Pięta achillesowa

Uważam się za mężczyznę,

Który daje sobie radę.

Jestem pilotem z zawodu.

Mam już trzydziestkę z okładem.

Posiadam duże mieszkanie

Z garażem, a w nim samochód.

Nawet rozwód mam za sobą,

Wolny jestem już od roku.

 

Lecz nigdy nie spamiętałem

I zawsze dzwonię do mamy,

Jak mam włączyć swoją pralkę…

Tak to już jest z mężczyznami…

Takie buty

Szukałem zimowych butów.

Nie mogłem znaleźć niczego,

Co byłoby w moim guście,

No i też niezbyt drogiego.

 

W końcu trafiłem na model

Który zamierzałem nosić.

Już chciałem pójść do sprzedawcy

O mniejszy numer poprosić.

 

Wtedy zaczepił mnie facet.

Wyglądał, jakby chciał się kłócić.

Jednak spytał dość uprzejmie:

„Czy mógłby pan oddać mój bucik”?

Przyjacielska niespodzianka

Ja z kilkoma kolesiami

Byliśmy u przyjaciela.

To był wieczór w ścisłym gronie,

Taki super męski relaks.

 

Było fajnie. Piwko, wino.

Brak mocnego alkoholu,

Bo kibice go nie piją

Podczas transmisji futbolu.

 

Jednak piwko robi swoje.

Jakoś doczekałem przerwy.

Pobiegłem do ubikacji,

Gdyż pęcherz mnie mocno gnębił.

 

Wielka ulga. Uff, wytrzymam

Drugą połowę spotkania.

Muszę tylko się pospieszyć,

Bo do drzwi puka kompania.

 

Pochyliłem się nad wanną.

Patrzę i oczom nie wierzę.

Tam leży obrączka żony

“Zgubiona dziś na spacerze”.

Lekarstwo

Jest już późno po południu.

Wracam zmęczony po pracy.

Pusto wokół. Późna pora.

W domach schowani rodacy.

Uwagę moją zwrócił pan

Stojący pod jednym z domów.

Strasznie kasłał, prawie rzęził.

Podszedłem, żeby mu pomóc.

Cały czas łapie powietrze

I czegoś w aktówce szuka.

Podczas kaszlu coś w niej znaleźć,

To skomplikowana sztuka.

 

Myślałem, że to astmatyk

Szuka tam inhalatora.

Kiedy znajdzie, już nie musi

Szukać pomocy doktora.

Chciałem wezwać pogotowie,

Lecz on gniewnie mnie ofukał.

Nie potrzebował pomocy,

Gdyż znalazł to, czego szukał.

 

Wyprostował się i westchnął

Patrząc z wdzięcznością w niebiosa,

Po czym wyciągnął zapałki

I… zapalił papierosa.

Dwie prawdy

Jesteśmy w trakcie rozwodu.

Chcieliśmy nasze małżeństwo

Zakończyć bardzo spokojnie,

Co zdarza się, lecz nieczęsto.

Ja dotrzymywałem słowa,

Ale ona rozgłaszała,

Że ją biłem nawet wtedy,

Gdy problemy z ciążą miała.

 

To nieprawda. Ja jej nigdy,

Przenigdy nie uderzyłem.

Przeciwnie. Gdy była w ciąży

Szczególnie troskliwy byłem.

 

Myślę, że rozpowszechniała

Te oskarżenia diabelskie

Tylko po to, żeby sąd mi

Zabrał prawa rodzicielskie.

A w dodatku chciała ukryć

To, że nie raz mnie zdradzała

I do dzisiaj nie jest pewna

Czyje dziecko w łonie miała.

Prezent życia

Chciałyśmy swojej szefowej

Dać prezent na urodziny.

Miało być coś z biżuterii.

W sklepach wybór jest olbrzymi.

 

By wyszukać nasz podarek

Przeglądałyśmy Internet,

Gdzie pełno jest propozycji.

