Doświadczona

Kiedy urodziłam synka,

Mimo moich skrytych obaw,

Lecz przy akceptacji męża

„Nawiedziła” nas… teściowa!

Z moim mężem ustalili,

Że przyjedzie, aby nas wesprzeć,

Gdyż jest doświadczoną matką

I umie zająć się dzieckiem.

 

Ale po dwóch dniach rządzenia

I czepiania się o wszystko

Miałam jej serdecznie dosyć;

Szewskiej pasji byłam blisko!

 

Wstrzymując się przed najgorszym

W miarę grzecznie poprosiłam,

Żeby natychmiast, bez zwłoki

Do swego domu wróciła.

 

Mąż ponownie ją wybronił,

Bo… nam okazała serce.

Nie wyrzuci Jej jak śmiecia,

Ma przecież  dobre intencje.

 

Jednak wkrótce zmienił zdanie.

Gdy zastał… porządki w domu,

Które mama nam zrobiła.

Nie mówiąc o tym nikomu

Wyrzuciła ulubione

Słuchawki bezprzewodowe,

Bo… i tak nie miały kabli.

Powinien  był… kopić nowe!

Ale kiedy wypłukała

Pod prysznicem klawiaturę,

Ujrzałam, jak po raz pierwszy

Mąż nad sobą… nie panuje.

 

Od tego dnia jest spokój.

Mamy nie ma. Ja – mamusia

Razem z mężem, znaczy tatkiem,

Zgodnie „niańczymy” synusia.

Fota

Mój mąż ma „Panasonica”-

Taki aparat cyfrowy.

Wszystkie zdjęcia ma na karcie.

O odbitkach nie ma mowy.

 

Przeglądałam właśnie fotki

Z naszych ostatnich wakacji.

Jedno z nich było okropne.

By zapobiec publikacji

Umyśliłam je… usunąć,

By nikt więcej nie zobaczył.

A że się „troszkę” spieszyłam,

Musiałam coś tam spartaczyć.

 

Przypadkowo usunęłam

Wszystkie zdjęcia w aparacie.

Dobrze, że znalazłam pomoc

W swoim troszkę młodszym bracie.

 

Jest z zawodu fotografem.

Dobrze zna się na swym fachu.

I bez żadnych komplikacji

Tak z miejsca, na rachu, ciachu,

Odzyskał stracone zdjęcia

Nawet takie sprzed wakacji!

 

I właśnie na jednym z tych zdjęć

Zobaczyłam ciałko pulchne.

To była nasza sąsiadka

W rozbieranej roli głównej…

 

Nie wyszło

Chodziłam kiedyś z facetem.

Był bardzo fajny, więc rychło

Zaczęło być „bardziej serio”,

Z dobrym widokiem na przyszłość.

 

Chłopak nawet mnie przedstawił

Swojej najbliższej rodzinie,

A w

szczególności jedynej

Swojej siostrzyczce Krystynie.

 

Kiedy zaczęłam tam bywać,

Zauważyłam dość dziwną

Relację między rodzeństwem.

Czyżby to była… intymność?

 

Zbyt dożo tam dotykania,

Nadmiernie długie całusy.

Powitanie, pożegnanie

Erotycznością aż prószy!

 

Wreszcie zebrałam się w sobie

I odważnie zapytałam

O ich stosunek wzajemny

Mimo, że prawdy się… bałam.

 

Odpowiedzieli ze śmiechem,

Że nic ich teraz nie łączy

I mogę sypiać spokojnie,

Bo romans się… dawno skończył.

 

Jako przybrane rodzeństwo

Planowali wspólną przyszłość,

Bo się w sobie zakochali,

Ale… im jakoś nie wyszło.

 

Wyobraźcie sobie Państwo,

Że to jakimś cudem dziwnym

Zaczęło mi nagle przeszkadzać

W naszych kontaktach intymnych.

 

Nie dla mnie takie układy.

Nie mogę się na nie godzić.

Żałuję, że w naszym związku

Też zaczyna… „nie wychodzić”.

 

Bolesny chwyt

Moja żona ma ciągoty

Zbierać różne bibeloty.

Wszędzie pełno jest pamiątek,

Ale… stało się to w piątek…

Wtedy obciążona półka

Zarwała się pod ciężarem

Zbiorów tak długo zbieranych

I wiele znaczących dla Niej.

 

Akurat stałem tuż obok

I w odruchu próbowałem

Coś ratować przed ruiną.

Odgadnijcie, co złapałem?

 

Przywiezioną przez Nią z Azji

Porcelanową figurkę,

Czy może obrazek na szkle

Namalowany przez córkę?

 

O nie! Jedynie kaktusa

Uchwycić mi się udało

I wcale nie za doniczkę,

Lecz za to co… wystawało!

 

Dreszcze

Kiedy jechałam tramwajem,

Poczułam wewnętrzny alarm,

Że mogę się spóźnić do pracy,

Więc godzinę sprawdzić chciałam.

 

Komórka rozładowana

Godziny mi nie podaje,

Lecz facet stojący obok

Właśnie spojrzał na zegarek.

 

Gdy spytałam o godzinę,

On przystawił go do ucha

I spoglądając wciąż na mnie

Przez chwilę zegarka słuchał.

