Uleczony

Dziś właśnie moja dziewczyna

Po dwóch latach znajomości

Powiedziała mi, że dotąd

Żyłem w nieświadomości,

Że właściwie, to się ze mną

Umówiła w tamten ranek,

Tylko po to, żeby wzbudzić

Zazdrość swoich koleżanek.

 

Nawet teraz, po dwuletniej

Przeżytej wraz ze mną próbie,

Określiłaby nasz związek

Jako „w miarę ciebie lubię”.

 

Ja właśnie w zeszłym tygodniu

Kupiłem dla Niej pierścionek,

Bowiem chciałem się oświadczyć

W Jej Urodzinowy Dzionek.

Akurat przemyśliwałem

Różne oświadczyn warianty…

 

Taki to był ze mnie dotąd

Nieuleczalny romantyk.

Z osobna

Udało mi się pokonać

Białaczkę limfocytową.

Teraz czuję się tak, jakbym

Urodziła się na nowo.

 

Włosy jeszcze bardzo krótkie,

Więc je pod peruką skrywam.

Potrzeba troszeczkę czasu,

By odrosła dawna grzywa.

 

Od niedawna się spotykam

Z nowo poznanym facetem.

Fakt, że ciężko chorowałam,

Pozostał moim sekretem.

 

Nie chciałam się jeszcze przed nim

Otwierać nazbyt nachalnie.

Dzisiaj wiem, że z mojej strony

Było to niezbyt lojalnie.

 

Miałam mu o tym powiedzieć

Wtedy, gdy się okaże,

Że są szanse, że on i ja

Chcemy się razem zestarzeć.

 

Dziś po raz pierwszy na randce

Pocałowaliśmy się w parku.

Moje „włosy” się zsunęły

I zatrzymały na… karku.

 

Jego reakcja, niestety,

Była nad wyraz gwałtowna.

Więcej już go nie widziałam.

Będziem starzeć się z osobna.

Po ilu…?

Upiększam albo „oszpecam”

W gabinecie tatuażu.

Od ponad dziesięciu lat

Skarg nie miałem ani razu.

 

Dotąd miałem bardzo różnych

Klientów oraz klientki.

Więcej przyjmuję kobiet,

Choć to wybredne „pacjentki”.

 

Wszystkie panie dziś przebiła

Dziewczyna, która już z rana

Przyszła, żebym jej na udzie

Wytatuował… banana!

 

Po niecałej półgodzinie,

Przyglądając się mej sztuce

Zupełnie serio spytała:

„Po ilu kąpielach się spłucze”?

One-line

Jeżdżę często autobusem.

One-line kupuję bilety.

Zawsze mam je w swej komórce,

Niepotrzebne mi blankiety.

Kierowcy je pokazuję

Przy wsiadaniu bez wezwania.

To wygodnie, bo unikam

Torebki przeszukiwania.

 

Ostatnio, kiedy jechałam,

Była biletów kontrola.

Trzymałam w ręku komórkę

I uchwyt od parasola.

 

W chwili, gdy pokazywałam,

Że nie jestem gapowiczką,

Przez przypadek na ekranie

Włączyłam… gołe chłopisko!

Nie mogłam zrozumieć czemu

Kanar krztusił się ze śmiechu,

A jego kolega także

Nie mógł wprost złapać oddechu.

 

To mi zasugerowało,

Że przyczyną tego śmiechu

Nie był z pewnością obraz

Komórkowego biletu.

Było to zdjęcie z pornosa

Dla gejów, tych trochę starszych.

Tak oto trochę niechcący

Byłam bohaterką… farsy.

Korektorka

Dziś od dyrektora szkoły,

Do której ma córka chodzi,

Otrzymałam SMS-a,

Bym przyszła w ciągu dwóch godzin!

Nie podał żadnych szczegółów.

Bardzo mnie zdenerwowało,

Że mej kochanej córeczce

W szkole coś złego się stało!

 

Jednak całkiem bez powodu

Martwiłam się o Amelkę,

Bo… ona tylko dotkliwie

Pobiła nauczycielkę.

