Dołek

Mam dwóch bliźniaczych synalków.

Są niesforni, choć kochani.

Zawsze razem rozrabiają,

Są na siebie wręcz skazani.

Tak przepełnieni energią,

Że trudno z nimi wytrzymać.

Dziś już miałam tego dosyć.

Musiałam chłopców powstrzymać.

 

Obiecałam, że jeżeli

Z tyłu domku dół wykopią,

To znajdą ukryte skarby

Schowane kiedyś głęboko.

 

Kopali chyba godzinę.

Nagle słyszę wrzask radości.

Wykopali pudełeczko,

W którym były małe kości.

Zaraz pobiegłam do dzieci.

Teraz sobie przypomniałam,

Że w dzieciństwie zdechł mi chomik

I tutaj go zakopałam.

Miko-jajki

Gorący okres grudniowy.

Sklepy skrzą się gwiazdeczkami.

Nawet tramwaje uległy

Nastrojowi przed Świętami.

 

Jechałem gdzieś na zakupy.

Aż tu nagle niezły bajer,

Bo wsiedli na przedni pomost

Trzej weseli „mikołaje”.

Ludzie, gdy ich zobaczyli,

Zaczęli się z nich podśmiewać,

Gdyż byli trochę niechlujni,

Jakby przyszli prosto z chlewa.

 

Jaka była ich reakcja?

 „Ha, ha, ha, ha… – się zaśmieli –

Bileciki wszystkich państwa

W prezencie… skontrolujemy”!

Przykład

Przyszła do mnie zapłakana

Córeczka ze śliwką w dłoni.

Mówi, że śliweczka mokra

I tata zjeść ją zabronił.

 

Powiedziałam, że nie szkodzi,

Kiedy śliwka jest obślizgła.

By pokazać, że jeść można,

Kąsek śliweczki odgryzłam.

 

Mała wtedy wykrzyczała:

„Mamo nieeee! Ją trzeba umyć,

Bo ona się pomoczyła

W siuśkach Misi, naszej suni”.

Zguba

Jestem w galerii handlowej

Czymś w rodzaju ochroniarza.

Często nudzę się w robocie,

Ale czasem coś się zdarza.

 

Dziś na przykład, jakaś pani

Znalazła portfel w galerii,

Który leżał na posadzce

Tuż obok włoskiej pizzerii.

Prosiła, żeby ogłosić,

Że zguba jest do odbioru,

By ten ktoś, co ją zgubił, nie

Smucił się tego wieczoru.

 

Podziękowałem tej pani

Za to, że oddała zgubę.

Potem sprawdziłem, czy w środku

Nie znajdę jakichś wskazówek.

Była tam legitymacja

Szkolna ładnej nastolatki,

Dwie nowe prezerwatywy

I nieświeże, damskie gatki.

Jak bracia

Rodzice wprost uwielbiają

Moją, już byłą, dziewczynę.

Wiedziałem to trochę wcześniej,

Lecz dziś poznałem przyczynę.

Kiedy nagle mnie rzuciła,

Żeby związać się z mym bratem,

To matka dla tego związku

Była najgorliwszym swatem!

Złożyła jej gratulacje,

Że już nareszcie zmądrzała

I z moim młodszym braciszkiem

Zamiast ze mną się związała.

Ojciec także dodał swoje

I się z krytyką dołączył

Mówiąc, że już dawno wiedział,

Że to w ten sposób się skończy.

Brat zamieszkał z moją byłą.

Ja zostałem z rodzicami

Udając, że już w porządku

Wszystko jest pomiędzy nami.

Teraz nie dość, żem samotny,

Mają jeszcze ze mnie świadka

Ich rodzinnej szczęśliwości

Na weekendowych obiadkach.

Mam nieodparte wrażenie,

A nawet pewność bankową,

Że rodzice mnie i brata

Nie kochają jednakowo.

Szczęściarz

Miałem fiata, już staruszka.

Rocznik – z ubiegłego wieku.

Sypał się już, ale jeździł.

Nie znałem jego przebiegu.

 

Auto bardzo wysłużone

Miało już dziury w podłodze.

Widać było rdzawe blachy

I dużo innych uszkodzeń.

Amortyzator pogięty.

Resor także nadłamany.

Silnik krztusił się dość często,

Gdyż gaźnik też był sterany.

 

Dałem auto handlarzowi

Za sto pięćdziesiąt złotówek.

Jak odzyska jakieś części,

To zarobi kilka dniówek.

 

Następnego dnia szukałem

Ofert, by kupić samochód.

Tropiłem fiata, gdyż zawsze

Jeżdżę samochodem Włochów.

 

Znany mi portal aukcyjny

Zawsze ma dobrą ofertę.

