05 Zdarzenia
Spisane wierszem krótkie opowieści osób, które przeżyły różne (smutne, wesołe, dziwne czy krępujące) zdarzenia i publicznie podzieliły się tymi faktami. Dotyczą osób w różnym wieku, różnego statusu społecznego, czy materialnego. Zdarzyły się także w różnych miejscach i czasie. Te wierszyki spisałem na przełomie lat 2015 2016.
Premia
Główna Księgowa zakładu
Poważnie zachorowała.
Inna pani z księgowości
Jej zastępczynią została.
Szefowej długo nie będzie,
Więc nie wiadomo czemu
Ma ją zastąpić… ma mama
Zatrudniona tydzień temu!
Nie chciała przyjąć tej funkcji,
Bo nowa, nie zna zakładu;
No i jeszcze nie poznała
Zależności i układów.
Mama, z zawodu księgowa,
Na rachunkowości się zna.
Postanowiłam Jej pomóc
Ten galimatias okiełznać.
Miałam wgląd do dokumentów,
Z których się dowiedziałam,
Że mój szef dostaje to,
Czego ja nie dostawałam.
Co miesiąc ma w dyspozycji
Budżet na koszt tłumaczenia
Dokumentów z zagranicy,
A rachunków żadnych nie miał!
Od paru miesięcy kazał
Mnie robić te tłumaczenia
W ramach mej normalnej pracy…
Czy to była dla mnie… premia?
„Szefowa”
Tak się stało, że mój chłopak
Przestał chodzić do roboty.
Jego fabryka ma postój.
On to ma szczęście. Och ty…
Od tygodnia siedzi w domu,
A ja po dwanaście godzin
Bez przerwy w sklepie zasuwam
W Pabianicach, koło Łodzi.
Zmiana trwa dwanaście godzin,
A pracuję głównie w „nocki”.
W związku z tym mój narzeczony
Przejął wszystkie obowiązki –
Oczywiście te domowe,
Bo dotychczas, że tak powiem,
Wszystkie roboty domowe
Dzieliliśmy po połowie.
Pewnego dnia dość zmęczona
Odsypiałam nockę jeszcze,
Kiedy trójka jego kumpli
Zaczęła pod oknem wrzeszczeć:
„Stary, nieszczęśliwy kumplu!
Weź się w garść i się ogarnij!
Przecież musisz być mężczyzną!
Chodź dziś z nami do piwiarni!
Odpowiedział, że nie może,
Bo musi obiad gotować.
Dziś właśnie jest jego kolej;
W garnku jest… pomidorowa,
A żona jeszcze śpi w łóżku.
Jako dowód im pokazał
Siebie w… kuchennym fartuszku.
Ja nie spałam, bo mnie zbudził
Właśnie ten hałas za oknem.
Słyszałam, co tam się działo.
Było to dla mnie okropne.
Mąż zgodnie z prawdą im mówił,
Że: jeszcze zmyje naczynia,
Powiesi pranie, zamiecie
I już na dzisiaj ma… finał!
Zajmie mu to pół godziny.
Może wtedy iść z kumplami.
Żona, gdy nockę odeśpi,
Sama się przecież… nakarmi.
A na to jeden z nich drwiąco,
Z pogardą i głupim śmiechem
Wyzwał Go od pantoflarzy,
Bo… powinien być mym szefem!
Krzyczał też, że mąż się daje
Przez żonę wykorzystywać.
Jego baba wszystko robi
I jeszcze jakoś… jest żywa!
Mąż powinien sobie siedzieć
I żłopać piwko spokojnie,
A żona chociaż pracuje,
To po pracy ma już „wolne”
I poradzi sobie w domu,
Bo „kobitki są żywotne”!
Wiele podobnych tekścików
Usłyszałam jeszcze wtedy.
Mąż spokojnie im wyjaśniał
Że wszystko się zmieni, kiedy
Będzie inna sytuacja
I znowu pójdzie do pracy.
Ja znowu zajmę się domem
I jak kiedyś „będzie cacy”.
Nie zrozumieli tłumaczeń
I poszli tam, gdzie dążyli.
Ja mam szczęście i współczuję
Kobietom takich goryli.
Opiekun
Opiekowałem się Babcią.
Sam tylko, bo rodzina
Zapomniała o Staruszce;
Nie wyłączając Jej syna!
Stało się to po wypadku
Który miała tydzień wcześniej.
Po tym jak spadła ze schodów
Zgubiła swą „piątą klepkę”.
Traciła kontakt ze światem.
Miała też kończyn niedowład.
Mnie to nic nie przeszkadzało,
Nie raz w życiu mi pomogła.
Nie było łatwo, bo babcia
Była we dnie agresywna,
A nocą prawie nie spała.
Lecz czy Ona temu winna?
Kiedy po trzech ciężkich dobach
Skaleczyła prawą rękę,
Chciałem wieźć Ją do szpitala,
Lecz ktoś ukradł mi „beemkę”!