 

Pani sobie pozwoliła

Na zwrócenie jej uwagi,

Że jej zeszyt jest niechlujny

I „zdobny” plamami kawy!

Te plamy to ja niechcący

Zrobiłam wczoraj wieczorem,

Bo córcia mnie poprosiła

O wprowadzenie w nim… korekt!

 

Nie była winna temu, że

Ja poplamiłam jej zeszyt.

Broniła swego „honoru”.

Mam powód, żeby się cieszyć!

Przyjaciółki

Mam współlokatorkę, która

Jest też moją przyjaciółką.

Każda z nas ma swego chłopca,

Lecz ten jej, to niezłe ziółko.

Chodziła z nim od pół roku,

Gdy „niechcący” zaciążyła.

Mnie powiedziała o ciąży,

Lecz przed chłopakiem ukryła.

 

Przekonałam ją do tego,

By powiedziała mu o tym.

On przyjął tę informację

Jako rodzaj anegdoty.

Lecz potem, gdy poznał prawdę,

Jeden wyciągnął z niej wniosek:

Ten dupek zwinął manele

I po prostu sobie… poszedł!

 

Załamała się dziewczyna

Postawą swego chłopaka.

Była bardzo zdruzgotana,

Już nie miała siły płakać.

Przyjaciół poznajesz wtedy,

Gdy bieda spada na ciebie.

Odpowiedzialność za ciążę

Wzięłam praktycznie na siebie.

 

Pomagałam przyjaciółce

W jej życiowej monotonii:

Dbałam o dietę, psychikę…

Wreszcie zapomniała o nim.

 

Zawsze byłam z nią w przychodni

I nawet w szkole rodzenia.

Do szpitala też ją wiozłam,

Gdy zaczęły się krwawienia.

Czekałam pod porodówką

Na narodziny dzieciaczka.

Byłam przecież przyjaciółką,

A to więcej niż… krewniaczka.

 

Ale przeciwnego zdania

Były panie ze szpitala.

Obserwowały mnie pilnie,

W końcu jedna wszczęła alarm:

„Co ta ohydna lesbija

Wpatruje się w nasze okna!

Z córeczki też lesbę zrobi.

Takie, to na Sybir pognać”!

Pocieszyciel strapionych

Ma dziewczyna się zmieniła

Po pogrzebie swojej mamy.

Nie była zbyt religijna.

Dzisiaj często się mijamy,

Bo regularnie zaczęła

Chodzić sama do kościoła.

Wiara jej chyba pomaga.

Była smutna, jest wesoła!

W podobnych przypadkach ludzie

Odwracają się od Boga.

U niej, co także się zdarza,

Zupełnie przeciwna droga.

Tam szukała pocieszenia

I rady na dalsze życie.

Jej stan się poprawił, ale

Osłabło nasze współżycie.

Mimo że wciąż się starałem,

Oschłość się utrzymywała.

Postanowiłem spróbować

Z tych samych, jak ona, działań.

W poprzednią niedzielę chciałem

Niespodzianką ją zaskoczyć

I pójść razem do kościoła;

Może przestanie się boczyć?

Szedłem dziesięć metrów za nią,

By mnie nie zauważyła.

Już miałem do niej zagadać,

Ale kierunek zmieniła.

Zamiast skręcić do kościoła,

Poszła dalej na … plebanię!

Taki manewr to zupełna

Niespodzianka, ale dla mnie!

U młodego wikarego

Znalazła swe ukojenie.

Czy zdradzanie mnie z tym księdzem

Było boskim przeznaczeniem?

Wisiorek

Zgubiłam w szkole łańcuszek

Z fajną przywieszką z topazu.

Znalazł się na… obcej szyi.

Rozpoznałam go od razu!

 

W czasie lekcji zobaczyłam

Go u jednej uczennicy,

Którą właśnie przepytywał

Nauczyciel przy tablicy.

Normalnie nie był widoczny.

Lecz gdy kredą coś pisała,

To rozciągana bluzeczka

Dekolt lekko odsłaniała.