Możliwości są bezmierne.

Oglądałyśmy łańcuszki,

Kolczyki, zawieszki, broszki.

Wreszcie jeden pierścionek

Wydał się nam cudny, boski.

 

Przedtem jednak koleżanki

Nabijały się z jednego

Pierścioneczka za sto złotych,

Ponoć „zaręczynowego”.

Tylko mnie nie było śmiesznie,

Bo w pierścionku rozpoznałam

Identyczny, co niedawno

Na zaręczyny dostałam.

 

Narzeczony, gdy go dawał,

Mówił, że to nie błyskotka,

Ale po prababci cenna

W jego rodzinie pamiątka.

Przechodzi w jego rodzinie

Po kolei na kobiety.

Ja go dostałam dlatego,

Że nie ma siostry, niestety.

Dylemat

Narzeczony mi powiedział,

Że moja siostra, ta młodsza,

Próbowała go poderwać,

Bo nie jest ode mnie gorsza.

Oczywiście jej odmówił,

Ale wtedy powiedziała,

Że on tego pożałuje,

Bo wtedy zrobi go „w wała”.

 

Wróciłam szybciej do domu,

Żeby z siostrą porozmawiać,

Ale ona przyszła do mnie

Przeciw niemu mnie nastawiać:

Że narzeczony już wcześniej

Dobierał się do niej nieraz,

Lecz najbardziej ordynarnie

Uczynił to właśnie teraz.

A w dodatku jeszcze groził,

Że gdy ze mną się ożeni,

To jej spokojniutkie życie

W piekło na ziemi zamieni.

 

Wierzę swemu chłopakowi.

Swojej siostrze także ufam.

Ale nie wiem, czy rozumu,

Diabli nadali

Dziś cała moja rodzina

Wyszła na duże zakupy.

Ja z dziewczyną zostaliśmy,

Marzyły nam się „wygłupy”.

 

W momencie, gdy rozebrani

Padliśmy na mój tapczanik

Odczułem, że w mym pokoju

Nie jesteśmy bez kompanii.

Coś się ruszyło przy biurku.

To mój brat siedział na krześle.

Nie sądziłem, że akurat

Jakiś diabeł nam go ześle.

 

Obrócił się w naszą stronę.

Z kotem wspartym o kolano.

Grubym głosem wypowiedział

Kwestię z filmu dobrze znaną:

“Witam pana, panie Bond”.

Zaraz musisz się pan ubrać

I na inny ruszać front,

A nie stać jak w Go go klubach.

Męska linia

Bardzo ciężko przechodziłam

Ciążę oraz rozwiązanie.

Mamy piękną, zdrową córcię,

Chociaż syneczek był w planie.

 

Ale wskutek komplikacji

Nie będę już mogła rodzić.

Nie dam męskiego potomka.

Nie wszyscy z tym chcą się zgodzić.

Mój mąż zażądał rozwodu

Nie bacząc na mą chorobę,

Bo nie mogę w żaden sposób

Przedłużyć linii rodowej.

 

Teraz w tej polskiej rodzinie

Ja tylko wszystkim zawadzam.

Cała familia małżonka

Solidarnie się z nim zgadza.

Zaskoczenie

Jestem lekarzem rodzinnym.

Tydzień temu do przychodni

Przyszli razem siostra z bratem

Bardzo do siebie podobni.

 

Dwulatek był przeziębiony,

Ale ta szesnastolatka

Zajmowała się braciszkiem

Jak najlepsza w świecie matka.

Mały wymagał leczenia.

Lecz, jak stanowią przepisy,

Rodzice muszą się zgodzić

Składając swoje podpisy.

 

Poprosiłem więc dzierlatkę,

By ściągnęła do mnie matkę.

Wzięła chłopca na kolana

Zaskoczona i zdziwiona.

Wyjaśniła mi, że matką

Chorego malca jest… ona.