Jak coś ma się stać…

Staram się o nową pracę.

Dzisiaj idę na rozmowę,

Ale pechowo zaspałem

I ogolić się nie mogę.

 

Zarost mam chyba trzydniowy.

Nie chcę wystąpić nieświeży.

Mógłbym przez to stracić szansę,

A tak bardzo mi zależy.

 

Wybiegłem natychmiast z domu.

Golarkę trzymam w kieszeni.

W tramwaju nią się ogolę,

Może mój pech się odmieni.

 

Pasażerowie zdumieni.

Niektórych to zszokowało.

Nie zważałem na nikogo,

Żeby tylko się udało!

 

Golę się jak najdokładniej.

Gładkie lico mi pomoże.

Nagle stop! Padła bateria.

Zarost pozostał. O Boże!

By uratować swą szansę

Wzywam Imienia Bożego,

Lecz niestety. Zadziałało

Wsławione „Prawo Murphy’ego”.

Przez telefon

Szedłem sobie spokojniutko

Po parku późnym wieczorem.

Nagle usłyszałem „dryń, dryń”;

Zaskoczenie dosyć spore.

 

Wydawał je jakiś menel

W obszarpanym, brudnym dresie.

Zignorowałem go licząc,

Że się w końcu sam wyniesie.

A on krzyknął do mnie: „Ku**a!

Odbierz telefon, ofiaro”!

„Odebrałem” krzycząc: „Halo”!

On: „Za halo w mordę walą”!

I dał upust swoim nerwom

Spuszczając mi niezłe… wpi***ol!

Łebek

Wychodziłem podchmielony

Z imprezy u koleżanki.

Półmrok, bo na starych schodach

Świecą tylko dwa „kaganki”.

 

Wtedy spotkałem staruszka,

Jak pieska do piersi tulił.

Dość ciężko wchodził na górę.

Ten widok mnie wprost rozczulił.

„Cześć koleżko”- Mówię do psa.

Sięgnąłem ręką do łebka,

Ale tylko pogłaskałem…

Bochenek suchego chlebka.

Była sobie kolekcja…

Przez prawie całe me życie

Zbierałem małe figurki.

Prawie trzysta egzemplarzy

Zdobiło regał i półki.

Tancerka sprzed dwustu lat

Moją kolekcję wieńczy.

Wartość kolekcji oceniam

Na kilkanaście tysięcy.

Posiadam cenne okazy

Z limitowanych serii,

Unikaty i kurioza

Pojedynczo lub w galerii.

Każda figurka jest jeszcze

Fabrycznie opakowana,

A moja cała kolekcja

Pilnie skatalogowana.

 

Piszę, że „mam”, ale miałem,

Bo gdy na kurs pojechałem,

To mama wszystkie „zabawki”

Zaniosła do domu dziecka.

Po kolekcji nie została

Nawet najmniejsza laleczka!

 

„Chociaż niektóre te graty

Były już tak strasznie stare,

Chciałam dzieciakom z „bidula”

Dać chociaż taki podarek”,

Tłumaczyła mi matula.

Ławeczka

Siedziałem na ławce w parku.

Czekałem na moją dziewczynę.

Z nudów włączyłem telefon

Szukając jakichś nowinek.

 

W pewnej chwili na mą ławkę

Przysiadło się dwóch chłopaków.

Gdy zaczęli się całować,

Miałem uczucie niesmaku.

Całując jeden drugiego

Zerkali na mnie uważnie

Pieszcząc się na mych oczach

Coraz to bardziej odważnie.

 

Na różne postawy ludzkie

Jestem wręcz tolerancyjny,

Lecz publiczny pokaz seksu

Nie jest dla mnie atrakcyjny.

Takie popisy miłosne

Są dla mnie bardzo żałosne.

 

Wstałem, żeby się gdzieś przesiąść.

Za mną słyszę wiele obelg.

Nawet zostałem nazwany

Pie***lonym homofobem.

Dziecko “w drodze”

Od roku mieszkam z chłopakiem.

Przedtem u rodziców „siedział”.

Ze mną było mu tak dobrze,

Że rzadko ich w domu odwiedzał.