 

Zdębiałam i odruchowo

Dopytałam o czym mówił.

On spojrzał mi w oczy frywolnie,

Jakby nagle mnie… polubił.

 

Jednocześnie odpowiedział:

„Niebieską bieliznę ty masz”.

Ja wtedy byłam ubrana

W dosyć długi, zimowy płaszcz

I nie było to możliwe,

By bieliznę mógł zobaczyć…

 

Dreszcz mną wstrząsnął, bo miał rację.

Nie wiem, jak to wytłumaczyć.

Spotkanie

Razem z mą młodszą siostrzyczką

Starą ciotkę odwiedziłam.

Dawno Jej nie widziałyśmy.

Ja nie bardzo Ją lubiłam.

 

Na widok mojej siostrzyczki

Rozpływała się z uznaniem.

Jak zwykle całą uwagę

Skupiała wyłącznie na Niej.

 

Później, gdy spojrzała na mnie,

Jej nos się troszeczkę zmarszczył

I po chwili powiedziała:

„Widzę, że masz nowy płaszczyk”.

“Zero waste” *

Kocham mojego Faceta.

W pięknym ciele złota dusza.

Mnie to wcale nie przeszkadza

W jaki sposób się porusza.

 

Od roku jeździ na wózku.

Miał wypadek na motorze.

Jest poza tym bardzo sprawny.

Radzi sobie nie najgorzej.

 

Znamy się już od pół roku.

Dziś miał poznać moich bliskich

U siostry na imieninach.

Mamy prezent – szkocką whisky!

 

Pomimo braku podjazdu

Miły wjechał na trzy stopnie.

Nagle moja siostrzenica

Zaczęła wrzeszczeć okropnie.

 

Wykrzyczała swojej mamie,

Że to jest „bardzo nieludzkie,

Zabronić swojemu dziecku

Jazdy ukochanym wózkiem!

I to tylko dlatego, że

Jest już podobno… za duża.

A że ten duży pan jeździ,

To nikogo nie oburza”!

 

Nie mam żalu do dzieciaczka,

Bo nie rozumie wszystkiego.

Ale mam ansę do siostry,

Że wini mnie i Mojego

O to, że przez nas jej dziecko

Jest nieszczęśliwe i smutne.

 

Obwiniać o to kalekę

Jest mętne i bałamutne.

Czy jej zdaniem to ja sama

Miałam go wnieść „na barana”?

 

 

[1] Zero waste – ekologiczny styl życia bez generowania nadmiernych odpadów; wymowa: zirou uejst

 

 

Delikatny…

Już na trzeciej naszej randce

Powiedziałam chłopakowi,

Że dorabiam też dorywczo

W pewnym Domu Pogrzebowym.

 

Ale podczas ceremonii

Nie chodzę jako asysta,

Tylko talentu używam

Jako… szczególna artystka.

 

Żeby sprawa między nami

Była absolutnie czysta,

Przyznałam się, że „chałturzę”

Tam jako… makijażystka.

 

Po tym moim wynurzeniu

On też na szczerość się zdobył

I przyznał się, że ma żonę,

A i dzieci się dorobił.

 

Powiedział też, że docenia

Me zdolności artystyczne,

Lecz nie może mnie spotykać,

Bo to dlań jest… zbyt drastyczne!

 

 

Paragon

Byłem w aptece po leki.

Na chrypę jakieś drobiazgi

Na kartce miałem spisane,

Żebym nie zapomniał nazwy.

 

Dość długo stałem w kolejce,

Gdyż nie tylko u nas w domu

Jesienna słota i wiatry

Są źródłem… tych samych chorób.

 

Pani w białym fartuchu

Miło mnie obsłużyła.

Leki razem z paragonem

Do reklamówki wrzuciła.

 

Wróciłem do domu. Ale

Miałem w garażu robotę.

W kuchni zostawiłem torbę.

Rozliczę się z żoną potem.

 

Gdy wróciłem, to zastałem

W kuchni Żonę bardzo wściekłą.

Posądziła mnie o… zdradę!

Zrobiła mi w domu piekło!

 

Co się stało? I dlaczego

O niewierność oskarżyła?

Bo w aptece „biała pani”

Paragony… pomyliła.

 

Dostałem odcinek pana,

Który kupował przede mną

Te same lekarstwa co ja.

„Gumki” też nabył. Na pewno!

 

„Nie kupowałem tych środków –

Tak uzasadniałem żonie –

Przecież ich nie stosujemy”.

Na to Ona: „Z nami… koniec!

Nie przypuszczałam, że będę

Żoną aż takiej  kanalii”!

Trzasnęła drzwiami i poszła

Popłakana do sypialni.

 

Nagle do mnie dotarło, że

Mam jeszcze dowód w kieszeni

Na to, ile zapłaciłem

I on może wszystko zmienić.

To potwierdzenie zapłaty

Z aptecznego terminala,

Że zapłaciłem w aptece

Kwotę mniejszą o… „piątala” !

Tyle właśnie kosztowała

Paczka prezerwatyw „Durex”,

Które znalazła ma żona

I teraz tak lamentuje.

 

Pogodziliśmy się z żoną.

Nie odniosłem „wrednych” gumek.

Teraz mamy do „tych rzeczy”