Cena

Nowe mieszkanko kupiłem,

Więc żeby zamieszkać wreszcie

Trzeba było dosyć szybko

Porozumieć się z mym teściem.

 

Rodzinnymi kanałami

Dotarł do swojej kuzynki,

Której pasierb jest stolarzem,

Co nie tylko zbija skrzynki.

 

Miał atuty niebywałe,

Bo w „stolarce” życie całe

Przepracował był sumiennie,

Wskazania wręcz doskonałe!

 

Warunki też były dobre.

Nie szukałem innych ofert.

Po kosztach, szybko, bez zwłoki

On wykona te robotę.

 

Rodzice także uznali,

Że żadnych uwag nie mają

I żeby dostał zlecenie

Oni w pełni się zgadzają.

 

A ów mistrz w swoim zawodzie

Zawalił wszystkie terminy.

Spóźnił się o dwa miesiące,

Podobno nie z jego winy.

Ponad to część mebli miała

Zupełnie inne forniry

Niż to było ustalone

W dodatku… nie z jego winy.

 

Oprócz tego szafy do wnęk

Miały inne gabaryty

I nie mieściły się w nisze,

Bo za grube były… płyty!

 

On nie zrozumiał problemu,

O co to  nasze zrzędzenie,

Bo uczciwie zrobił więcej

Za tę samą przecież cenę.

 

Porównanie

Już kilkukrotnie słyszałam

Jak synowa porównuje

Swego syna do… Adama

I nawet z Niego… dworuje.

 

Adam, to kolega wnuka,

Najlepszy przyjaciel Jego.

Chociaż są zupełnie różni,

To kamraci „na całego”!

 

To mi się nie podobało,

Ale Jej nic nie mówiłam,

Bo nie chciałam się odzywać,

Gdyż  jest szczególnie drażliwa.

 

Synowa bardzo nie lubi,

Kiedy wtrącam się do dzieci.

Nie przyjmuje żadnych uwag

Ode mnie i osób trzecich.

 

Wnuk najwidoczniej miał także

Już dość matczynej krytyki,

Bo zwrócił matce uwagę

Na niestosowne praktyki.

 

Szczególnie na to, że mama

Bywała niesprawiedliwa

Porównując Go z Adamem.

Według Niej Adam to… dziwak.

 

Synowa zaraz spytała:

„A niby dlaczego tak sądzisz”?

Odpowiedział: „Czy nie widzisz,

Żeś podobna jest do zołzy”?

 

Dodał jeszcze rezolutnie,

Że

Adam jest całkiem inny

Niż w wyobraźni Mamusi

I nie On jest temu winny.

 

A rodziców ma w porządku:

Wysportowanych, majętnych,

Spokojnych, zrównoważonych

No i… bardzo inteligentnych.

 

Nigdy od nich nie usłyszał

Krytycznych uwag o nikim,

A mama w stronę Adama

Zawsze ma jakieś  przytyki”.

 

Nie wiem, czy moja synowa

Zmieni swe postępowanie

I „perora” mego Wnuka

Wywrze jakiś skutek na Niej.

 

Liczę na to, że przemyśli

Ten  dotychczasowy blamaż

I zmieni swój stosunek

Do kumpla wnuka – Adama.

 

 

Ale kino…

Gdy znów otworzono kina

Po drugim szczycie pandemii,

Chciałem tam pójść z mą dziewczyną,

Lecz Jej „nie pasował termin”.

 

Kumpel także mi odmówił,

Bo „jest pracą zawalony”.

Poszedłem sam, a odmową

Byłem mocno przygnębiony.

 

Zabrałem z sobą jabłuszka.

Dokupiłem czipsy jeszcze.

Sam poszedłem, sala pusta.

Wybrałem ustronne miejsce.

 

Gdy rozsiadłem się w fotelu

Światełka przygasły mocno.

Pięć minut trwały reklamy.

Wreszcie w ciemność przeszła mroczność.

 

Filmik był dosyć głupawy,

Lecz przecież nie o to chodzi.

Nie na film chodzą do kina

Zakochani ludzie młodzi.

 

W pewnym sensie namówiłem

Swą dziewczynę i kompana,

Żeby poszli na ten seans,

Chociaż „inny mieli zamiar”.

