Ale jazda!

Przed kilkoma miesiącami

Na giełdzie w niedzielę rano

Kupiłem sobie samochód.

Zapłaciłem niezbyt tanio.

 

Postawiłem go przed domem,

By oczy „wózkiem” nacieszyć.

Miałem urlop, a więc z jazdą

Nie musiałem się zbyt spieszyć.

 

W poniedziałek wyjechałem,

Żeby sprawdzić jak on „chodzi”.

Nie narzekałem, bo szybki

Okazał się nowy wozik.

 

A że szybkość jest kosztowna,

Otrzymałem pierwszy mandat

W wysokości czterech stówek

I sześć punktów – taki standard.

 

Wieczorem siadłem przy kompie

I na portalu Allegro

Zamówiłem CB-radio,

Żeby w przyszłości mieć pewność,

Że nie wpadnę po raz drugi

Na polujących „misiaczków”.

„Mobile” zawsze ostrzegą.

Nie jeździ się „po omacku”.

 

A w nocy z wtorku na środę

Ukradziono mą gablotę.

Zamówione CB-radio

Przysłano mi… dwa dni potem.

 

Wtopa

Mój pokój jest w amfiladzie

Z salonem, gdzie śpią rodzice.

Zawsze  rano, kiedy wstanę

Kilka minut skłony ćwiczę.

 

Dzisiaj wstałem o dziesiątej.

Na śniadanie się wybieram.

Wchodzę sobie do salonu,

A tam… A niech to cholera!!!

 

Zastałem moich rodziców

Kochających się w najlepsze.

Mama, gdy mnie zobaczyła,

Z przerażeniem do mnie szepcze:

 

„A ty nie w szkole, syneczku?

A ja na to: „Dziś w niedzielę”?

A to już był… poniedziałek.

Ale obciach, ja pierdzielę…

Do pary

Ostatni weekend spędziłem

Ze swą dziewczyną w Karpaczu.

Pomimo, że wciąż padało,

To nie było nam do płaczu.

 

Byłem Nią zauroczony,

Że już bardziej być nie można.

A do tego roztargnienie,

To następna z dziwnych oznak.

 

Na spacerze w strugach deszczu

Po urokliwej uliczce

Podczas częstych  pocałunków

Zgubiłem gdzieś… rękawiczkę.

 

To był prezencik od Lubej.

Strata niepowetowana.

Postanowiłem ją znaleźć,

Choćbym miał szukać do rana!

 

Miła została  w kawiarni.

Ruszyłem w drogę powrotną.

Szukałem. Wreszcie znalazłem,

Chociaż ciemno i wilgotno.

 

Uradowany wróciłem,

A szukałem dosyć długo.

Przetrząsam kieszenie, jedna!

Musiałem… zgubić tę drugą!

 

Wspomnienie

Robiłam „wielkie porządki”

By przyjemność zrobić mamie,

Nadspodzianą uciechę

Urządziłam sobie samej,

Bo w trakcie porządkowania

Znalazłam „liścik do siebie”,

Który kiedyś napisałam.

Ale kiedy? Sama nie wiem.

 

Chyba jeszcze w podstawówce,

I to dość głębokiej bodaj.

Dobrze, że się gdzieś zapodział

I nikt go dotąd nie podarł.

 

Jest w nim taka adnotacja:

„Pewnie już ci do tej pory

Urosły fajne cycuchy…”

W tym pytaniu była gorycz,

Bo miałam wtedy „piersiątka”

Takie zupełnie malutkie…

 

Tego czegoś, co mam teraz,

Też nie można nazwać… sutkiem!

Prawo wyboru

Jestem lekarzem rodzinnym.

Od lat w przychodni przyjmuję.

Gdy komuś nie mogę pomóc

Do szpitala go kieruję.

 

Niedawno miałem pacjentkę

Z bardzo silnym bólem serca.

Zawiozłem ją do szpitala,

Bo chodzenie ją zamęcza.

 

Następnego dnia ta pani

Znów czekała w poczekalni.

Pomyślałem, że w szpitalu

Ordynują „nienormalni”!

 

Czy została przebadana?,

Zapytałem dla porządku,

Bo wypis w takim złym stanie

To widoczny brak rozsądku.

 

Podała mi skierowanie,

Co  jej wcześniej wypisałem.

Na odwrocie była notka,

Której się nie spodziewałem:

 

„Wymienionej na odwrocie

Z Pańskiej przychodni pacjentce

Jak to wynika z wywiadu,

Nigdy nie bolało serce”.

 

Spytałem Ją o co chodzi.

Z trudem, mozolnie, pomału

Wydusiłem w końcu prawdę:

Bała się umrzeć w szpitalu…

Heretyk?

Znana mi jest religijność

Społeczności w wiejskich gminach.

Niestety, nietolerancja

Dla „tych innych” jest olbrzymia.

