Równocześnie

Dziś żona wróciła z pracy

Znacznie później niż normalnie.

Dzwoniłem do Niej co chwila,

Można by rzec, że nachalnie.

 

Wyjaśniła, że nie mogła

Odbierać mych telefonów,

Bo była razem z swym szefem

Na spotkaniu by… mu pomóc.

 

To był ważny klient Firmy,

Więc Go na obiad proszono.

Nie odmówiła, bo Klient

Nie był sam, lecz razem z żoną.

 

Uwierzyłem bez zastrzeżeń.

W wyjaśnienie sprawy całej,

Ale wkrótce bez obiadku

Zacząłem czuć, że… zgłodniałem.

 

Żona, jakby odczytując

Moje myśli zapytała,

Czy zamówić jedzenie, bo

Dawno nic w ustach nie miała.

 

I wtedy do Niej dotarło

Że właśnie się wygadała,

Że ten  „klient” to kochanek,

Z którym romans ukrywała.

 

Nasz związek już nie istnieje.

Nie ma już nic między nami.

Ale w pracy wciąż się styka

Z poważnymi problemami.

 

Gdyż przez dłuższy okres czasu

Wychodziła z pracy wcześniej,

By zabawiać się z kochankiem,

Mnie zdradzając jednocześnie.

 

Miała zaległości w pracy

I teraz musi nadrabiać.

W Jej życiu prywatnym – pustka;

Za to ja żyję jak hrabia!

Frajer

Nie mogłem wieczorem zasnąć.

Męczyłem się aż godzinę.

Pomyślałem, by odetchnąć

Świeżym powietrzem przez chwilę.

 

Wyszedłem na mały spacer.

Idę spokojnie ulicą,

Gdy zupełnie niespodzianie

Jakiś „dres” się do mnie przypiął.

 

Szedł obok mnie i co chwilę

Dźwięk „dryń-dryń” z siebie wydawał.

Ignorowałem go długo.

Kroczył przy mnie jak… obstawa!

 

W końcu krzyknął mi do ucha:

„Odbierz wreszcie, jak ktoś dzwoni!”,

To odpowiedziałem „hallo”,

On, nim zdążyłem się zasłonić,

 

Wrzasnął „za halo w pysk walą”

I przywalił mi fangę[1] w nos.

Zwiał natychmiast, a ja długo

Jak frajer leczyłem ten cios.

 

[1] Fanga- cios, raz, kułak, uderzenie

Powitanie Ojczyzny

Przez trzy lata pracowałam

W pewnym argentyńskim biurze.

Bardzo dobrze się tam czułam.

Ten kraj mnie po prostu… urzekł.

 

Byłam tam jedyną Polką,

Więc często z przyzwyczajenia,

Podśpiewywałam swobodnie

Po polsku „ludowe pienia”.

 

I nie były to piosneczki

Co na dożynkach się śpiewa,

Ani o cytrynie, która

Gdzieś tam spokojnie dojrzewa.

 

Ja znam wiele piosnek „z biglem”.

Mój dziadek był etnografem.

Zbierał także „te świntuszki” –

Mówią o nich też: „cycate”.

 

Często także układałam

Swoje słowa do piosenek.

Najczęściej bez sensu, składu –

Taki bezmyślny „refrenek”.

 

Właśnie idąc korytarzem

Podśpiewywałam swobodnie.

Nagle zatrzymał mnie facet

I po polsku mówi do mnie.

 

Zdziwiona bardzo, że tutaj

Polskie słowa usłyszałam

Stanęłam nagle jak wryta

I… dobrą chwilę milczałam.

 

W ten sposób poznałam… męża,

Śpiewając swój własny kuplet:

„Idę sobie do kibelka,

Żeby zrobić giga kupę.

 

,Jednak nie wiem, czy doniosę…”

Przerwałam, kiedy On spytał:

„Gdzie znajdę szefa tej budy”?

I to jest dosłowny cytat!

 

Tym pytaniem tak mnie ujął,

Że poczułam bratnią duszę.

Co potem się działo z nami,

Chyba rozwijać nie muszę.

 

Wróciliśmy do Ojczyzny

Jako para narzeczonych.

Już po tygodniu wiedziałem,

Że nie był to dobry pomysł.

 

 

Markowa

Dziś rzuciła mnie dziewczyna,

Z którą byłem cztery lata.

Planowaliśmy małżeństwo,

Aż tu nagle… pusta chata.

 

Dlaczego zmieniła zdanie?

Bo pilnie potrzebowałem

Kupić samochód, jednakże

Forsy za dużo nie  miałem.

 

Byłem zdecydowany na zakup

Używanego „malucha”,

Ale Ona nawet o tym

Nie chciała w ogóle słuchać.

 

Powiedziała, że jak kupię

Taki samochodzik pseudo,

To mnie zostawi od razu,

Bo znajomi śmiać się będą.