 

Gdy tylko pogasły światła,

Swoje czipsy zajadałem,

A potem, gdy ich zabrakło,

Twarde jabłuszka chrupałem.

 

Gdy nagle niespodziewanie

Zaległa z ekranu cisza,

Odgłosy mego chrupania

Ktoś z pierwszych rzędów usłyszał.

 

Krzyknął do mnie, żebym ciszej

Zachowywał się na sali,

Bo jak chrupać nie przestanę

To on mi z łokcia przywali.

 

Mnie nagle zamurowało,

No bo przebrała się miarka.

Ruszyłem z pięścią na niego

I nagle… poznałem Darka!

 

To kolega, który przedtem

Pracą był wprost zawalony

I nie mógł ze mną być w kinie,

A tu nagle wyzwolony

Z moją dziewczyną we dwoje,

Gdy było ciemno na Sali

Nie patrząc wcale na ekran

Właśnie  się… obściskiwali!

Faux pas

Moja siostra jest w szpitalu.

Leczy tam się już dość długo.

Dziś sms-a przysłała:

„Mam mieć operację – drugą”.

 

Oczekiwała w szpitalu

W niepewności, ale wreszcie

Mimo dużego ryzyka

Będzie liczyła na szczęście.

 

Czułam, że jednak w Niej było

Dużo stresu i wątpliwość,

Że wszystko dobrze się skończy,

Czy to już koniec Jej zgryzot.

 

Z głębi serca odpisałam

Jednym słowem „Powodzenia”!

Po wysłaniu odczytałam,

Że było to: „Do widzenia”.

 

Wsparcie

Pochodzę z biednej rodziny.

Zaliczyłem studia dzienne.

Miałem stypendium, lecz koszty

Były wyższe niewspółmiernie.

 

Imałem się różnych robót

W naszej studenckiej spółdzielni.

Lecz nie zawsze jest „robota”,

A czasem „człowiek się… leni”.

 

Jak się leni, to jest głodny.

Jak pracuje, to zarobi.

Ale wtedy tak się dzieje,

Że z nauką „nie wyrobi”.

 

Tak jednak źle mi nie było.

Potrafiłem jakoś przeżyć.

Mam już dyplom, teraz muszę

Z życiem dorosłych się zmierzyć.

 

Niedawno byłem u Babci.

Zaskoczyła mnie pytaniem,

Czy przydały mi się „grosze”

Regularnie przysyłane.

 

Bo przez lata Stara Babcia

Co miesiąc mi wysyłała

Przekaz na dwieście złociszów;

Jak na Nią sumka niemała!

 

Dla mnie byłyby wsparciem.

Lecz nieznane mi powody,

Czemu kaskę wysyłała

Do całkiem obcej osoby!

Sucharek

Mam super klawe wujostwo.

Szczególnie  wujek jest fajny.

Zna bardzo wiele dowcipów

„Strasburger” naszej  ferajny.

 

W rodzinie znają Karolka,

Wiedzą, że to wielki „czaruś”,

Liczą, że za każdym razem

Jego żartów posłuchają.

 

Kiedyś wpadł do nas z wizytą.

Było już gości kilkoro.

Oczekiwali dowcipów,

A Jemu było niesporo.

 

Nie miał weny lub humoru,

Dlatego milczał i słuchał,

Co opowiadają inni.

Każdy ich dowcip to… suchar!

 

Większość znała te powtórki,

Ale żeby miło było,

Zaśmiewali się udając;

W końcu i to się skończyło.

 

Spojrzenia padły na wuja,

Więc tak on swój dowcip ujął::

„Są dwa podgatunki kobiet:

Brzydkie i… co się malują.”

 

Cisza zaległa, bo dowcip

Nie był grzeczny ani miły.

Wszystkie obecne kobiety

Na niego się… obraziły.

 

Tylko mój młodszy braciszek

Zareagował dość szybko:

„Ciocia się przecież maluje

I nadal jest…bardzo brzydką”!

Nigdy…

Mam fajnego wujka, ale

Nadużywa wulgaryzmów.

Tato mówi, że to przejaw

Dość specjalnego… artyzmu.

 

Ma dwóch synów. A niestety

W domu wynosi się wiele,

Więc kuzyni tak jak ojciec

Klną. I to nawet w … niedzielę!

