Niesterowna

Spotykałem się onegdaj

Z naprawdę piękną kobietą.

Niestety, po kilku randkach

Zrozumiałem, że to nie to.

Bozia dała jej urodę,

Ale więcej już niczego.

W trzech słowach to uzasadnię:

„Rozumku była małego”.

 

Im dłużej trwała znajomość,

Tym doskwierało mi bardziej

To, że ona inteligencję

Ma w nieustannej pogardzie.

Jednak zerwałem dopiero,

Gdy kiedyś mnie odwiedziła

I przy ludziach zwykłą windą

Prawdziwie się zachwyciła.

 

Wobec mych znajomych z pracy

Zauważyła z zachwytem,

Że nasza winda jest dla niej

Nowoczesności szczytem.

Nie dość, że jeździ jak inne,

To ma dodatkowe „triki”,

Bo jeszcze jeździ… na boki.

To prawdziwy cud techniki!!!

 

Nie muszę chyba wyjaśniać,

Że patrzyła na „guziczek”

Do uruchamiania funkcji

Szybszego zamknięcia drzwiczek!

Jeden z sześciu

Wczoraj się dowiedziałem, że

Moja była już dziewczyna,

Z którą rozstałem się latem,

Urodziła właśnie syna.

Zostałem wezwany, żeby

Poddać się pilnie testowi

Na ojcostwo. Ona teraz

Tatusia dla dziecka „łowi”.

Poszedłem, kiedy sąd wzywa,

A ze mną sześciu „mołojców”.

Tylu nas wytypowała

Jako potencjalnych ojców.

Moment

Wróciłem wcześniej do domu.

Usłyszałem szum prysznica.

Dzieciaki jeszcze są w szkole.

Tusz bierze ma połowica!

 

Chciałem jej zrobić psikusa

I rozebrany do naga

Wślizgnąłem się do kabinki,

A tam moja córka Aga

Zabawiała się z chłopakiem.

Ona goła i on goły

Myśleli, że chata wolna,

Więc urwali się ze szkoły.

 

Moment, kiedy nasze oczy

Spotkały się w tym prysznicu,

Był najbardziej kłopotliwy

W mym dotychczasowym życiu.

Zakład

Na bardzo ważnym spotkaniu

Ziewnąłem skrycie dwa razy.

Mój szef przyłapał mnie na tym.

Każdemu  może się zdarzyć.

 

Pryncypał wkurzył się mocno

I zagroził, że jeżeli

Jeszcze przy nim choć raz ziewnę,

Będzie to ostatni „delikt”.

Zwolni mnie natychmiast z pracy,

Bo nie będzie tolerował,

Żeby ktoś niekulturalny

Razem z nim w firmie pracował.

 

Koledzy z biura od razu

Zaczęli robić zakłady.

Zrzucali się po sto złotych,

A pulę wygra, kto sprawi,

Że zostanę wyrzucony.

Obecnie w banku jest suma

Ponad tysiąc pięćset złotych,

 

Tyle co pół pensji u nas!

Teraz każdy bez wyjątku

Na mój widok ciągle ziewa,

Kiedy tylko mnie zobaczy

Gdziekolwiek w pobliżu szefa.

Loda!

Mój bardzo dobry znajomy

Wracał z rodziną z wakacji.

Żona i dwójka dzieciaków

Nabawiły go frustracji,

Bo narzekali, że późno

I już są bardzo zmęczone.

Jego znów denerwowało,

Że się musiał zatrzymywać

Na „si” lub kupkę co moment.

 

Kiedy miał już tego dosyć,

„Do dechy” pocisnął gazem,

By szybciej jechać. Niestety,

Policjant stanąć mu każe!

 

Za przewinienie jest kara.

Sześć punktów i dwieście złotych.

Kumpel dyskutował z „władzą”,

Bo płacić nie miał ochoty.

 

W pewnej chwili przez okienko

Wszyscy usłyszeli słowa

Wykrzyczane przez córeczkę:

„Tata loda! Tato loda”!!!

Złapała ojca za rękę

Wychyliwszy się przez okno.

Wołała tak dłuższą chwilę

Mocno go za palec ciągnąc.

 

Policjant zaczął już „mięknąć”,

Lecz ojciec stracił cierpliwość.

Nachylił się do córeczki

Próbując wymusić rygor.

 

„Skąd ja ci tu loda wezmę”?

Ze złością małej wycedził.

Mała naburmuszyła się

Pokazując ojcu język.

Spojrzała na policjanta.

Język wysuwa i chowa.

„Tato,  mówiłeś niedawno,

Że policja to jest banda,

Co ci może zrobić loda”!

Zawiało…

W poczekalni do  lekarza

Siedziało już kilka osób.

Z nudów sięgnąłem po prasę,

To na przeczekanie sposób.

 

W pewnej chwili nieświadomie

Wypuściłem ciche „wiatry”.

Powietrze się tak zmieniło,

Jakby wiało z kilku latryn.

