Zwidy

W zeszłym tygodniu ktoś obcy

Zbił mi szybę w samochodzie.

Duży kamień został w środku.

Nie widuję takich co dzień.

 

Znalazłam też obok niego

Pogniecioną kartkę w kratkę

Z wiadomością, że „przepraszam,

Bo… zrobiłam to przypadkiem.

Pomyślałam że tam w środku

Jest zamknięty piesek żywy.

Ruszał głową, byłam pewna

Że ten zwierzak jest prawdziwy”.

 

Był wtedy dość duży upał.

W mediach wciąż alarmy słychać.

Że  w zamkniętym samochodzie

Jest niemożliwym oddychać.

 

Chciała ratować zwierzaka.

Sama od tego gorąca

Też, tak myślę,  była również

Udręczona i cierpiąca.

 

Tak sobie wytłumaczyłam,

Bo osoba bardziej rześka

W jednorożcu mej Córeczki

Nie zobaczyłaby pieska.

 

„Sprzedana”

Zapytałam swego męża

Dlaczego, i to od dawna,

Nie mówi mi, że mnie kocha.

Czyżby to była nieprawda?

 

On troszeczkę zaskoczony

Zupełnie szczerze się przyznał,

Iż po ślubie zauważył,

Że ja jestem… jakaś dziwna.

 

Już wkrótce po zaślubinach

Przestał „darzyć mnie uczuciem”,

I uważa, że ja także

Gdzie indziej lokuję chucie.

 

Mimo łez nadal drążyłam,

Czemu więc razem mieszkamy?

Na co odparł, że po prostu

Wspólnotę małżeńską mamy.

 

Tak wygodniej, niż osobno.

Bo, pomijając szczegóły,

Przy rozliczaniu podatku

Niższe kwoty trzeba „bulić”!

 

Po tych słowach wszystko wokół

Zaczęłam widzieć „na czarno”.

Pojechałam do rodziców,

By tam jakoś się ogarnąć,

 

A Oni mi powiedzieli

Żebym się nie mazgaiła,

Bo ta Jego „miłość” do mnie

Nigdy prawdziwą nie była.

 

Wcale nie byliśmy parą

Taką prawdziwą, faktyczną.

Byliśmy w związku… formalnym;

Taką  zagrywką taktyczną.

 

Jego miłość była sztuczna,

Taka na pokaz, celowa.

On swoje uczucia do mnie

Umiejętnie symulował.

 

Zastanawiam się, dlaczego

Nikt mi o tym nie powiedział.

Dwanaście lat życia w błędzie,

Czy to rodziców strategia?

 

Czyżby to był Ich interes,

Żebym ja z mężem mieszkała,

A Im wygodniej niż dotąd

Żyć w domu nie przeszkadzała?

 

 

„Dziesiątka”

Byłam z córką i Jej synkiem

Latem na nadmorskiej plaży.

Była tak fajna pogoda,

Że o takiej tylko marzyć!

 

Żeby uniknąć poparzeń

Kilka kremów Córka miała.

Zdziwiło mnie to, że Ona

Dziwacznie je stosowała:

 

Siebie „trzydziestką” mazała

A dla dzieciaczka jedynie

Tylko krem z „dziesiątką” miała

I to rzadki, jakby w płynie!

 

Nieśmiało Ją zapytałam,

Czy chce skorzystać z mojego,

Bo mam z sobą „pięćdziesiątkę”,

Dla mnie nie ma już lepszego…

 

Odmówiła, bo jest młoda –

Do pięćdziesiątki daleko!

Zaśmiałam się, że to żarcik,

Lub…  słoneczko zbyt przypiekło.

 

Lecz w dalszym ciągu drążyłam

Temat słonecznej ochrony,

Bo to, co dotąd mówiła

To nie wiedza, ale… komizm!

 

Ona – dorosła kobieta –

Przez całe życie myślała,

Że liczba na etykiecie

Wiek odbiorcy określała.

 

Przecież tylko przez przypadek

Wykryłam niebezpieczeństwo

I ustrzegłam przed udarem

Nasze kochane Maleństwo.