 

W słońcu błyskał na niebiesko

Pełen niebiańskiej energii.

Poznałam, że to mój wisior.

Ledwo doczekałam przerwy

I wtedy ją zapytałam,

Czy zupełnie przypadkowo

Nie znalazła go dziś w szkole…

A ona wpadła mi w słowo

Bardzo wrogo nastawiona

Wyzwała mnie od najgorszych

I stwierdziła, że dostała

Go na swoje imieniny,

A ja jestem zbyt zuchwała

I to co mówię, to kpiny!

 

Wtedy jej powiedziałam, że

Sama zrobiłam ten wisior

Ze szklanych guzików babci.

Rodzina to może przysiąc!

Takich jak ten nie ma w sklepach,

Bo skrywa je babci kufer.

Wtedy z wahaniem oddała…

Ludzie potrafią mieć tupet!

Wesoła wdowa

Obok bloku, w którym mieszka

Moja babcia, stoi kościół.

To świątynia zabytkowa,

Których wiele jest w Zamościu.

 

Babcia od dwóch lat jest wdową.

Nie chciała się do nas przenieść.

Jest samowystarczalna, choć

Trzeba na Nią mieć baczenie.

Miewa szalone pomysły,

Lubi dobre towarzystwo,

Ale śluby w swym kościele

Ceni sobie ponad wszystko.

W każdą niedzielę w parafii

Słucha ślubnych zapowiedzi.

Gdy para „spadnie z ambony”,

Nie odpuści tej imprezy!

 

Właśnie jest sezon na śluby.

Babcia jest w swoim żywiole.

Musi w każdym uczestniczyć!

Czy to czasem nie jest chore?

Zawsze dobrze się ubiera

Stosownie do sytuacji.

Jest miłą, starszą już panią

Pełną uroku i gracji.

 

Byłoby to całkiem spoko,

Gdyby na tym poprzestała.

Ale Ona poszła dalej!

Na wesela się „wkręcała”!

Po ceremonii zaślubin

Weselnych gości pytała,

Czy może się z nimi zabrać,

Bo swego auta nie miała.

Mówiła, że jest daleką

Kuzynką … i tu niepewność,

Czy osoba, którą pyta,

Jest z tej rodziny na pewno.

 

Za każdym razem coś złego

Mogło się babci przydarzyć!

Na Jej szczęście taki numer

Udał się tylko dwa razy.

Sprawa wydała się wtedy,

Gdy babcia chciała się „wkręcić”

Na wesele znajomego.

Zakończyło się na chęci.

 

Do dzisiaj jestem mu wdzięczny,

Że nas zaraz powiadomił.

Mogła zdarzyć się tragedia,

Dobrze, że to tylko… komizm.

Nie podała…

Odkurzałam dziś mieszkanie,

A na kanapie w tym czasie

Leżał odłogiem mój facet

W pełnej, supermęskiej „krasie”.

 

Nie miałam mu tego za złe,

Bo choruje na podagrę.

Ma przecież już swoje lata

I przyzwyczajenia dawne:

Lubi dobrą wołowinkę,

Nie odmawia alkoholu.

Woli siedzieć, niż się ruszać.

Nie dziwota, że wielkolud!

Nic nie robi, by się leczyć,

Tylko siedzi, leży, tyje.

Zrobił się bardzo złośliwy.

Coraz trudniej się z nim żyje.

 

Gdy skończyłam odkurzanie,

Przyniosłam kubeł i mopa,

Żeby jeszcze zmyć podłogę

Wokół leżącego chłopa.

Wtedy on zwlókł się z kanapy

Wyjął „siurka” i… nasikał

Na podłogę, bo akurat

Nie podałam mu nocnika!

Uznał, że nic się nie stało;

Przecież ma bolącą nogę

I nie poszedł do wucetu,

Bo „i tak zmyjesz podłogę”.

 

Więcej już tego nie zrobi.

Nie ma już jego walizek.

Pięć minut po tym zdarzeniu

Leżały pięć pięter niżej!