Szyberdach

Zawiść ludzka nie zna granic.

Tak mawiał kiedyś mój dziadek.

Myślałem, że to przesada,

Lecz sam miałem ten przypadek.

 

Gdy dostałem awans w pracy,

To z nim też służbowe auto.

Długo w tej firmie pracuję,

Teraz wiem, że było warto.

 

Samochód jest paroletni,

Ale zagraniczny, modny.

Fajny „wózek” z szyberdachem.

Łatwy w obsłudze, wygodny

 

Mój sąsiad z parceli obok

Zdziwił się, gdy podjechałem

Wypasionym samochodem,

Bo… kredyt w banku spłacałem.

 

Powiedziałem zdziwionemu,

Że wóz firmowy, nie własny.

Skrytykował model, markę

A nawet kolor, że jasny.

 

Zacytowałem przysłowie:

„Darowanemu koniowi…”

I to go tak rozzłościło

Że nie zdołał już wyrobić.

Mocno napity, w nocy

Wlazł aż na dach samochodu,

Żeby się na nim… wypróżnić,

No i mnie „narobić smrodu”.

 

Ale szyberdach się zarwał.

On w nim utknął gołym zadkiem.

Nie mógł wyleźć. Rano mówił,

Że „znalazł się tam… przypadkiem”.

 

„Przypadki chodzą po ludziach”,

Ale ja to tak skwituję:

Nie ma przypadku, kiedy ktoś

Sam „zdarzenie” wywołuje.

 

 

Do bani!

Straciłem nadzieję na to,

Że jedyny nasz syneczek

Przedłuży nazwisko rodowe,

On jedyny jest z „tym mieczem”.

 

Nie mam braci, tylko siostry.

Po nim tylko linia męska.

Dziś Go wzięli do… szpitala!

Przyczyna była błazeńska.

 

Po pijaku miał „fantazję”

Bardzo debilną i…chorą.

Wsadził na prącie sprężynkę

Czym wywołał… chyba krwiomocz.

 

Obyło się to bez szwanku.

On ma już dwadzieścia sześć lat.

Chyba ma kłopoty z seksem,

Mimo że wkoło… tyle bab!

 

Właściwie, to już straciłem

Nadzieję, że jakaś pani

Stworzy z mym synem rodzinę.

Moje życie jest do… bani!

Zaufanie

Podczas przysięgi małżeńskiej,

Właśnie składanej przed Bogiem

Wbiegł gwałtownie do kościoła

Nieznany mi młody człowiek.

 

Podążał w stronę ołtarza.

Miałem wrażenie, że szlochał

Krzycząc: „Nie zrobisz mi tego,

Przecież wiem, że ty mnie… kochasz!

Zaraz się chyba zabiję,

Nie przeżyję tej rozłąki”!

Słowa te kierował do mnie,

A nie w stronę mej małżonki.

 

Stanął na chwilkę przede mną

Z obliczem zalany łzami.

Oczekiwał mej reakcji.

Na tę chwilę nawet zamilkł.

 

A mnie wręcz zamurowało.

Nie byłem w stanie się ruszyć.

Nie wierzyłem, że tę bzdurę

Usłyszały moje uszy.

 

Nigdy w życiu tej postaci

Na oczy swe nie widziałem.

Musiał to być chory człowiek

Opętany jakimś szałem.

 

On w końcu wybiegł z kościoła

Głośno szlochając bez przerwy.

Ślub zawarty, ale z Żoną

Stargane mieliśmy nerwy.

 

Małżonka podczas wesela

Nadal była mocno struta.

Nie mam pewności, czy Ona

Nadal mi, jak kiedyś, ufa.

Zdrajczyni

Moją najlepszą kumpelę

Zdradził ktoś wiele lat temu.

Od tamtej pory ma problem

Z zaufaniem do partnerów.

 

Z obecnym przez cztery lata

Stanowią prawie że jedność,

Ale jednak mnie prosiła,

Bym sprawdziła jego… wierność.

 

Miałam zacząć z nim flirtować.

Jednak odmawiałam ciągle.

Byłam pewna, że jest wierny.

Starałam się tę próbę odwlec.

 

Ale w końcu się zgodziłam,

By kumpeli udowodnić,

Że jest poza podejrzeniem:

Wierny, kochany, porządny!

 

Jednak chłopak połknął haczyk.

Zaczął się do mnie przystawiać.

Dziś kumpela mnie posądza,

Że to ja z nim chcę ją zdradzać.

 

Jest śmiertelnie obrażona.

Kumple mają mnie mają za sukę

Niszczącą szczęśliwe związki

Naciągając ich na… dupę!

 

Wgniecenie

Dziś w centrum na skrzyżowaniu

Jakiś kierowca wiekowy

Uszkodził mi tylny zderzak

Tak, że wgłębienie wyżłobił.

 

Za nic nie chciał mi uwierzyć

Że to on zagniótł mój zderzak,

Bo „nikomu  takiej szkody

Zrobić wcale nie zamierzał”!