 

Śmiałem się z tego, że kiedyś

Ktoś poważnie kogoś pobił

Za to tylko, że rozmawiał

Z wyznawcą Świadków Jehowy.

 

Od niedzieli się nie śmieję,

Bo to mnie też dosięgnęło.

Myłem swe auto przed blokiem,

No i wtedy się zaczęło.

 

By mi było trochę raźniej,

Zawsze nastawiam muzykę.

Że uwielbiam hip-hopową,

Włączyłem „Paktofonikę ”[1].

 

Na płytce miałem ich przebój –

„Jestem Bogiem”- jego tytuł.

Znałem słowa, więc nuciłem

Tylko dla siebie, po cichu.

 

W tym czasie z sąsiedniej klatki

Wychodziły dwie sąsiadki

Do kościoła mszę świętą.

Na twarzach miały… zawziętość.

 

Krzywo na mnie spoglądały,

Lecz nie kojarzyłem wtedy

O co mogło paniom chodzić.

Dziś wiem, że o moje „śpiewy”.

 

Następnego dnia, gdy rano

Chciałem wsiąść do samochodu,

Na drzwiczkach widniała rysa

Ciągnąca się już od przodu.

 

Opony poprzebijane,

A do przedniej jakiś kretyn

Przyszpilił trzema gwoździami

Kartkę z napisem „HERETYK”.

 

Tekst utworu znam na pamięć.

Nie ma nic wspólnego z Bogiem,

Tylko wulgaryzmy znane

I powszechnie używane.

 

 

 

[1] Paktofonika – śląski zespół hip-hopowy 1998-2003

Futerko

Jestem w ciąży pierwszy  trymestr.

W czasie jazdy autobusem

Zrobiło mi się słabo,

A więc będąc pod przymusem

Poprosiłam jakąś panią,

Która obok mnie siedziała,

By uchyliła wywietrznik,

Lecz nie zareagowała.

 

Odwróciła twarz do szyby

Patrząc z „zainteresowaniem”.

Że mam mdłości, dostrzegły też

Stojące obok mnie panie.

 

One próbowały pomóc,

Ale ta pani „od okna”

Zawołała, że jej zimno,

Bo dziś „zimnica okropna”!

 

Choć miała na sobie futro

I berecik moherowy,

Jej zdaniem „w zimny jak dziś dzień

O wietrzeniu… nie ma mowy”!

 

Lecz natura zadziałała

Tak, jak u wszystkich ciężarnych.

Po prostu zwymiotowałam.

Stan jej futra bardzo marny…

 

Sknera

Choć nieźle nam się powodzi,

Mąż jest nadzwyczaj oszczędny.

Czasem nadmiernie przesadza

Posuwając się do bredni.

 

Na przykład sprzątanie domu:

Uważa, że okurzanie

To jest marnotrawstwo prądu.

Oszczędne jest… zamiatanie.

 

A więc zamiata parkiety

W calutkim mieszkaniu naszym.

Dopiero na samym końcu

Zmiotki wciąga odkurzaczem.

 

Spytałam kiedyś, dlaczego

Elektroluksa używa

Tylko do sprzątnięcia śmieci,

A zamiata nawet dywan?

 

Spojrzał na mnie litościwie

Mówiąc: „Wiesz przecież najlepiej,

Że dywany są najczystsze

Wtedy, kiedy je wytrzepiesz”!

 

Na gapę

Jechałem rano do pracy.

Autobus był przepełniony.

Wtem facet siedzący obok

Zerwał się jak oparzony.

 

Przepchał się do tylnych drzwiczek

I wyskoczył z autobusu.

Zrozumiałem co się dzieje,

Gdy dotarło do mych uszu:

„Dzień dobry, proszę bilety

Do kontroli okazywać”.

Facet, co tak szybko wysiadł,

Zaczął dziwnie podskakiwać.

Wskazywał kontrolerowi

Wymownie środkowy palec

Śmiejąc się i wykrzykując

Pogardliwie i zuchwale.

 

Wtedy drugi z kontrolerów

Pokazał mu jego plecak,

Który zostawił w pojeździe,

Kiedy tak szybko uciekał.

Już mu nie było wesoło.

Nagle stał się dziwnie spięty.

Zrozumiał, że kontrolerzy

Mają jego dokumenty.

Śliczna, higieniczna

Od niedawna się spotykam

Z nową, fajową dziewczyną.

Wszystko nam się układało.

Ale mój entuzjazm minął.

 

Bardzo często wyczuwałem,

Że z ust po prostu jej „jedzie”.

Nie wiedziałem jak jej o tym

Dyplomatycznie powiedzieć.

 

Dzisiaj nabrałem odwagi.

Powiedziałem o problemie.

Zdziwiona rzekła, że zawsze

Pamiętała o higienie.

 

Oświadczyła, że codziennie

Robi demakijaż twarzy,

I przysięga, że w tygodniu

Myła zęby już trzy razy!