Autko stało tak jak zwykle
Przed pustym garażem dziadka.
Nikomu nie przeszkadzała,
A tu nagle taka wpadka!
Zgłosiłem to na Policję.
Śledztwo natychmiast wdrożono.
W kilka dni się zakończyło
I tak to mi wyjaśniono:
Moja babcia miała przebłysk
Wracającej świadomości.
Kiedy spałem, zobaczyła
Przed garażem pojazd „obcy”.
Nie pamiętając, że od lat
Nikt tam już nie trzyma autka,
Wnerwiona, że ktoś zastawił
Wrota do garażu Dziadka,
Zgłosiła to Straży Miejskiej.
Ta go wnet odholowała
I na parkingu służbowym
Cały czas przetrzymywała.
Teraz zawsze do garażu
Swoją „beemkę” wprowadzam,
Żeby Babci jak poprzednio
Na „działanie” nie narażać.
„Kariera”
Miesiąc, co nareszcie minął,
Nie był dla mnie zbyt szczęśliwy.
Zostałem zwolniony z pracy,
Bo byłem aż nazbyt… chciwy
I nie zgodziłem się żeby
Obniżono moją pensję.
Przecież byłbym narażony
Na mizerną egzystencję!
Potem rzuciła mnie żona
Po sześciu latach małżeństwa.
Bank odmówił mi kredytu,
A to nie koniec szaleństwa,
Bo nawalił mi samochód.
Lecz to klęska nieostatnia,
Bo samochód to już złom.
Słowem… finansowa matnia!
Zatem w wieku lat trzydziestu
Zostałem bez pracy, kasy,
Samochodu i… kobiety.
A na zwieńczenie złej passy
Musiałem jak w najgorszym kiczu
Podkulić ogon pod siebie
I… zamieszkać u rodziców!
Ograniczenia
Mam otwarte okno i wciąż
Obserwuję zwykłe… wróble,
Jak swobodnie podlatują,
Gdy ja muszę siedzieć w gó*nie!
Zamknięty na kwarantannie
Tkwię tu jak kołek i gadam;
Z rodzoną mamą przez Skype’a
Dziś już drugi raz rozmawiam.
Pod sam koniec tej pogwarki
Rozwinął się taki dialog:
– Czekaj, znowu się pociąłeś?
– No i co… Ale mi halo!
– Przecież widać wszystkie ślady,
Nie możesz czekać na koniec?
– Już się powstrzymać nie mogłem
Mimo, że nie są ostrzone!
– Jakoś wytrwaj kwarantannę,
Albo zrób to jak należy,
Bo nie mogę na to patrzeć.
Twój wygląd zaczął mnie mierzić!
Wnerwiła mnie ostatecznie,
Więc żeby mnie nie widziała
Wyłączyłem sesję Skype’a.
Wtedy… usłyszałem hałas!
To sąsiadki tuż przy płocie
Gadały jedna do drugiej:
– Słyszysz, Basia? Nie uwierzysz
Temu spod „dwójki” przydługie
Siedzenie samemu w domu.
Żyły se tnie, a ta matka
Jeszcze jego dopinguje…
Przecie to jest jakaś jatka!
– Powiedz patologia, chociaż
Jeszcze nie widziałam, by brał.
Czy przez tego ko-wirusa
Narkomanem on się stał?
No cóż… Nie umiem sam sobie
Obcinać włosów na głowie,
A więc może powinienem
Zostawić swoje „sitowie”
I zaczekać, aż otworzą
Wszystkie fryzjerskie salony?
Nie uśmiecha mi się wcale
Na łyso być ogolonym.
Czy przez ploteczki sąsiadek
Będę bardzo popularny?
Tego na pewno się dowiem,
Jak już wyjdę z kwarantanny.
Tatuaż
Marzyłam o tatuażu
Jeszcze w szkole, przed maturą.
Dopiero, gdy byłam studentką
To pragnienie się ziściło.
Gdy już zebrałam forsiaki,
Poszłam do tatuażystki –
Uznanej w „sferach studenckich”
Fachowej dziaro-artystki.
To było pierwszy raz w życiu.
Chociaż się denerwowałam,
Na zrobienie tatuażu
Jednak się zdecydowałam!
Po rozpoczęciu zabiegu
Uspokoiłam się troszkę.
Przecież zaraz będę miała
Wytatuowaną… broszkę!
Po chwili „operatorka”
Zaklęła cicho pod nosem.
Usłyszałam, więc się pytam:
„Czyżby coś złego stało się”?
„To nic złego, to drobiażdżek.
Poprawię, nie będzie widać”…
I ponownie rozpoczęła
Tusz pod skórę mi wstrzykiwać.
Przez prawie dwadzieścia minut
Pogawędziłyśmy sobie.
Nagle krzyknęła; „No pięknie,
Dzisiaj już nic z tym nie zrobię”!
