Łabędzica

Narzeczona proponuje,

By mój wieczór kawalerski

Trwał co najmniej cały tydzień,

Tak samo jak jej panieński.

Na ten okres damy sobie

Przyzwolenie na swobodę

W poderwaniu kogokolwiek

I przespaniu się z kimkolwiek.

Proponuje, żeby teraz,

Po raz ostatni przed ślubem,

Móc szalony tydzień spędzić.

O co chodzi? Nie rozumiem!

 

Ona także nie rozumie,

Że jestem temu przeciwny,

A mój sprzeciw w jej mniemaniu

Jest dla niej co najmniej dziwny.

Bo gdy się wyszalejemy,

To obojgu łatwiej będzie

Żyć w lojalności małżeńskiej

I być wiernym jak… łabędzie

Ze świecą na… komara!

Planowałem zrobić grilla

W ostatnią sobotę maja.

Pomyślałem, że na działce

Komarów już będzie zgraja.

Szukałem czegoś dobrego

W sklepach i nawet w aptece.

Zdecydowałem, że kupię.

Przeciw komarowe świece.

 

Grill się pali. Goście przyszli.

Wszystkie świece zapalone.

Niestety, mimo ochrony

Wielka chmara tych stworzonek.

Goście mocno pogryzieni

Opuścili mnie przed czasem

I sam zostałem na działce

Z zapasem pysznych kiełbasek.

 

Zaraz rano w poniedziałek

Byłem w markecie ze skargą,

Że mimo zapalonych świec

Był na działce wielki „sajgon”.

Te świece zamiast odstraszać

Tylko wabiły komary

I przyciągnęły na działkę

Niewyobrażalne chmary!

Zapytali, w jaki sposób

Użytkowaliśmy świece.

Mówię, że obstawiliśmy

Wokoło cały ganeczek.

Przecież w tym celu tam stały

By komary odstraszały!

 

Ze śmiechem mi wyjaśnili,

Że świece dobrze działały,

Bo są przeznaczone po to,

By właśnie je przyciągały.

I dlatego zawsze trzeba

Palić świece w odległości,

By odciągały komary

Od biesiadujących gości.

Swatka

Zmarła żona mego brata.

Młoda to była kobieta.

Oszczędzę bliższych szczegółów,

Bo byłbym popełnił nietakt.

 

Po pogrzebie, na cmentarzu

Doszła do Niego znajoma

I ni z gruszki, ni z pietruszki

Gadała jak nakręcona.

Zaczęła mu proponować,

Żeby zapoznał jej córkę,

Bo z niej bardzo dobra partia

I w dodatku… ma figurkę!

 

Brat był w takim wielkim szoku,

Że nie wiedział, co powiedzieć.

Rozpłakał się biedaczysko,

A baba za nim wciąż lezie.

Pogoniłem tą znajomą,

Bo to rzecz niewybaczalna,

Żeby w tych okolicznościach

Była aż taka nachalna.

 

Wieczorem do mnie dzwoniła

Bardzo mocno roztrzęsiona,

Że została dziś przeze mnie

Bezpodstawnie obrażona.

Przecież to jest człowiek wolny.

Ona córkę swatać musi,

Żeby jakaś lafirynda

Nie zabrała go Martusi.

Kosz weselny

Ślub mojej rodzonej siostry

Odbył się w zeszłą sobotę.

Wiedziała to, że mam zamiar

Prosić o rękę Dorotę.

Dorota, to ta dziewczyna,

Z którą chciałbym spędzić życie.

Zamierzałem się oświadczyć

Tak jak trzeba, należycie!

 

Siostra zaproponowała,

Że gdy będą oczepiny,

To wyrzuci bukiet ślubny

Prosto w ręce mej dziewczyny.

Ja zaś wykorzystam moment

I założę jej pierścionek.

 

Siostra dobrze wymyśliła,

Ale jedno przeoczyła.

Kiedy już rzuciła bukiet,

Ona raptem odskoczyła

Z krzykiem przechodzącym w skowyt:

„Nigdy w życiu! Nie ma mowy”!

Kto pierwszy?

Mieszkam na stałe w USA.

Mam polski dyplom lekarza

I żonę Amerykankę,

Którą poznałem „w bandażach”.

Będąc w Polsce u rodziny

Miała dość groźny wypadek,

A nasze pierwsze spotkanie

W Izbie Przyjęć było „krwawe”.

 

Tak się stało, że po roku

Pobraliśmy się i wtedy

Pojechałem z Nią do Stanów,

Ale jako „były medyk”.

Zatrudniłem się w szpitalu

Na etacie ratownika,

A po pracy buszowałem

Po medycznych podręcznikach.

Pracowałem, żeby spełnić

Ustalone wymagania,

By dyplom nostryfikować

Bez nadmiernego zwlekania.