Oni też się nie kwapili,

Żeby do nas przyjść z wizytą.

Nie chcemy jeszcze się żenić.

Czy to jest ansą ukrytą?

Chyba nie, bo gdy zadzwonił,

To bardzo się ucieszyli

I na niedzielny obiadek

Do siebie nas zaprosili.

 

Dawno nie widziałam mamy.

Zdziwiłam się widząc brzuszek.

Czyżby ciąża? – pomyślałam,

Pogratulować jej muszę!

Nim coś rzekłam, sama mówi,

Że oczekuje bobaska.

Ja wskazując na jej brzuszek

Powiedziałam: „Boża łaska”!

„Który miesiąc”?, dalej pytam,

Bo brzuszek ma dosyć duży.

Patrzy na mnie ze zdziwieniem,

Widzę, że coś się w niej burzy.

Po chwili, już z rozbawieniem,

Na ucho mi powiedziała,

Że właśnie zgodę sądu na

Adopcję dziecka dostała.

Stylowa przegrana

W mojej firmie, gdzie pracuję

Jest wakat na menedżera.

Dyrektor oddziału oznajmił,

Że będziemy go wybierać.

Zagłosujemy na kogoś,

Kogo znamy, szanujemy.

Najlepszego spośród siebie

Menedżerem wybierzemy.

 

Koledzy mnie namówili,

Żebym ja też kandydował.

Długo się zastanawiałem,

W końcu wyzbyłem się obaw.

Chciałem wygrać w dobrym stylu.

Miałem swą kontrkandydatkę,

A więc bez żadnych oporów

Głos oddałem na Agatkę.

 

Wynik pocztą pantoflową

Jeszcze w nocy do mnie doszedł.

Nie zostanę menedżerem,

Gdyż przegrałem… jednym głosem.

Błazenek

Pracuję w firmie handlowej.

Jeden z naszych pracowników

Dostał rybki – trzy błazenki

W upominku od Anglików.

To nasi stali partnerzy

Import – Export z Manchesteru .

Zawarł z nimi duży kontrakt

Z wykorzystaniem barteru.

Postanowiliśmy z kumplami,

By rybki zostały u nas,

A ich domkiem będzie piękna

Akwarystyczna laguna.

Jeden z nich zaproponował,

By rybkom nadać imiona:

Sara, Pamela i Fabian –

Każda rybeczka ochrzczona!

Ja zrobiłem krzywą minę

Mówiąc, że są zbyt „nadęte”

I takie nowobogackie.

Polskie imiona są piękne!

Z min kolegów wyczytałem,

Że popełniam wielki nietakt.

Chyba jedyny nie znałem

Imion dzieci swego szefa!

Małpiszon

Jestem w związku już trzy lata.

Bardzo dobrze nam ze sobą.

Nie wiem czemu, lecz nasz związek

Przeszkadza wielu osobom.

 

Moja dziewczyna onegdaj

Świętowała urodziny.

Już drugi raz jako para

Dość hucznie je obchodzimy.

Na swe konto na Facebooku

Wiele życzeń otrzymała.

Cieszyłbym się z tego faktu,

Gdyby większość z nich nie brzmiała:

„…i żebyś w końcu znalazła

Fajnego chłopa dla siebie,

Bo ten twój, wciąż aktualny,

Dotąd jeszcze tkwi na drzewie”.

Co mam robić?

Szliśmy radośnie ulicą

Razem z moją ukochaną.

Zamierzałem się oświadczyć,

Bo ta dziewczyna to anioł!

 

Chciałem klęknąć tu i teraz,

Ale nawet nie wiem, kiedy

Dopadł mnie napad paniki.

Chyba potrzebny był medyk,

Bo zrobiło mi się ciemno

I wyrżnąłem w chodnik głową.

Gdy ocknąłem się z omdlenia

Zobaczyłem, że tuż obok

Leżała także ma luba

Nieprzytomna z przerażenia.

 

Ktoś nas znalazł w takim stanie

I przywołał pogotowie.

Jednak najpierw skradł pierścionek.

No i co ja teraz zrobię?