 

To słownictwo w Ich rodzinie

Nie jest zjawiskiem niezwykłym

Do tego stopnia, że dzieci

Do wulgaryzmów przywykły.

 

A wujek nawet się chwalił

I nam wszystkim opowiadał,

Że pięcioletni Kamilek

Sam odwalił niezły… kawał.

 

Kiedyś wuj musiał wyjść z domu.

Synuś spytał Go, „Gdzie jedzies”?

On: „Do tego ch**a  Muja;

Muszę spotkać się z tym pedziem”.

 

Pan B. to szef mego wujka.

Chłopiec wyprosił u taty,

By pojechać z Nim do bossa.

Z sobą „zabrał te klimaty”.

 

Gdy dojechali do szefa

I wysiedli z samochodu

Mały zobaczywszy bossa

Wyrwał się troszkę do przodu.

 

Szef pochylił się ku niemu.

Przywitać się z Nim miał zamiar

I zagaił „Cześć, Kamilku…

Podał dłoń do powitania

 

A Mały obydwie rączki

Za plecki gwałtownie schował

Z okrzykiem: „Ja ch**om nigdy,

Psenigdy rącki nie podam”!

 

 

Uciążliwości

Pochodzę z Zakopanego,

Lecz od lat mieszkam nad morzem.

Żeby odwiedzić rodziców

Pociągiem w kuszetce się wożę.

 

Wielokrotnie tak jeździłem,

Ale rzadko kiedy spałem,

Bo najczęściej na podróżnych

Z dzieciaczkami natrafiałem.

 

Raz myślałem, że się wyśpię,

Bo dosiadła starsza pani.

Lecz niestety, bo po chwili

Wszedł też Jej mąż z… papugami.

 

Ptaki podenerwowane,

Bo pierwszy raz tak jechały,

Przez całą drogę bez przerwy

Bardzo głośno jazgotały!

 

Nigdy więcej nie spojrzałem

Krzywym okiem na  dzieciaczki.

Bo przekonałem się, jakie

Uciążliwe są… zwierzaczki.

Na łączach

Czas Covida. Praca zdalna.

Co tydzień mamy spotkanie

Także zdalne. Wszyscy muszą

Koniecznie „stawić” się na nie.

 

Od godziny już się nudzę.

Na razie nic ciekawego.

Co raz częściej się łapałem,

Że zasypiam, gdy tak bredzą.

 

Dla zabicia tej martwoty,

Która wciąż mnie ogarniała,

Odpaliłem jakąś stronkę,

Co wciąż się… reklamowała.

 

To był portal z kawałami.

Dowcipy sobie włączyłem.

Uszło by mi to na sucho,

Gdybym… wyłączył „Team Viewer”.

 

Bo w kompie miałem włączone

Udostępnianie ekranu,

Gdyż prezentowałem wcześniej

Wykres wykonania planu.

 

Dopiero jak szef powiedział,

Że „ten z wędkarzem jest śmieszny”

Wówczas  się zorientowałem

Że mnie podgląda, zbereźnik!

 

Myślałem, że za tę gafę

Mam tyły u swego szefa.

Boss obiecał mi zapomnieć,

Że ze mną było coś nie tak.

Wzburzenie

Zdarzało mi się to nieraz,

Że jadąc z pracy skręcałem

I po drodze narzeczoną

Przy okazji zabierałem.

 

Jej koledzy na mój widok

Szeptali coś tam  do siebie.

O kim lub o czym te gadki?

Symulowałem, że nie wiem.

 

Olewałem to dość długo,

Jednak w końcu zapytałem

O co im chodzi kolesia,

Którego wcześniej nie znałem.

 

On też pracuje w tej firmie,

Więc zadałem Mu pytanie,

Czy żartują na mój temat

Złośliwie, może z umiarem?

 

Nie chciał mi powiedzieć prawdy,

Lecz kiedy go przymusiłem,

Bąknął, że moja dziewczyna

Nie jest  dyskretna na tyle,

By nie gadać z jednym faciem

O mych problemach i wadach.

A on wtedy innym ludziom

W pracy te „różności” gada.

 

I w ten sposób cała firma

Żyje tym, co w tajemnicy

Mówię swojej Narzeczonej…

Chyba dostanę kurwicy!