Powrót syna

Moi Rodzice na działce

Własnym sumptem zbudowali

Drewniany domeczek, w którym

Corocznie odpoczywali.

 

To nie była taka działka

Przeznaczona na uprawy.

Ona była dzika, zgrzebna,

A domek też był… lichawy.

 

Ojciec bardzo dbał o „szopkę”.

Sam zbudował, sam naprawiał.

Z biegiem czasu siły stracił,

Niszczyło się to co stawiał.

 

Przez cały czas mej młodości

Rzadko bywałem na działce.

Nie bawił mnie wcale udział

W tej bardzo nie mojej bajce,

Bo byłem oczarowany

Graniem i tylko tym graniem.

Potem jeszcze dodatkowo

Zachwyciłem się… śpiewaniem.

 

Tylko muza miała na mnie

Jakikolwiek sens, znaczenie.

Była dla mnie celem życia.

Całym sobą czułem brzmienie.

 

Gdy dorosłem, to inaczej

Zacząłem patrzeć na wszystko.

Dotarło do mnie, że nigdy

Nie starałem się być blisko

Z ojcem, który chociaż starszy

W dalszym ciągu razem z mamą

Na swojej kochanej działce

Niezmiennie odpoczywają.

 

Odwiedziłem Ich w to lato.

Czułem się jak pętak, gnojek,

Gdy witali mnie radośnie

Na swojej działce. Oboje!

 

Chcąc nadrobić wszystkie lata

Starałem się pomóc Tacie

Przy naprawach starej chatki.

A jak, to zaraz poznacie:

 

Przybijaliśmy listewki,

Które odpadły od ściany.

Tato sam musiał to zrobić.

Inny wariant nie był brany.

 

„Robiłem za pomocnika”.

Żeby poznać tę „robotę”,

Musiałem… najpierw podawać

Deseczki, gwoździe czy… młotek.

Tato czekał na drabinie,

A ja szukałem na dole

Jakiejś potrzebnej Mu listwy,

Gdy nagle poczułem boleść…

Troszkę wcześniej usłyszałem:

„Tadzik”! Więc w górę spojrzałem

I…  w twarz czymś twardym i ciężkim

Niespodziewanie dostałem.

 

Ojcu wyśliznął się z dłoni

Młotek, kiedy coś przybijał.

A gdy spojrzałem do góry,

Dostałem tym młotkiem w „ryja”.

 

Tato czuł się bardzo winny

Za wypadek z mym udziałem.

Ale to też moja wina,

Że pod tą drabiną… stałem.

 

Przy pracach na wysokości

Zawsze trzeba mieć na względzie,

Że coś może zlecieć na dół

I groźny wypadek będzie.

 

Choć nie wypadł zbyt szczęśliwie

Mój debiut w robocie „męskiej”,

Nie uważam, że poniosłem

Wtedy jakąkolwiek klęskę.

 

Byliśmy znowu Rodziną.

Poczułem, że mam Rodziców.

Troskliwego ojca, mamę

Rzeczywiście, nie dla picu.

 

Doglądali mnie jak dawniej,

Kiedy byłem jeszcze mały

I pierwsze moje ząbeczki

Po kolei wyrastały.

 

Jestem dzieckiem dla Rodziców,

Lecz też jestem „chłop” dorosły

I muszę zawsze na przyszłość

Wyciągać dla siebie wnioski.

 

Czego uczy ten incydent?

To na pewno stwierdzić mogę,

Że implanty przednich zębów

Są z pewnością… bardzo drogie.

 

 

Wybór

Na Piątą Rocznicę zabrałam

Faceta do sklepu z bielizną

I przemówiłam do Niego

Najczystszą w świecie polszczyzną:

 

„Kochanie, Ty się nie krępuj.

Kupimy Ci co wybierzesz

I w nocy przetestujemy,

Ty mój kochany… ogierze”.

 

Rozejrzał się naokoło,

Podumał chwilę stroskany

I powiedział: „Kochaniutka,

Zawieź mnie do Castoramy”.

 

Urodziny

Dla uczczenia mych urodzin,

A była to osiemnastka,

Zaprosiłam swych znajomych

Do „naszej” knajpki na ciastka.

 

Było naprawdę w porządku.

Fajny wieczór już się kończył,

Kiedy zgasły wszystkie światła

I na salę kelner wkroczył.

