Markowa

Dziś rzuciła mnie dziewczyna,

Z którą byłem cztery lata.

Planowaliśmy małżeństwo,

Aż tu nagle… pusta chata.

 

Dlaczego zmieniła zdanie?

Bo pilnie potrzebowałem

Kupić samochód, jednakże

Forsy za dużo nie  miałem.

 

Byłem zdecydowany na zakup

Używanego „malucha”,

Ale Ona nawet o tym

Nie chciała w ogóle słuchać.

 

Powiedziała, że jak kupię

Taki samochodzik pseudo,

To mnie zostawi od razu,

Bo znajomi śmiać się będą.

 

Oni wszyscy jeżdżą tylko

Drogimi terenówkami.

„Jak Cię widzą, tak Cię piszą” –

Więc będą mnie  mieli za nic!

 

Pożyczyłem trochę kasy

I kupiłem. To Fiat Punto.

Używany, lecz sportowy.

Ona orzekła: „Paskudztwo”!

 

Sądziłem, że dowcipkuje

I przekona się do niego.

Niestety nie żartowała.

Ma innego … niemieckiego.

Przez Internet

Mam dwójkę wspaniałych dzieci.

On dwunastolatek, Ona

Dwa lata od Niego starsza,

Swej kobiecości świadoma.

 

Rano słyszałem Ich kłótnię,

Bo za głośna troszkę była.

O drobnostkę się kłóciły.

Ona Mu się… postawiła

 

I krzyknęła Jemu w oczy:

„W końcu, Głupolu, to zrozum,

Że przez „zasrany” Internet

Do reszty straciłeś rozum”!

 

Na to synek odparował:

„No, a Ty cnotę straciłaś”!

Nie wiem, czy tak zażartował,

Czy prawda się za tym kryła…

Po(d)stęp wychowawczy

W naszej okolicy mieszka

Dużo młodych małżeństw z dziećmi.

Nie ma w okolicy… żłobka,

A jest według mnie…konieczny.

 

Rozwiesiłam ogłoszenia,

Że mogę za odpłatnością

Dziećmi się zaopiekować

Z należytą starannością.

 

Opiekuję się swą córcią,

Ale dodatkowo chciałam

Jeszcze choć trochę dorobić.

Z pewnością radę bym dała.

 

Lubię maluszki i z Nimi

Zabawy, harce, swawole.

Mój mąż także mnie popiera.

Załóżmy własne przedszkole.

 

Będę mogła przyjąć dzieci

Malutkie i trochę starsze.

Im więcej będzie dzieciaczków,

Tym opłaty będą tańsze.

 

Zatrudniłam opiekunki.

Przygotowaliśmy lokal.

Niczego dzieciom nie zbraknie.

Założyłam nawet… bloga!

 

Przedszkole zaczęło działać.

Dzieci są zadowolone,

Lecz niestety. Kiedyś musiał

Nastąpić właśnie… ten moment:

 

Wczoraj rodzice dziewczynki,

Która pierwszy raz tu była,

Byli… zdegustowani, że

Ich córeczka się… nudziła!

 

Bo nie ma tu niezbędnego

Wyposażenia dla dzieci:

Telewizora, tabletów…

Tu rosną… analfabeci!

 

Ich Klarusia właśnie z nimi

Spędza czas, bo… to jest postęp!

Szkoda mi jest tej dziewczynki.

Jej dzieciństwo jest żałosne.

 

Pomyłka

Kiedyś razem z mym chłopakiem

Zechcieliśmy, jak niektórzy,

Spędzić uroczo we dwoje

Wieczorek w jego jacuzzi.

 

Oczywiście miał być także

Kieliszek wina, a potem

Czyściutcy, siebie spragnieni

Przeniesiemy się na sofę.

 

Wszystko szło nader świetnie

I byłoby jeszcze fajniej,

Gdyby nie to, że miłemu

Zachciało się pi***dzieć  w… wannie.

 

Wybaczyłabym mu gafę,

Ale niestety ten „bączek”

Był zapowiedzią… biegunki

I w efekcie randki…  końcem.

Trzecia możliwość

Uważałem, że idąc na

Egzamin  praktyczny z jazdy

Mam tylko dwie możliwości.

I z tym zgodziłby się każdy.

 

Można go zdać, albo oblać.

Tertium non datur”[1] – to znamy.

A jednak Polak potrafi!

Trzecią możliwość też mamy!!!

 

Dziś się o tym przekonałem,

Że istnieje trzeci sposób,

Z którego jednak „korzysta”

Minimalna ilość osób.

 

To mi się właśnie zdarzyło:

Nawet nie wiem, jak się stało,

Że nie miałem dokumentu

Stwierdzającego… tożsamość!

 

Nie zostałem… dopuszczony.

Egzaminu nie zdawałem!

Stremowany i nerwowy

O dowodzie zapomniałem!!!

[1] „Tertium non datur” – łac; tłum.: „trzeciej możliwości brak”

Wybieranka

Dziewczyna mojego brata

Z Niego się ciągle nabija,

Że jej chłopak wpadł bez reszty

W hazardowego bakcyla.

 

Ale  wciąż przegrywa w „totka”.

Nawet nieco się… zadłużył.

Lecz Ona ciągle się  śmieje,

Że aż w końcu chłop się wkurzył.