 

Jedna matka syna swego

O ten „wyczyn” posądziła

Myśląc, że narobił w gacie.

Nawet pewna tego była.

 

Szkoda mi było młodego,

Ale nie miałem odwagi

Przyznać, że wiem, kto z obecnych

Tak poczekalnię „zaczadził”.

Bardzo śmieszne

Staram się o nową pracę.

Szedłem  właśnie na rozmowę,

Gdy jakiś nieznany koleś

Zastąpił mi nagle drogę.

Wyrwał mi z ręki parasol

I uciekł w odwrotną stronę.

Deszcz zalewał mnie całego,

Miałem wrażenie, że „tonę”.

Do przyszłego pracodawcy

Przyczłapałem przemoczony.

Chyba nie muszę nadmieniać,

Że też poważnie spóźniony.

 

Prezentując się stwierdziłem,

Że jestem przewidujący,

Nieźle zorganizowany

I śmiało w przyszłość patrzący.

Mój rozmówca zripostował,

Że wystarczy na mnie spojrzeć,

By rzec, że z przewidywaniem

Nie jest u mnie nazbyt dobrze.

 

Ja, zamiast ugryźć się w język,

Powiedziałem, co się stało.

On natychmiast mi zarzucił,

Że to ściema, jakich mało.

Ośmieszył mnie też stwierdzając,

Że takich głupot nie słyszał

W całej swej długiej karierze

I coś w notesie zapisał.

 

W sumie to mu się nie dziwię,

No bo nie słyszałem wcześniej

O tak bezczelnej kradzieży.

To naprawdę było śmieszne!

Podstępna

Moja córcia siedmiolatka

Nie uznaje Mikołaja,

Chociaż uparcie wraz z żoną

Postać Świętego jej wpajam.

Twierdziliśmy, że istnieje

Pytaniami typu „Co chcesz

Od Mikołaja na gwiazdkę”?

Zadawanymi Dorotce.

 

Przed najbliższymi Świętami

Żona podstęp wymyśliła,

Żeby córcia ostatecznie

W Mikołaja uwierzyła.

Napiekła kruchych ciasteczek.

Chciała udowodnić Małej,

Że gdy w nocy ich ubędzie,

Powiąże to z Mikołajem.

 

Nie przewidziała, że kiedy

Słodkie ciasto zagniatała,

To Dorotka soli gorzkiej

Po kryjomu dosypała.

Często boli mnie żołądek,

Więc w apteczce mam ten proszek.

Nie różni się on od mąki.

Czasem biorę go po trosze.

Wszystkie nasze specyfiki

Są umieszczone w apteczce.

Córka wie, że jest to w domu

Zakazane dla niej  miejsce.

 

Nikt jej nie powiedział, żeby

Przeciw rodzicom nie mącić.

Początkowo pomyślałem,

Że ona się mamie psoci.

Jednak zrozumiałem w czym rzecz

Widząc jej szatański uśmiech

W chwilach, kiedy było słychać

Z łazienki odgłosy chluśnięć.

Śpiący student

Jestem studentem historii.

Przed bardzo ważnym sprawdzianem

Byłem wcześniej na uczelni.

Materiał powtórzyć chciałem.

Usiadłem na korytarzu

Z zatyczkami w obu uszach.

Powtarzam sobie materiał.

Nikt mi nie przeszkadzał. Głusza.

Nawet nie wiem, jak się stało,

Że przysnąłem sobie smacznie.

Zbudził mnie kolega z roku.

Spytałem: „Kiedy się zacznie”?

A było już po kolokwium.

Przechodziło wielu ludzi.

Dlaczego nikt z mych kolegów

Nie próbował mnie obudzić?

 

Asekurant

Mój siedemnastoletni syn

Ubzdurał sobie, że kiedy

Dziewczyna będzie „na górze”,

To nie będzie z ciążą biedy.

Grawitacja tak zadziała,

Że nie będzie zapłodnienia.

Efekt jest przewidywalny:

Ciąży, szczerze mówiąc, nie ma!

 

Chłopak nie jest najbystrzejszy,

Ale tym rozumowaniem

Pobił rekord debilizmu,

Co długo przy nim zostanie.

Nieraz już z nim rozmawiałem

O tych bardzo ważnych sprawach.

Nie pojmuję wcale,  po co

On takie głupoty gada.

 

Chcąc rozładować napięcie

Powiedziałem, że się cieszę,

Iż dotąd nie ma dziewczyny,

Gdyż w ogóle się nie spieszę,

Żeby, niby to przypadkiem,

Zostać niezadługo dziadkiem.

 

Bladość na jego obliczu

Zdradziła mi tajemnicę,

Że  ma przygodne partnerki

Do swoich kowbojskich ćwiczeń.

Stałej dziewczyny on nie ma,

Ale jest spore ryzyko,

Że mogę zostać dziadziusiem.

Tak niespodziewanie; znikąd!