Tam wszcząłem poszukiwania

I znalazłem. Auto perfekt!

Kolor, marka – tak jak chciałem.

Nawet cena nie największa.

 

Były fotki. Obejrzałem

Nawet fotografie wnętrza.

Na desce rozdzielczej widać

Ryngraf z Krzysztofem, co tata

  Sam go przykręcił przed laty,

Gdy jeszcze używał „grata”.

 

Przecież to jest mój samochód,

Który sprzedałem na części.

Temu, kto go znowu kupi,

To naprawdę się „poszczęści”.

Drobna nieścisłość

Mój szef to chyba choleryk.

Dzisiaj prawie dziesięć minut

Wymyślał mi od najgorszych

Ten wymuskany ordynus.

Zagroził, że jak jeszcze raz

Nie okażę mu respektu,

To wywali mnie z roboty

Bez najmniejszego pretekstu.

 

Co ja takiego zrobiłem?

Czym się aż tak naraziłem?

Zwróciłem uwagę, że w mailu

Wysyłanym do klienta

Pewne dane szef zapisał

Nie w promilach, a w procentach.

Kryterium

Jutro ważny dzień w mym życiu.

Mam egzamin komisyjny

Z wychowania fizycznego

W trybie iście awaryjnym.

 

Tak się stało, że w większości

Przedmiotów przedmaturalnych

Objęty byłem w tym roku

Tokiem indywidualnym.

Związane to było z tym, że

Nie mogłem do szkoły chodzić.

Przyczyny znał Pan Kurator

I to on się na to zgodził.

 

Mam przystąpić do matury.

Zostałem sklasyfikowany

Ze wszystkich prawie przedmiotów.

Wf krzyżuje me plany!

Muszę zdać kwalifikacje,

Bo mam „dużą nieobecność”

Oraz „dysfunkcję ruchową”.

Czy to oznacza kalectwo?

 

Jestem w kadrze olimpijskiej

Oraz wicemistrzem Polski

We florecie, w klasie junior,

W grupie sportów amatorskich.

Jeździłem na zgrupowania,

Uczestniczyłem w zawodach.

Stąd specjalny tok nauki

No i Kuratorium zgoda.

 

Mam gwarantowany indeks

Na dowolną AWF.

Więc dlaczego dziś z Wf-u

Chcą egzaminować mnie?

Frytki

Wstąpiłem do Mc Donalda

Na krótki lunch w przerwie w pracy.

Ciasno, bo o tej porze też

„Lanczują” inni rodacy.

Wiecie, jak wygląda lada,

Kiedy gości przy niej „kupa”.

Talerze, wielkich tac stosy,

Gdzieniegdzie rozlana zupa…

 

Ludzie spieszą się, więc każdy

Na „wyprzódki” krzyczy, co chce.

By go obsługa słyszała

Pcha się pomagając łokciem.

 

Gdy nadeszła moja kolej,

Złożyłam swe zamówienie.

Ciężko mi było czekać,

Bo byłam głodna szalenie.

Wtedy zadzwonił telefon.

Na linii Janek – siostrzeniec –

Chciał troszkę ze mną pogadać,

Bo mu nudno na basenie.

 

Podczas rozmowy zoczyłam

Przede mną tackę z frytkami.

Zaczęłam szybko podjadać

Wybierając je palcami.

Wtedy, gdy byłam zajęta

Chrupiących frytek jedzeniem,

Podłożono mi kanapkę

Niezgodną z mym zamówieniem.

 

Już chciałam zaprotestować,

Bo nie prosiłam śniadania,

Kiedy facet, co stał obok,

Warknął, że to jego dania.

Zabrał tackę i czym prędzej

Odszedł tam, gdzie mógł najdalej,

A ja zostałam przy ladzie

Liżąc otłuszczony palec.

 

Do dzisiaj się zastanawiam,

Komu było bardziej głupio:

Jemu, że jego śniadanie

Nieznani bezczelnie chrupią,

Czy mnie, że nie uważałam

I choć nieświadomie, ale

Nie swoje frytki schrupałam

Pchając łapska w cudzy talerz.

Sarmaci

Na anglojęzycznym forum

Jacyś ludzie się kłócili,

Czy nas Polaków do Słowian

Także by zaliczyli.

Przyłączyłem się do grupy

I sobie zażartowałem,

Że Polacy to Sarmaci.

Bliższych danych nie podałem.

 

A na forum wręcz zawrzało.

Wyzwano mnie od idiotów.

Nawet ktoś chciał mnie zastrzelić…

To głos polskich patriotów.

Oczywiście te bełkoty

Były pisane po polsku

Z pewną nutką sarmatyzmu,

Ściśle mówiąc… po warcholsku.