 

On,  komputerowy grafik,

Godzinę po losowaniu

Zrobił… kupon „Toto-Lotka”

Potwierdzający wygraną.

 

I wydrukował go po to,

Żeby dać  Jej  z kolczykami.

Ona znowu Go wyśmiała,

Że naiwniak i się mami.

 

Ale jednak w poniedziałek

Sprawdziła wyniki z „wczoraj”

I… wyszła wcześniej  z pracy, by

Spakować się do wieczora!

 

Zerwała z nim, bo myślała,

Że sama zgarnie „miliona”,

Gdyż to dla niej korzystniejsze

Niźli „milionerska” żona.

 

Mój Brat ma złamane serce,

Lecz się dowiedział  przynajmniej,

Że to jest wyrachowanie,

A miłości nie ma żadnej.

 

Calineczka

Nie za dużo Bozia dała

Centymetrów pod mą główką.

Prosto z mostu rzec tu muszę:

Jestem kobietą… malutką.

 

W sklepach częstokroć korzystam

Z pomocy nieznanych osób,

By z półek sięgnąć zakupy,

Bo inaczej wprost nie sposób.

 

Ostatnio, jak byłam w sklepie,

Kogoś poprosić musiałam,

O podanie z górnej półki,

Bo sama nie dosięgałam.

 

Sądziłam, że pan po prostu

Poda mi to do koszyka,

A On mnie niespodziewanie

Pod pachy oburącz chwyta

I… podnosi niczym piórko.

Po prostu On mnie podsadził

I podtrzymując mnie w górze

Tubalnym głosem poradził:

 

„Weź to, co Ci jest potrzebne,

A jak będzie trzeba, to Cię

Chętnie podsadzę ponownie,

Bo jesteś lekka jak kocię…

 

Tylko milion?

Lubię ciszę biblioteki,

Zwłaszcza gdy zima i plucha.

Siadam tam przy komputerze.

Przez słuchawki muzy słucham.

 

Dzisiaj rano też tam byłem

W przerwie między wykładami.

Było pusto, ale z czasem

Już nie byliśmy tam sami.

 

Bo przy komputerze obok

Drobna blondynka przysiadła.

Z wyglądu fajna, a nawet

Rzekłbym, że w oko mi wpadła.

 

Nie dlatego, że cudowna.

Ale przez swe zachowanie.

Bo klika po klawiaturze

A to zajęcie nie dla Niej.

 

Włącza, wyłącza… Coś nie gra.

Myszką suwa w prawo, w lewo.

Klika nawet kilka razy.

Nie daje się ponieść nerwom.

 

W końcu puka mnie w przedramię.

Słuchawki z uszu ściągnąłem.

Ona mnie prosi o pomoc

Oczy ma niezbyt wesołe.

 

„Ten komputer jest zepsuty”…

Cichutko się poskarżyła.

„Wcale Nie daje się włączyć”…

Jednym tchem mi wyjaśniła.

 

Trzeba było widzieć minę,

Jak z „bananem” na mych wargach

Wciskam guzik monitora…

Jej mina miliony warta!

 

Zamiana…

Koledze z pracy pierwszy raz

Przydarzyło się przemawiać

Do dosyć dużego gremium.

Bardzo się tego obawiał.

 

Bolek był zestresowany,

Więc Mu zasugerowałem,

Żeby rozpoczął przemowę

Jakimś niewinnym kawałem.

 

Bo dobry żart wprawia ludzi

W nastrój przyjazny, pogodny.

Słuchacze będą życzliwi.

To jest sposób niezawodny!

 

Oczywiście mnie posłuchał,

Lecz „rzucił” takim „sucharem”

Że salę… zamurowało

Całkiem, zupełnie, na amen!

 

Nikt z ponad trzystu słuchaczy

Nawet się nie uśmiechnął.

Za to on na własną prośbę

Sam wystawił się na śmieszność.

 

Nawet ja, Jego przyjaciel,

Nie potrafiłem wymusić

Choćby sztucznego uśmiechu.

Tej ciszy nikt nie zagłuszył…

 

Szczęściem reszta wystąpienia

Przebiegała już  wręcz świetnie,

Ale niedosyt pozostał

Gdyż w pracy wszyscy, powszechnie

Jego chrzcielne imię Bolek

Zamienili na… Karolek.

 

 

Po chińsku

Jestem położną od lat.

Mówią na mnie „Mama Aśka”

Wielu ludziom pomagałam

W zawodowych sytuacjach.

 

Ludzie są bardzo wrażliwi,

Szczególnie „młodzi tatusie”.

Zdarzało się, że niejeden

Z sali porodowej uciekł.

 

Zdarzyło się, że jeden mąż

Był wyjątkowo… spokojny.

Chyba on kiedyś już „rodził”,

Bo wyjątkowo odporny.

 

Żona miała skurcze „parte”,

Krzyczała więc w niebogłosy.

Widać było, że cierpiała

Jej mąż też miał chyba dosyć,

Bo poprosił mnie o kubek

Wody, ale dość… cieplutkiej.

Pytam, czy zrobić Jej okład,

Czy może córci malutkiej,

Bo właśnie się urodziła

Mała, śliczna dziewczyneczka…

A on patrzy jak na głupią,

Bo… chciał wodę do kubeczka,

Żeby chińską zupkę sparzyć,

Bo go w dołku mocno ściska!