Tak się przejęłam, że nagle
Złapał mnie napad histerii,
Że znów będę długo czekać
Na jakiś odległy termin!
Wtedy śmiejąc się przyznała,
Że to tylko „taki kawał”,
Który wszystkich nowicjuszy
Przyprawia prawie o zawał.
Powrót syna
Moi Rodzice na działce
Własnym sumptem zbudowali
Drewniany domeczek, w którym
Corocznie odpoczywali.
To nie była taka działka
Przeznaczona na uprawy.
Ona była dzika, zgrzebna,
A domek też był… lichawy.
Ojciec bardzo dbał o „szopkę”.
Sam zbudował, sam naprawiał.
Z biegiem czasu siły stracił,
Niszczyło się to co stawiał.
Przez cały czas mej młodości
Rzadko bywałem na działce.
Nie bawił mnie wcale udział
W tej bardzo nie mojej bajce,
Bo byłem oczarowany
Graniem i tylko tym graniem.
Potem jeszcze dodatkowo
Zachwyciłem się… śpiewaniem.
Tylko muza miała na mnie
Jakikolwiek sens, znaczenie.
Była dla mnie celem życia.
Całym sobą czułem brzmienie.
Gdy dorosłem, to inaczej
Zacząłem patrzeć na wszystko.
Dotarło do mnie, że nigdy
Nie starałem się być blisko
Z ojcem, który chociaż starszy
W dalszym ciągu razem z mamą
Na swojej kochanej działce
Niezmiennie odpoczywają.
Odwiedziłem Ich w to lato.
Czułem się jak pętak, gnojek,
Gdy witali mnie radośnie
Na swojej działce. Oboje!
Chcąc nadrobić wszystkie lata
Starałem się pomóc Tacie
Przy naprawach starej chatki.
A jak, to zaraz poznacie:
Przybijaliśmy listewki,
Które odpadły od ściany.
Tato sam musiał to zrobić.
Inny wariant nie był brany.
„Robiłem za pomocnika”.
Żeby poznać tę „robotę”,
Musiałem… najpierw podawać
Deseczki, gwoździe czy… młotek.
Tato czekał na drabinie,
A ja szukałem na dole
Jakiejś potrzebnej Mu listwy,
Gdy nagle poczułem boleść…
Troszkę wcześniej usłyszałem:
„Tadzik”! Więc w górę spojrzałem
I… w twarz czymś twardym i ciężkim
Niespodziewanie dostałem.
Ojcu wyśliznął się z dłoni
Młotek, kiedy coś przybijał.
A gdy spojrzałem do góry,
Dostałem tym młotkiem w „ryja”.
Tato czuł się bardzo winny
Za wypadek z mym udziałem.
Ale to też moja wina,
Że pod tą drabiną… stałem.
Przy pracach na wysokości
Zawsze trzeba mieć na względzie,
Że coś może zlecieć na dół
I groźny wypadek będzie.
Choć nie wypadł zbyt szczęśliwie
Mój debiut w robocie „męskiej”,
Nie uważam, że poniosłem
Wtedy jakąkolwiek klęskę.
Byliśmy znowu Rodziną.
Poczułem, że mam Rodziców.
Troskliwego ojca, mamę
Rzeczywiście, nie dla picu.
Doglądali mnie jak dawniej,
Kiedy byłem jeszcze mały
I pierwsze moje ząbeczki
Po kolei wyrastały.
Jestem dzieckiem dla Rodziców,
Lecz też jestem „chłop” dorosły
I muszę zawsze na przyszłość
Wyciągać dla siebie wnioski.
Czego uczy ten incydent?
To na pewno stwierdzić mogę,
Że implanty przednich zębów
Są z pewnością… bardzo drogie.
Wybór
Na Piątą Rocznicę zabrałam
Faceta do sklepu z bielizną
I przemówiłam do Niego
Najczystszą w świecie polszczyzną:
„Kochanie, Ty się nie krępuj.
Kupimy Ci co wybierzesz
I w nocy przetestujemy,
Ty mój kochany… ogierze”.
Rozejrzał się naokoło,
Podumał chwilę stroskany
I powiedział: „Kochaniutka,
Zawieź mnie do Castoramy”.
Urodziny
Dla uczczenia mych urodzin,
A była to osiemnastka,
Zaprosiłam swych znajomych
Do „naszej” knajpki na ciastka.
Było naprawdę w porządku.
Fajny wieczór już się kończył,
Kiedy zgasły wszystkie światła
I na salę kelner wkroczył.
Wniósł wielki tort ze świeczkami
A głośnik „sto lat” wygrywał.
To dla mnie ta niespodzianka!
Byłam naprawdę szczęśliwa.
„Dziękuję z całego serca –
– Zrywając się zawołałam-
Takiego tortu w prezencie
Jeszcze nigdy nie dostałam”!
Zupełnie nie wiedziałam, jak
W tym momencie mam się znaleźć,
Bo… kelner zaniósł tort dalej
Do stolika w kącie sali.