Na ratunek

Mój brat jest weterynarzem.

Wiele przypadków ciekawych

Spotyka w czasie praktyki.

Czasem są to dziwne sprawy.

 

Ostatnio miał imieniny.

Siedzieliśmy przy wódeczce.

Prosiłem, by nam przedstawił

Zdarzenie najbardziej… śmieszne.

 

Opowiedział więc, jak kiedyś

Pani telefonowała,

Że jej mała suczka – Pipi

„Okropnie zwymiotowała”.

 

Kazał Jej zaraz przyjechać.

Babeczka taksi wezwała

I po dziesięciu minutach

Do przychodni przyjechała…

Z torebką pełną wymiocin.

Psa  w domu pozostawiła,

Bo… „psina po tym rzyganiu

Bardzo osłabiona była”…

 

 

Parszywe życie

Ma dziewczyna jest weganką.

Mnie to wcale nie przeszkadza.

Ona też nie ma problemu,

Gdy „mięskiem” sobie dogadzam.

 

Lecz wczoraj wprost powiedziała,

Że gdyby wybierać miała

Między życiem mym a zwierza,

To… bydlątko by wybrała!

 

Nie wiedziałem, że weganizm

To orientacja aż tak zła.

Szkoda, że mnie nie traktuje

Tak  jak sparszywiałego psa!

Twardziel

Po miłej imprezie rodzinnej

Pomagałem żonie sprzątać.

Lubię Ją poobserwować,

Bo bardzo seksy się krząta.

 

Marny ze mnie jest pomagier.

W tej robocie jestem „kiepski”,

Bo robię wszystko niezdarnie,

Jak bym nie miał „piątej klepki”.

 

Wszedłem cichutko do kuchni.

Właśnie lodówkę czyściła.

Tylko majteczki widziałem,

Tak bardzo się pochyliła.

 

Poklepałem po tyłeczku

Mrucząc głośno „ale fajnie”…

Była cisza, ale krzyki

Rozległy się momentalnie.

 

Rozpoznałam je natychmiast.

Za mną stała… moja żona,

A przede mną ma teściowa

Bardzo czegoś przestraszona.

 

Lecz nie jestem pewny tego,

Kto z tej trójki był najbardziej

Przestraszony i zdumiony.

Chyba ja, największy „twardziel”!

 

 

 

 

Niespodzianka

Dziś mój chłopak mi oświadczył,

Że nie możemy się spotkać,

Bo chyba się gdzieś przeziębił

I złapała go… „dygotka”.

 

Położył się już do łóżka.

Połknął aż dwie aspiryny.

Czuje się bardzo słabiutko,

Bolał, że nie jestem przy Nim.

 

Wzruszyła mnie jego boleść,

Więc Mu rosołek zrobiłam

I pojechałam do Niego,

Bo też troszkę się… stęskniłam.

 

Miałam klucze, więc po cichu

Weszłam, patrzę, a tam… ostro!

To ja miałam niespodziankę…

Nakryłam Go z… moją siostrą!

 

Ona nie ma prawa jazdy,

Więc nie mogła jechała sama.

Ktoś Ją musiał przywieźć,

A była to… moja mama!

 

Calineczka

Nie za dużo Bozia dała

Centymetrów pod mą główką.

Prosto z mostu rzec tu muszę:

Jestem kobietą… malutką.

 

W sklepach częstokroć korzystam

Z pomocy nieznanych osób,

By z półek sięgnąć zakupy,

Bo inaczej wprost nie sposób.

 

Ostatnio, jak byłam w sklepie,

Kogoś poprosić musiałam,

O podanie z górnej półki,

Bo sama nie dosięgałam.

 

Sądziłam, że pan po prostu

Poda mi to do koszyka,

A On mnie niespodziewanie

Pod pachy oburącz chwyta

I… podnosi niczym piórko.

Po prostu On mnie podsadził

I podtrzymując mnie w górze

Tubalnym głosem poradził:

 

„Weź to, co Ci jest potrzebne,

A jak będzie trzeba, to Cię

Chętnie podsadzę ponownie,

Bo jesteś lekka jak kocię…

Święte prawo

Miałam niedawno podejście

Do egzaminu z jazdy.

Teorię wcześniej już zdałam,

Chociaż nie zdawał go każdy.

 

Plac zaliczyłam bezbłędnie.

Jazdę miejską rozpoczęłam

Od „kołowania” po rondzie,

A potem w korku utknęłam.

 

Że byłam zdenerwowana,

To każdy szofer wyczuwa.

Na dodatek deszczyk padał

I szybę przednią „zapluwał”.

 

Pół godziny jazdy w stresie

I przy fatalnej pogodzie,

To dla młodego kierowcy

Nie są warunki na co dzień.

 

Była taka sytuacja:

Ruszam na światłach (zielonych),

Lecz zauważyłam fiata,

Jadącego z prawej strony.

 

On na czerwonym sygnale,

Wjechał na to skrzyżowanie

I groziło tym, że może

Najechać, gdy ruszę, na mnie.

 

Jak tylko zjechałam z ronda

Egzamin został przerwany,

A tym samym test praktyczny

Z jazdy po mieście – nie zdany!

 

A dlaczego ta decyzja?

