Co ma wielu ojców?

Chodziłem z super dziewczyną.

Po pół roku znajomości

Zaczęliśmy na poważnie

Myśleć o naszej przyszłości.

Wtedy skrycie się zwierzyła

Że chce mieć dużą rodzinę

Z minimum piątką dzieciaczków.

Gdybyście widzieli mą minę…!

 

Ona też zauważyła

Przerażenie na mej twarzy.

Chcąc ratować sytuację

I na stres mnie nie narazić

Powiedziała: „Bądź spokojny,

Nie musisz ich wszystkich spłodzić.

Teraz coraz więcej ojców

Jest u patchworkowych  rodzin.

 

Niedługo przetrwał nasz związek.

Nie zostałem ojcem dziecka.

Teraz z inną już kobietą

Od półtora roku mieszkam.

 

Spodziewamy się dzieciaczka.

Nieważna nam płeć potomka.

Będziemy mieć niespodziankę:

Marysię, a może Romka?

 

A moja była kobieta

Znalazła ojca. Pierwszego,

Który ją „zapylił.  Czy potem

Będzie szukać następnego?

 

 

 

Awans

Dostałem nareszcie awans.

W innym biurze będę błyszczał!

Będę miał wyższą pozycję,

Niż  zajmowałem dotychczas!

 

Bliżej domu, lepsza pensja,

Swój gabinet, sekretarka.

Czy mógłbym czegoś chcieć więcej?

Może zimnego „browarka”?

 

Nie! Brak powitalnej kupy

Na środeczku biurka z kwiatkiem,

Byłby tym jednym, jedynym,

Miłym dzisiejszym dodatkiem.

 

Alarm

Miałam okropny ból zęba.

Chodziłam po ścianach prawie!

Dentysta był niedostępny,

Więc mąż nie miał mnie gdzie zawieźć.

 

Wzięłam bardzo silne leki,

Żeby przetrzymać do rana,

Długo nie mogłam zasnąć.

Przeżyłam prawdziwy dramat.

 

Ledwie zasnęłam, po chwili

Usłyszałam brzmienie dzwonka.

To moja sąsiadka z góry

Po korytarzu się błąka.

 

Dzwoniła już do sąsiadów

Chyba od dość długiej chwili,

Ale oni do tej pory

Nawet drzwi nie uchylili.

 

Działo to się w środku nocy.

To już bardzo późna pora.

Sąsiadka jest w słusznym wieku,

Więc myślałam, że jest chora,

A Jej tylko przestał działać

Pilot od telewizora!

 

Kanaliza

Już chyba od prawie roku

Próbujemy sprzedać domek.

Wydawało się, że wreszcie

Nadszedł upragniony moment.

 

Przed tygodniem ostatecznie

Zgodziliśmy się z rodziną,

Że kupią dom jak najszybciej,

By wprowadzić się przed zimą.

 

Ale po kilku dniach agent

Oddzwonił mi z wiadomością,

Że się jednak rozmyślili

Zmuszeni okolicznością,

Iż  zostali  oszukani

Tym, że niecnie zataiłem

Niezmiernie istotny szczegół,

I sam sobie… zaszkodziłem.

 

Zadzwoniłem bezpośrednio

Do niedoszłych kontrahentów,

By ich bezpośrednio spytać

W kwestii tych moich „przekrętów”.

 

Rozmówczyni, dość wkurzona,

Oskarżyła mnie o próbę

Świadomego zatajenia,

Gdyż chciałem jej sprzedać bubel!

 

Dziś właśnie ktoś jej powiedział,

Kiedy byli w biurze sami,

Że z mojej kanalizacji

Wonieje nieczystościami!

Teraz już mi nie dowierza

I nie jest mym kontrahentem.

A znajomość ze mną właśnie

Jest dla niej… życiowym błędem!

 

Nigdy to nie miało miejsca,

Lecz natychmiast skojarzyłem,

Że ja też na dziś z agentem

Umówiony właśnie byłem.

 

Zaraz wziąłem go na spytki.

A  on do muru przyparty

Z poczuciem winy się przyznał,

Że to były…  „takie żarty”.

 

Miał problemy żołądkowe

I korzystał z toalety,

Kiedy klienci przybyli.

W tej sytuacji niestety

Nie był w stanie, żeby ze mną

I z nabywcami się widzieć,

Więc wymyślił tę historię

O śmierdzącej „kanalizie”.

 

 

Praworządny

Wracałem z synkiem z przedszkola,

Kiedy nagle nas ominął

Rozpędzony rowerzysta

Z bardzo rozwianą czupryną.

 

Zamiast ścieżką rowerową

Pędził chodnikiem dla pieszych.

Nie bardzo wiadomo czemu,

Aż tak bardzo gdzieś się spieszył.

 

Synek ma dosłownie bzika

W kwestii drogowych wykroczeń.

Zawsze kiedy coś zobaczy,

Coś Mu wewnątrz aż bulgocze.

 

Teraz też zareagował

Uwagą dosyć soczystą:

„Jeździ się po ścieżce, chamie”!

Zawołał za rowerzystą.

 

Cyklista głowę odwrócił

I w tym momencie… najechał

Niefortunnie na krawężnik.

Dla synusia to uciecha,

Bo choć niedobrze się stało,

Że jadący się wywrócił,

To „praworządny” synek

Małą złośliwość mu rzucił:

 

„Pamiętaj, żebyś od dzisiaj

Jeździł ścieżką dla rowerów!

Na chodnikach nie ma miejsca

Dla rowerowych gangsterów”!