Po prostu obcy…

Po wielu latach wyrzeczeń

Kupiliśmy wreszcie domek.

Czułem się w nim tak wspaniale,

Jak na swojej barce Noe.

 

Nie mogłem się wręcz doczekać

Tej najcudowniejszej chwili

Żebyśmy siedli w salonie

I w kominku napalili.

 

Po kwadransie przyjechała

Straż Miejska ażeby sprawdzić,

Czy w donosie, że my śmieci

Tu spalamy, jest coś z prawdy.

 

Dwa tygodnie później do nas

Przyjechał patrol Policji,

Bo dostali cynk, że u nas

Są zakopane… pociski.

 

A ja od kilku dni kopię

Dół pod małe… oczko wodne.

Pan Prezydent to poleca,

A więc robię, co jest… modne.

 

Tak na żywo do tej pory

Nikogo nie poznaliśmy.

Dwa donosy w dwa tygodnie!

Czym się tak zasłużyliśmy?

Nie popuszczę, aż się dowiem

Komu w paradę „wleźliśmy”

 

Afrodyzjak

Na pierwszym semestrze studiów

Nie opuszczałem wykładów.

Tak robili wszyscy, którzy

Nie znali jeszcze… układów.

 

Z własnej praktyki wiem teraz,

Że zorganizowane grupy

Wyznaczały swych dyżurnych,

By siedziały jak te…d**y

I notowały dokładnie,

Co  z ust wykładowcy padnie.

 

Potem to wszystko przed sesją

Było skrzętnie skserowane

I wszystkim członkom tej grupy

W formie „notatek” dawane.

 

Teraz jednak w auli było

Ciasno, jak w basenie w upał.

Zawsze przed wykładem trzeba

Wolnego miejsca… poszukać.

 

Znalazłem szczęśliwie miejsce

Pierwsze z brzegu w czwartym rzędzie.

Raptem przysiadła się Ona.

Czy nie za ciasno nam będzie?

 

Zerknąłem… fajna, wytrzymam.

Nim profesor zaczął wykład,

Ona cicho powiedziała:

„Przepraszam cię, bo nie zwykłam

Pchać się tam, gdzie nie powinnam,

Ale dziś coś źle się czuję

I po chamsku w cudze miejsce

Bez pardonu się pakuję”.

 

Wyjaśniła zaraz potem,

Że ma zapalenie gardła

I ziołowymi „dragami”

Osobowość jej prześmiardła.

 

Zaczęła grzebać w swej torbie.

Wtedy ten zapach poczułem.

Powiedziałem, że faktycznie

Zajechało mi… brokułem.

 

Zarumieniona ze wstydu

Popatrzyła w moją stronę…

W taki oto dziwny sposób

Poznałem swą przyszłą Żonę.

 

Błazenada?

Do mej żony przyszła siostra.

Miały coś do ustalenia.

Lecz jak zwykle się skłóciły,

Taka między Nimi… chemia!

 

Nie wiem czego dotyczyło,

Ale nigdy do tej pory

Ich spór nie był tak zaciekły.

Kłóciły się dwa potwory!

 

Padły wzajemne obelgi,

Jak na „panie” bardzo ostre.

Żonka była tak jak osa

Wściekła nie tylko na siostrę.

 

Za tydzień moja Małżonka

Ma obchodzić urodziny.

Chciałem załagodzić konflikt

By wreszcie się pogodziły.

 

Zapytałem więc Żoneczki

Czy jest „to coś” o czym marzy.

Chciałbym Jej coś dać w prezencie,

Niech swe pragnienie wyrazi.

 

Odpowiedziała, że od lat

Marzy tylko …o orgazmie.

Ale na mnie już nie liczy,

Bo w tych sprawach wciąż się… błaźnię.

 

Odruchowo…

Wyszłam zmęczona z pracy,

Ale na prośbę małżonka

Wpadłam jeszcze do księgarni.

Stanęłam w końcu „ogonka”,

By odebrać zamówioną

Przez mojego męża książkę.