 

Wniósł wielki tort ze świeczkami

A głośnik „sto lat” wygrywał.

To dla mnie ta niespodzianka!

Byłam naprawdę szczęśliwa.

 

„Dziękuję z całego serca –

– Zrywając się zawołałam-

Takiego tortu w prezencie

Jeszcze nigdy nie dostałam”!

 

Zupełnie nie wiedziałam, jak

W tym momencie mam się znaleźć,

Bo… kelner zaniósł tort dalej

Do stolika w kącie sali.

 

 

 

Nie może…

Dużo jeżdżę „pekaesem”.

Nie mam swego samochodu,

Ale lubię jazdę i wciąż

Siadam na fotelu z przodu.

 

Oglądam piękne widoki,

Czytam lub słucham muzyki.

Lubię własne towarzystwo,

Staram się nie siadać przy kimś.

 

Kiedyś jednak się zdarzyło,

Że nawalił mi telefon.

Pech i nuda, bo nie mogłem

Oddać się swoim „uciechom”.

 

Było ciemno, więc czytanie

Niemożliwe, cóż więc robię?

Staram się zasnąć spokojnie,

Ale niestety… nie mogę,

Bo zaraz za mną siedziały

Dwie młode współpasażerki.

Zamiast spać, to rozmawiały

Te dwie serdeczne kumpelki.

 

Jedna z nich się uskarżała,

Że pomimo ciągłych starań

Nie mogą z mężem zajść w ciążę,

Chyba Pan Bóg ich pokarał.

 

Druga, bardzo tym przejęta,

Spytała, czy odstawiła

Środki antykoncepcyjne,

Bo zamiast chudnąć –  przytyła.

 

Na to ta pierwsza wzburzona:

„Nie powinnam ich  odstawić,

Bo mam bolesne miesiączki,

A nie mogę w ciąży… krwawić”!

Pracuś

Mam pracowitego męża.

To mój ukochany Wacuś.

Oficjalne imię Wacław,

Ale dla mnie – „Mrówcia – Pracuś”.

 

Rzadko Go widuję w domu,

Bo pracuje w nadgodzinach.

Podobno bez Niego w biurze

Żaden projekt „się nie spina”.

 

Właśnie teraz znowu musi

Zostawać nawet do nocy,

Bo w biurze sobie nie radzą

Bez mego męża pomocy.

Dla wszystkich to ważny projekt,

Więc on musiał się poświęcić,

Choć narzekał, że tym razem

To… zupełnie nie ma chęci,

Gdyż jest bardzo pracochłonny

I nie dający… pieniędzy.

 

Gdy On w pracy, to ja muszę

Wiele rzeczy brać na siebie.

Dobrze, że mamy samochód,

To mam czym zakupy przewieźć.

 

Dziś też wracałam z marketu,

Gdy nagle jakaś paniusia

Wjechała w mój kufer na światłach.

Patrol ingerować musiał!

 

Zadzwoniłam więc do Wacka,

Ale numer był zajęty.

Przyjechał po dłuższej chwili

Mocno tą stłuczką przejęty.

 

Zdumiona chciałam zapytać

Skąd on o tej stłuczce wiedział,

Lecz zanim to uczyniłam,

On już… w  tamtym aucie siedział.

 

Zdziwiłam się niepomiernie,

Ale wnet się wyjaśniło,

Że „lalunia”, ta od stłuczki,

Jest po prostu zwykłą zdzirą.

 

Teraz wiem, że ona to ten

Ważny „projekt” co „nie spina”,

A także, że „projektować”,

Znaczy to samo co „dymać”!

 

Nie wierzyłam, że tak łatwo

Nabrałam się na tę śpiewkę.

Robiłam mu kanapeczki,

A on posuwał tę dziewkę!

 

Awaria

Pracuję „w nieruchomościach”

I tak na życie zarabiam.

Na spotkania z klientami

W terminie muszę się stawiać.

 

Samochód jest mi potrzebny,

Żebym zawsze punktualnie

Odbył spotkanie z klientem –

Fachowo i kulturalnie.

 

Kiedyś jednak mój samochód

„Zbiesił” się i nie pojechał.

Laweta była potrzebna.

Do majstra zabrała rzęcha.

Mnie groziła trasa piesza.

Dostałem jednak w zastępstwie

Inne auto na czas robót.

Wziąłem je i pojechałem.