Bo ja byłam… przestraszona!

Powinnam była pojechać,

A ja… stałam nieruchoma!

 

Przecież byłem „na pierwszeństwie”

Więc jechać dalej powinnam.

W razie kolizji za stłuczkę

To nie ja byłabym winna.

 

Chęć uniknięcia zderzenia

Nie jest żadnym argumentem.

Prawo pierwszeństwa dla wszystkich

Musi być jednako święte!

 

 

 

Weryfikacja

Czekałem na zaproszenie

Siedząc w pustej poczekalni.

Staram się właśnie o pracę.

Chyba będę dziś ostatni.

 

Wreszcie drzwi się otworzyły.

Wychodzącego kadrowy

Żegnał miło i serdecznie

Takimi mniej więcej słowy:

 

„Na dwieście procent pan ją ma”…

(W domyśle tę nową posadę.)

A zresztą  w sprawie szczegółów

Zadzwonimy już niebawem”.

 

Gdy już wyszedł, to kadrowy

Zaprosił mnie na rozmowę.

Tak mnie to zdenerwowało,

Że wyszedłem „na niemowę”.

 

Kończąc spotkanie kadrowy

Podając uprzejmie rękę

Powiedział do mnie, że chciałby

Ponownie „odegrać tę scenkę”,

Mówiąc mi, że mam tę pracę

Jak w banku, tak na pewniaka,

By zobaczyć, jak to wpłynie

Na nowego kandydata.

 

Mówił to dotąd każdemu,

By sprawdzić, kto mimo wszystko

Nie spasuje i znów będzie

Walczyć o to stanowisko.

 

Szalony?

Mój pięcioletni syneczek

Nie mógł zasnąć, więc zacząłem

Wymyślać Mu historyjki.

Na szczyt absurdu się „wspiąłem”.

 

A On ciągle nie zasypiał,

Tylko zapytał mnie: „Powiedz,

Dlaczego Ty  nie możesz być

Taki, jak inni ojcowie?.

 

Zdziwił mnie takim pytaniem,

Więc spytałem, „Co rozumiesz

Przez to, no bo ja w tej chwili

Odpowiedzieć Ci nie umiem”.

 

W odpowiedzi usłyszałem:

„Chciałbym żebyś był fajniejszy,

Bo jesteś trochę do kitu,

A pragnę, żebyś był „krejzi”.

 

Żegnaj lato na…

Latem wraz z koleżankami

Byłam w egzotycznym kraju,

Tam gdzie dorośli i dzieci

Skąpo ubrani biegają.

 

My się dostosowałyśmy

Ubiorem i… makijażem

Tak, że polskie pozostały

Tylko blond włosy i twarze.

 

Korzystamy ze słoneczka.

Jest wesoło, paczka fajna,

Ale jednak czegoś jest brak;

Bez „chłopców” licha ferajna.

 

Uradziłyśmy, że trzeba

„Zaliczyć coś” w te wakacje.

Niewinny romans w tropikach

To przecież  żadne dewiacje.

 

Bywałyśmy w różnych klubach.

Czasami nawet do rana

Tańczyłyśmy, śpiewałyśmy;

To wcale nie były… tanga!

 

Pod koniec wakacji byłam

Już trochę… zrezygnowana

I poszłam do restauracji

Zupełnym przypadkiem – sama.

 

Przestałam już myśleć o tym,

Że jeszcze się w kimś zakocham,

Ale nieoczekiwanie

Wpadł mi w oko fajny chłopak!

 

Gadaliśmy kilka godzin,

Do klubu poszliśmy potem.

Tam wstawiłam się troszeczkę.

On zasugerował … motel.

 

Na miejscu się okazało,

Że mój „gładysz” to… policjant.

Pokazuje mi odznakę,

Kajdankami ręce ściska…

 

Bo w tym kraju prostytucja

Jest zdelegalizowana.

To facet z „obyczajówki”!

Bardzo szybko wytrzeźwiałam.

 

Ostatecznie się udało

Dowieść tego, że nie jestem

Prostytutką, ale gościem

W tym  „zaczarowanym” mieście.

 

Ale tych dwóch dni spędzonych

W obskurnej celi z ćpunkami

Nikt mi już nie wynagrodzi.

Dobrze, że lato za nami!!!

Dwie połówki

Zakochałam się na zabój.

W bardzo przystojnym kolesiu.

On niczym nie przypominał

Znanych mi dotąd „obwiesiów”.

 

W pewnej chwili niespodzianie

Wpadło do mej małej główki,

Że pasujemy do siebie

Jak jabłuszka dwie połówki!

 

Czar prysł, kiedy On przedstawił

Mnie swym obojgu rodzicom.

Okazało się, że matka

Jest cholerną „piekielnicą”.

 

Znałam ją z poprzedniej firmy,

Z której za to wyleciała,

Że prześladowała ludzi:

Dokuczała, sekowała…

 

Zupełnie nie kryłam się z tym,

Że to ja na nią doniosłam.

Natychmiast mnie rozpoznała,

Stała butna i… wyniosła.

 

Odwróciła się na pięcie.

Nawet ręki nie podała.

Zrozumiałam, że „połówki”

Po prostu… poszatkowała.