Niezauważalnie dla mnie

Odpłynęłam w myślach troszkę.

 

Myślałam o naszym piesku,

Który zawsze o tej porze

Czekał na mnie niecierpliwie

Siedząc przy furtce na dworze.

 

Stałam za nieznaną panią,

Ale nie patrzyłam na nią,

Bo srodze byłam zmęczona.

Stojąc drzemałam nieomal!

 

Nie zauważyłam tego,

Że w pewnym momencie Ona

Poprawiała sobie bucik

Mocno nad nim pochylona.

 

Ja rozmyślając o piesku,

Który właśnie wpadł mi na myśl,

Odruchowo pogłaskałam…

Głowę nieznanej mi pani.

Wyrywny

W trakcie urządzania domu

Wciąż sprzeczałam się z facetem

Bo co on nazywał „cackiem”,

Dla mnie było zwykłym bzdetem!

 

O tym przedtem nie wiedziałam,

Że nasze gusta się różnią.

Staramy się mimo wszystko,

By nie wadzić się na próżno.

 

Staram się iść „z duchem czasu”.

I popieram to co modne,

A mój facet chce starocie,

Bo woli to, co wygodne.

 

Myślałam, że do tej pory

Udało nam się dogadać

I jakiś mądry kompromis

Wypracować w spornych sprawach.

 

Pojechaliśmy do sklepu

Wybrać sofę do salonu.

Ekspedientka zapytała

„Czy mogę w czymś Państwu pomóc?”

 

Narzeczony pierwszy zdążył

Odpowiedzieć na pytanie:

„Chcemy razem kupić… sofę.

Takie mamy wspólne zdanie.

Musi być bardzo wygodna

Do spania i do siedzenia.

Gdyż teraz ostatnia szansa,

Żeby, co mnie boli, zmieniać.

Gdyż nasze obecne łóżko

Chociaż bardzo nowoczesne,

Jest wysoce niewygodne,

I ja się w nim ledwo… mieszczę.

Ja dla gości je zostawię.

A z Żoną na sofie pośpię.

 

Musiałam się na to zgodzić.

Doceniłam Jego… pośpiech.

 

Śmigus

Obchodziliśmy „Śmigusa”

Z naszymi dziećmi w najlepsze

Polewając się wzajemnie

Po ubraniach, nie w powietrze.

 

Gdy zabawa w pełni trwała,

Policja w drzwi zapukała,

Bo ktoś zgłosił, że mieszkaniu

Mym dzieciom krzywda się działa.

 

Któryś sąsiad ten „fakt” zgłosił

Słysząc krzyki: „Tatusiu, nie”!

„Mamo, broń nas!”, czy „Ratunku!”

To oczywiście rozumiem,

 

Ale nie przypuszczałem, że

Ktoś mógłby uznać mnie draniem,

Który mógłby własne dzieci

Skrzywdzić przez molestowanie.

 

Portki

Byłam z chłopakiem w galerii,

Bo chciał kupić sobie… portki.

Chodziliśmy dosyć długo,

Aż zaczęłam troszkę wątpić,

Czy rzeczywiście coś kupi.

Przedtem myślałam, że właśnie

Chciałby w nich stać się seksownym,

Bo uśmiechał się dwuznacznie,

 

Przez długi czas ich szukaliśmy,

Lecz żadne nie pasowały.

Albo to nie taki kolor,

Albo wzorek był… za mały.

 

Już myślałam, że się poddał

I niczego dziś nie kupi.

A te wymarzone spodnie

Krawiec będzie musiał uszyć.

 

Jednak wreszcie się udało,

Choć zaczynałam już wątpić.

Ruszył do kasy zapłacić

Za wybrane wreszcie portki.

 

Zobaczyłam, że nie zapiął

Rozporka w swych własnych spodniach.

Szepnęłam Mu to na ucho,

Bom jest kobieta „taktowna”!

 

A on swój zakup podrzucał

I rękami za nim majtał

Krzycząc: „Jak koń jest spokojny,

Stajnia może być… otwarta!