Zrzędzić nie miałem powodu.

 

Po trzech dniach się przekonałem,

Że mają „burdel” w papierach.

Zatrzymała mnie Policja

Jak najgorszego złodzieja!

 

Warsztat, skąd „dostałem” auto,

Nie odnotował w systemie,

Że volvo, jako zastępcze,

Jest użytkowane przeze mnie.

 

Zarzucili kradzież auta.

Nie mogłem nigdzie pojechać.

Na wyjaśnienie tej sprawy

Godziny musiałem czekać.

 

A miałem zawrzeć umowę

Z bardzo ważnym mi klientem.

Czas ucieka, klient czeka,

A ja z musu „gonię w piętkę”.

 

Wreszcie wszystko wyjaśniono,

Ale nie bez konsekwencji.

Słyszałem, że ten mój klient

Udał się do… konkurencji

Zgryzota

Byłam w parku na spacerze.

Mąż był oczywiście przy mnie.

Spotkaliśmy znajomego.

Wyglądał… rewelacyjnie!

 

Sam w rozmowie z nami przyznał,

Że to dzięki… rozwodowi

Pokochał życie na nowo

I teraz co chce, to robi!

 

Opowiadał szczegółowo

O swej nowej życia wizji

I że jedynie żałuje…

Odwlekania tej decyzji.

 

Zadzwoniła do nas córka,

Więc odeszłam trochę na bok,

A mój mąż nadal go słuchał

Z bardzo zasępioną twarzą.

 

Gdy córka się rozłączyła,

Zdążyłam jeszcze usłyszeć:

„Stary, zostaw ją, mówię Ci;

Wiesz, że Tobie dobrze życzę”.

 

Od tego spotkania w parku

Minął bodajże już tydzień,

A mąż chodzi zamyślony…

Ciekawe, co Go tak gryzie?

 

Corpus delicti

Załatwiałem coś na mieście,

Więc zrobiłem sobie przerwę

I zjadłem niezły obiadek.

Myślałem: Głodny nie będę.

 

Jednakowoż mój żołądek

Bardzo źle zareagował.

Już w biurze mnie przeczyściło.

W „WC” musiałem się schować.

 

Co wam więcej będę gadał.

Zostawiłem tam po sobie

Smród, którego nie oceni

Nawet zagraniczny probierz.

 

Niedługo potem szef przyszedł

I powiedział, że w ustępie

Ktoś odpalił nie tak dawno

„Gaz bojowy” dość podstępnie.

 

Z kamienną twarzą odrzekłem,

Że nic na ten temat nie wiem,

Bo tu, gdzie jakiś czas jestem,

Nie czuć, żebym siedział w chlewie.

 

Szef z tajemniczym uśmiechem

Odrzekł: To jest Twoje przecież

I wręczył mi mój notatnik,

Który znalazł w… toalecie.

 

 

 

Warunek

Mój facet to namiętny gracz.

Gros czasu spędza na graniu.

Potrafi grać przez całą noc

I… zapomnieć o śniadaniu.

 

Próba walki z tym nałogiem

Z góry spisana na straty.

Postanowiłam z Nim zagrać,

Bo przecież „Polka potrafi”!

 

Nic Mu nie mówiąc stworzyłam

Swoją postać, by z Nim zagrać.

Zaczepiłam Go w rozgrywce

Stosując „troszeczkę” szachrajstw.

 

Zaczęłam nawet flirtować

I spytałam o dziewczynę.

Szybko odpisał, że nie ma

I zapoznałby… blondynę.

 

Ale postawił warunek:

„Najpierw muszę Cię wybadać,

Więc przyślij mi zdjęcie… cycków,

Jak nadal chcesz ze mną gadać”!

 

 

Piercing

Na czterdzieste urodziny

Umyśliłam, że nareszcie

Przekłuję brwi oraz uszy.

O tym marzyłam najczęściej.

 

Założę piękne kolczyki.

Będę piękna i ponętna.

Poszłam więc do kosmetyczki.

Musiałam być… konsekwentna.

 

Dziewczyna, która mnie kłuła,

W trakcie zabiegu przyznała,

Że jej tą „trudną” decyzją

Bardzo zaimponowałam…

 

Wpadłam jej w słowo; „Dlaczego…”

Choć zadowolenie tłumię…

„…Bo chciałabym też mieć taką

Wyluzowaną… babunię