.

Z sympatyczną gospodynią

Zawsze się dogadujemy.

Bardzo często się wspieramy,

Kiedy są jakieś problemy.

 

Ostatnio miałam anginę

I ponad tydzień zwolnienia.

Ale po dwóch dniach choroby

Nie miałam nic do jedzenia.

Brakło mi siły. Musiałam

Prosić panią o przysługę,

Żeby mi kupiła w mieście

Choć chleb i kilka parówek.

Jakiś czas później wróciła.

Pełną torbę z zakupami

Dyskretnie pozostawiła

Tuż, tuż pod moimi drzwiami.

 

W środku było to, co chciałam,

Ale jeszcze oprócz tego

Coś, czego nie zamawiałam,

Zupełnie niespodzianego:

Piękna, seksowna bielizna

Oraz pluszowe kajdanki.

Duża paczka prezerwatyw

I coś w rodzaju nahajki.

 

Początkowo nie wiedziałam

Dla kogo tę rzeczy kupiła;

Czy dla siebie? Może dla mnie,

Żebym coś życiem zrobiła?

Teraz wiem, że ona dla mnie

Te „eroski” kupowała,

Bo miała na mnie oskomę,

O czym dotąd nie wiedziałam.

Spacerowicz

Spacerowałem po parku.

Usłyszałem, że przy bramie

Od dosyć długiej już chwili

Trwa poważne zamieszanie.

Agresywny pies – owczarek

Atakuje tam kolesia.

Z daleka widać, że z niego

Taki dość typowy dresiarz.

 

Kiedyś pracowałem z psami

Jako opiekun w schronisku.

Umiem się z nimi obchodzić.

Nie jestem żaden nowicjusz.

Odciągnąłem pieska na bok.

Uspokoił się po chwili,

Ale warczał wciąż na niego.

Tak jak ja czuł „woń promili”.

 

Nagle ten uratowany

Przywalił mi „fangę” w twarz

Z obiecanką, że uderzy

Mnie jeszcze niejeden raz,

Gdy zobaczy mego „kundla”

Biegającego bez smyczy,

Bo po parku spacerują

Tylko ludzie przyzwoici!

Desperatka

Rewolucja w mej rodzinie!

Babcia zostawiła dziadka

Po czterdziestu latach życia.

Dla mnie to była zagadka.

 

Wzięłam babunię na „spytki”.

Wydusiła, że „ma zamiar

Na nowo ułożyć życie,

I to jest początek dla zmian”!

 

Dziadek jest wprost załamany.

Zresztą trudno mu się dziwić.

Przez całe małżeńskie życie

Niczym babci nie uchybił.

 

Nikt też nie mógł się spodziewać

Tak desperackiego kroku

Po tej, która przez ćwierć wieku

Chodziła w tym samym koku!

Odporny

Mój mąż nie sprząta po sobie

Brudnych naczyń po jedzeniu.

Ma w nosie moje uwagi.

Po prostu śmierdzący leniuch!

 

Nie byłoby to tak straszne,

Gdyby jadał razem z nami.

On je w nietypowych porach,

Nawet w nocy też się karmi.

Zostawia na stole w kuchni

Pełno brudnych resztek jadła

I talerzy, kubków, sztućców…

Chyba tylko brak tu… diabła!

 

Koleżanka miała pomysł,

Bym mu stawiała strawę

W jego niemytych naczyniach,

Na obrus ze starych gazet.

 

Pomyślałam, że być może

Kumpelka dobrze doradza.

Zrobiłam. Brak jest efektów.

Całkiem mu to nie przeszkadza!