 

Ćwiczenia

Ćwicząc ostro na siłowni

Zapomniałem, że dziś muszę

Stawić się w „Nauce Jazdy”

Na specjalną jazdę – fuchę!

 

Mam spróbować, jak się jeździ

Na placyku manewrowym,

Co dotąd był kryty szutrem[1],

A teraz jest betonowy!

 

Jestem w formie, więc by zdążyć

Biegłem tak jak na zawodach.

Cieszyłem się, że do woli

Będę mógł autem kierować.

 

Zdyszany chcę wsiąść do „Elki”.

Chwyciłem za klamkę drzwiczek,

Lecz zanim je otworzyłem,

Jakiś wrzask ze środka słyszę.

 

To instruktor darł się na mnie:

„Gdzie! Do tyłu”! Więc tam wsiadłem.

On się śmieje rozbawiony,

A ja z nerwów aż… pobladłem.

 

Chichotał  dość długą chwilę.

Nie wyczułem skąd ta heca.

Wreszcie wyjaśnił, że tylko

Chodziło mu o mój… plecak.

[1] Szuter – drobno pokruszone kamienie wysypywane na drogi

Ochotny

Raniutko z pokoju obok

Słyszałam mego „świntuszka”:

„Chcę z Tobą spędzić dzień cały

Nie wychodząc wcale z łóżka”!

 

Jesteśmy z sobą od trzech lat,

Więc trochę mnie to zdziwiło,

Ale zaraz zawołałam:

„Zgoda, będzie bardzo miło”!

 

Odkrzyknął, że to nie do mnie

Wypowiedział to żądanie.

Mówił to do swej… konsoli,

Bo miał ochotę na granie.

 

 

Niezależny

Nasz jedynak (przed trzydziestką)

Oświadczył nam przed tygodniem,

Że gdyby był niezależny,

Nam też  byłoby wygodniej.

 

Nie ukrywam, że z małżonką

Już od dwóch lat liczyliśmy,

Że ten dzień wkrótce nadejdzie,

Lecz naciskać nie chcieliśmy.

 

Szybko już się okazało,

Że syn zupełnie inną ma

Wizję swej niezależności

I jest dla Niego… wygodna.

 

Prosił, żeby do pokoju

Kupić mu mikrofalówkę,

Jakąś szafkę na naczynia

Oraz niewielką lodówkę.

 

Na nasz sprzeciw, że już pora

Szukać Mu czegoś swojego,

On, tak jak my oburzony,

Wyznał, że to nie dla niego.

Bo nikt przecież w jego wieku

Nie wyprowadza się z domu.

A rodzice są od tego,

Żeby swym potomkom… pomóc!

 

Dorosły?

Miesiąc temu w urodziny

Wszedłem w status dorosłości.

Choć czułem się wyjątkowo,

Nie było we mnie radości.

 

Imprezy także nie było.

Życzenia też bardzo zwykłe.

Że nie dostanę prezentu,

Już od kilku lat przywykłem.

 

Rodziców zaciekawiło,

Czy jako już pełnoletni

Nie chciałbym w najbliższym czasie

W pełni się… usamodzielnić.

 

Do tej pory nie myślałem

O tym jakoś intensywnie.

Nie byłem przygotowany

Do radykalnych rozstrzygnięć.

 

I tak „starym” powiedziałem.

Więc dla odmiany dostałem

Pod choinkę trzy prezenty,

Których się nie spodziewałem:

 

„Abecadło gotowania”,

Bo było chyba na zniżkę,

Bon na zakupy w IKEA

I bardzo wielką… walizkę!

 

Co dzień od Nowego Roku,

Zawsze, kiedy wyjdę rano,

Obawiam się, że gdy wrócę,

Będę ją miał… spakowaną!

 

Jak to koty

Moja żona jest pedantką

I to wręcz niesamowitą.

Jej umiłowanie porządku

Nie poddaje się limitom.

 

Spytałem, czy to normalne

Swego kolegę psychiatrę.

Odpowiedział mi, że jeszcze

Ona ma nerwicę natręctw!

 

W domu reżim jak w koszarach:

Wszystko ma tu swoje miejsce.

Na czynności – procedury

I ciągłe kontrole jeszcze.

 

Brzmi to strasznie, lecz poza tym

To jest kobieta wspaniała.

Oddana mnie i małżeństwu

Bez reszty, zupełnie, cała!

 

Wszystkie swoje udziwnienia

Rekompensuje z nawiązką.

Jest serdeczna, miła ludziom,

A dla mnie „moją pieszczoszką”!

 

Zdarzyło się, że przedwczoraj

W trybie bardzo awaryjnym

Na prośbę mojego brata

Mieliśmy dwóch gości… dziwnych.

 

To były dwa miłe koty,

Które hodują brat z żoną.

Nie mogli ich zabrać w podróż,

Byłby to kłopot, wiadomo.

 

Dzisiaj po powrocie z pracy

Żona cała we łzach tonie.

Pytam Ją, co się stało?

Ona załamuje dłonie

I wyjaśnia całą sprawę:

„Długo tłumaczyłam kotkom,

Która miseczka jest czyja.

Każdą oznaczyłam fotką,

Którą sama wykonałam.

Te głupie koty i tak to

Olewają wciąż na przekór

Niekwestionowanym faktom”!

 

Ja się z Żonką dogaduję.

Koty inną mają więź

I wzajemnie konkurują,

Z której miski mają jeść.

 

Wybiorą zawsze tę pełną,

Bo instynkt tak nakazuje.

W ich świecie to głos natury

Zachowaniami kieruje.