 

Będę wreszcie rezydentem

W dużym szpitalu stanowym.

Poznaję przyszłych kolegów,

Gdyż nie chciałbym być „tym nowym”.

Kiedyś byłem w restauracji,

Gdzie Polaka spotkasz rzadko,

Spotkałem się z koleżanką,

Która właśnie w tym szpitalu

Jest naczelną pielęgniarką.

Po posiłku, już na luzie,

Przy małym kufelku piwa

Rozmawialiśmy po polsku

Żeby nikt nie podsłuchiwał.

Zapytałem, czy zna nowe

Komunikaty prasowe,

W których piszą, że co drugi

Obywatel tego kraju

Na pewno dostanie raka.

To jest powód, by wznieść larum!

 

Zauważyłem cynicznie,

Że ujmując statystycznie,

Jedno z nas dwojga z na pewno

Niebawem go będzie mieć.

Na co ona prawie krzycząc

Zaprzecza: „Co to, to nie”!

I wskazuje na człowieka

Siedzącego nieopodal

Mówiąc „A może lepiej on”!

„Nie, dziękuję” odrzekł… rodak.

Singielka

Kumpel z pracy mnie zaprosił

Po raz pierwszy na imprezę.

Było kilkanaście osób.

Nie znam ludzi. Sama siedzę.

 

W pewnej chwili podszedł do mnie

Jeden z obecnych tam gości.

Rozpoczął miłą rozmowę.

Już nie siedzę w samotności.

Prawił miłe komplementy,

Że mam fantastyczne włosy,

Figurę, a przede wszystkim

Obezwładniające oczy.

W pewnej chwili wybuchł śmiechem

I krztuszącym głosem stwierdził,

Że ma dość tego ściemniania.

Dłużej nie będzie się męczył!

 

Ja też tam nie posiedziałam.

Wyszłam z tej samczej meliny.

Nie wiedziałam, że są jeszcze

Takie wredne sk**wysyny.

Winny?

Szedłem spokojnie ulicą.

Byłem świadkiem, jak samochód

Potrąciłby małolatę

Na zebrze, zaraz po zmroku.

Weszła na czerwonym świetle

Zagapiona w telefonie.

Na szczęście któryś z przechodniów

Z boku doskoczył do niej.

Złapał za rękę dziewczynę

I ciągnął w stronę chodnika.

On uratował jej życie,

Tak ze zdarzenia wynika.

Dziewczynie upadł telefon

I dostał się pod opony.

Niestety. W jednym momencie

Został dokładnie zmiażdżony.

 

I cóż zrobiła dziewczyna?

Nie śmiała się. Nie płakała.

Nawet swojemu wybawcy

Słowem nie podziękowała,

Tylko na niego napadła

Prawie wszczynając z nim bójkę,

Bo była to jest jego wina,

Że upuściła komórkę.

Stringi

Szykując codzienne pranie

Znalazłam w koszyku stringi.

Przypuszczałam, że to nowy

Ciuch dwunastoletniej Kingi.

 

Muszę z nią dziś porozmawiać

„O tych sprawach” – pomyślałam.

Kiedy wróciła ze szkoły,

Zaraz je jej pokazałam.

Była zdziwiona pokazem.

Zaprzeczyła przy łez wtórze.

Przyłożyła je do bioder.

Rzeczywiście. Są za duże!

 

Przekonała mnie, lecz nadal

Zostały troski matczyne.

Niestety, smutki narosły

Po mojej rozmowie z… synem,

Egzamin “Bed Day”

Oblałem specjalizację,

Chociaż testy zaliczyłem.

Na teście było wręcz super.

Prawie sto punktów zdobyłem.

 

Na części ustnej dostałem

Dwa pytania z doktoratu

Mojej egzaminatorki.

I to jest przyczyna krachu.

 

Skąd ja znam takie szczegóły?

Sama mi to powiedziała.

Tak się składa, że na co dzień

Profesor to moja mama.

Ona mężczyznom przeszkadza,

(Taki rodzaj posłannictwa),

Żeby im bardzo utrudnić

Studiowanie położnictwa.

“Bad Day”

Gdy jedziemy z mężem autem,

Zawsze słuchamy radyjka.

Dość często wpada mi w ucho

Jakaś fajna melodyjka.

 

Dzisiaj „leciała” piosenka

Dosyć miła do słuchania.

Melodyjka wpada w ucho,

Lecz tekst do rozważań skłania.

„Bad Day” – to ten właśnie tytuł

Daniel Powter wykonywał.

Mój mąż wsłuchał się w jej słowa.

Tekst bardzo na niego wpływał…

 

Zamyślił się i po chwili,

Zwykle dosyć małomówny,

Rzekł „To powinni nam zagrać

Jako pierwszy taniec ślubny”.