 

I żeby mi udowodnić,

Że nie on zrobił tę szkodę,

Wycofał trochę i ponownie

Uderzył „mój tył swym przodem”.

 

Krzyczałem „Przestań” i nawet

Zatrzymać go próbowałem,

A w efekcie jego akcji

Większe uszkodzenia miałem.

 

Lecz tym razem jego zderzak,

Choć stalowy, doznał szwanku.

Mandat i koszty naprawy

Dwóch pojazdów ma jak w banku!

 

Lato, lato…

Zamierzam pracować latem,

By zarobić na wakacje.

Licząc na dobre napiwki

Chciałam się zatrudnić w knajpce.

 

Ale już wcześniej musiałam

Przejść odpowiednie szkolenie.

Potem mnie wraz z koleżanką

Zaproszono na… jedzenie,

Byśmy same spróbowały,

Co podaje się klientom.

Jedzenie było przepyszne.

Drugi raz też zjadłabym to!

 

Popróbowałam wszystkich dań,

Żeby samej się przekonać,

Które dla mnie najsmaczniejsze.

Najlepszym daniem był… homar!

 

„Tam dają najlepsze dania”,

Pochwaliłam się rodzicom.

Byłam o tym przekonana.

Nie chwaliłabym stronniczo.

 

Po godzinie od powrotu

Rozbolały mnie jelita

I dostałam rozwolnienia.

O skutki lepiej nie pytać.

 

Ja przez całe lato będę

Wszystkim wkoło zachwalała

Żarcie, przez które niemalże

Swej d*py  nie rozerwałam.

 

Pomocny?

Byłem kiedyś na lotnisku.

Wylatywałem służbowo.

Nagle zobaczyłem laskę

Śliczną, piękną, zjawiskową!

 

Taszczyła wielką walizę

W stronę schodów w wielkim trudzie.

Ja miałem bagaż podręczny

Byłem swobodny, na luzie.

 

Zaoferowałem pomoc.

Spojrzała jak na szaleńca,

Kretyna lub imbecyla,

Który nie wie w co się wkręca.

 

Powiedziała: „Spoko, chłopie.

Zdrowia twojego mi szkoda…”

I walizę bez pomocy

Wniosła na piętro po schodach.

 

Ławeczka

Siedziałem na ławce w parku.

Czekałem na moją dziewczynę.

Z nudów włączyłem telefon

Szukając jakichś nowinek.

 

W pewnej chwili na mą ławkę

Przysiadło się dwóch chłopaków.

Gdy zaczęli się całować,

Miałem uczucie niesmaku.

Całując jeden drugiego

Zerkali na mnie uważnie

Pieszcząc się na mych oczach

Coraz to bardziej odważnie.

 

Na różne postawy ludzkie

Jestem wręcz tolerancyjny,

Lecz publiczny pokaz seksu

Nie jest dla mnie atrakcyjny.

Takie popisy miłosne

Są dla mnie bardzo żałosne.

Wstałem, żeby się gdzieś przesiąść.

Za mną słyszę wiele obelg.

Nawet zostałem nazwany

Pie***lonym homofobem.

Dziecko “w drodze”

Od roku mieszkam z chłopakiem.

Przedtem u rodziców „siedział”.

Ze mną było mu tak dobrze,

Że rzadko ich w domu odwiedzał.

Oni też się nie kwapili,

Żeby do nas przyjść z wizytą.

Nie chcemy jeszcze się żenić.

Czy to jest ansą ukrytą?

Chyba nie, bo gdy zadzwonił,

To bardzo się ucieszyli

I na niedzielny obiadek

Do siebie nas zaprosili.

 

Dawno nie widziałam mamy.

Zdziwiłam się widząc brzuszek.

Czyżby ciąża? – pomyślałam,

Pogratulować jej muszę!

Nim coś rzekłam, sama mówi,

Że oczekuje bobaska.

Ja wskazując na jej brzuszek

Powiedziałam: „Boża łaska”!

„Który miesiąc”?, dalej pytam,

Bo brzuszek ma dosyć duży.

Patrzy na mnie ze zdziwieniem,

Widzę, że coś się w niej burzy.

 

Po chwili, już z rozbawieniem,

Na ucho mi powiedziała,

Że właśnie zgodę sądu na

Adopcję dziecka dostała.

Stylowa przegrana

W mojej firmie, gdzie pracuję

Jest wakat na menedżera.

Dyrektor oddziału oznajmił,

Że będziemy go wybierać.

Zagłosujemy na kogoś,

Kogo znamy, szanujemy.

Najlepszego spośród siebie

Menedżerem wybierzemy.

 

Koledzy mnie namówili,

Żebym ja też kandydował.

Długo się zastanawiałem,

W końcu wyzbyłem się obaw.

Chciałem wygrać w dobrym stylu.

Miałem swą kontrkandydatkę,

A więc bez żadnych oporów

Głos oddałem na Agatkę.

 

Wynik pocztą pantoflową

Jeszcze w nocy do mnie doszedł.

Nie zostanę menedżerem,

Gdyż przegrałem… jednym głosem.