 

Oni wszyscy jeżdżą tylko

Drogimi terenówkami.

„Jak Cię widzą, tak Cię piszą” –

Więc będą mnie  mieli za nic!

 

Pożyczyłem trochę kasy

I kupiłem. To Fiat Punto.

Używany, lecz sportowy.

Ona orzekła: „Paskudztwo”!

 

Sądziłem, że dowcipkuje

I przekona się do niego.

Niestety nie żartowała.

Ma innego … niemieckiego.

Przez Internet

Mam dwójkę wspaniałych dzieci.

On dwunastolatek, Ona

Dwa lata od Niego starsza,

Swej kobiecości świadoma.

 

Rano słyszałem Ich kłótnię,

Bo za głośna troszkę była.

O drobnostkę się kłóciły.

Ona Mu się… postawiła

 

I krzyknęła Jemu w oczy:

„W końcu, Głupolu, to zrozum,

Że przez „zasrany” Internet

Do reszty straciłeś rozum”!

 

Na to synek odparował:

„No, a Ty cnotę straciłaś”!

Nie wiem, czy tak zażartował,

Czy prawda się za tym kryła…

Po(d)stęp wychowawczy

W naszej okolicy mieszka

Dużo młodych małżeństw z dziećmi.

Nie ma w okolicy… żłobka,

A jest według mnie…konieczny.

 

Rozwiesiłam ogłoszenia,

Że mogę za odpłatnością

Dziećmi się zaopiekować

Z należytą starannością.

 

Opiekuję się swą córcią,

Ale dodatkowo chciałam

Jeszcze choć trochę dorobić.

Z pewnością radę bym dała.

 

Lubię maluszki i z Nimi

Zabawy, harce, swawole.

Mój mąż także mnie popiera.

Załóżmy własne przedszkole.

 

Będę mogła przyjąć dzieci

Malutkie i trochę starsze.

Im więcej będzie dzieciaczków,

Tym opłaty będą tańsze.

 

Zatrudniłam opiekunki.

Przygotowaliśmy lokal.

Niczego dzieciom nie zbraknie.

Założyłam nawet… bloga!

 

Przedszkole zaczęło działać.

Dzieci są zadowolone,

Lecz niestety. Kiedyś musiał

Nastąpić właśnie… ten moment:

 

Wczoraj rodzice dziewczynki,

Która pierwszy raz tu była,

Byli… zdegustowani, że

Ich córeczka się… nudziła!

 

Bo nie ma tu niezbędnego

Wyposażenia dla dzieci:

Telewizora, tabletów…

Tu rosną… analfabeci!

 

Ich Klarusia właśnie z nimi

Spędza czas, bo… to jest postęp!

Szkoda mi jest tej dziewczynki.

Jej dzieciństwo jest żałosne.

 

Pomyłka

Kiedyś razem z mym chłopakiem

Zechcieliśmy, jak niektórzy,

Spędzić uroczo we dwoje

Wieczorek w jego jacuzzi.

 

Oczywiście miał być także

Kieliszek wina, a potem

Czyściutcy, siebie spragnieni

Przeniesiemy się na sofę.

 

Wszystko szło nader świetnie

I byłoby jeszcze fajniej,

Gdyby nie to, że miłemu

Zachciało się pi***dzieć  w… wannie.

 

Wybaczyłabym mu gafę,

Ale niestety ten „bączek”

Był zapowiedzią… biegunki

I w efekcie randki…  końcem.

Trzecia możliwość

Uważałem, że idąc na

Egzamin  praktyczny z jazdy

Mam tylko dwie możliwości.

I z tym zgodziłby się każdy.

 

Można go zdać, albo oblać.

Tertium non datur”[1] – to znamy.

A jednak Polak potrafi!

Trzecią możliwość też mamy!!!

 

Dziś się o tym przekonałem,

Że istnieje trzeci sposób,

Z którego jednak „korzysta”

Minimalna ilość osób.

 

To mi się właśnie zdarzyło:

Nawet nie wiem, jak się stało,

Że nie miałem dokumentu

Stwierdzającego… tożsamość!

 

Nie zostałem… dopuszczony.

Egzaminu nie zdawałem!

Stremowany i nerwowy

O dowodzie zapomniałem!!!

[1] „Tertium non datur” – łac; tłum.: „trzeciej możliwości brak”

Wybieranka

Dziewczyna mojego brata

Z Niego się ciągle nabija,

Że jej chłopak wpadł bez reszty

W hazardowego bakcyla.

 

Ale  wciąż przegrywa w „totka”.

Nawet nieco się… zadłużył.

Lecz Ona ciągle się  śmieje,

Że aż w końcu chłop się wkurzył.

 

On,  komputerowy grafik,

Godzinę po losowaniu

Zrobił… kupon „Toto-Lotka”

Potwierdzający wygraną.

 

I wydrukował go po to,

Żeby dać  Jej  z kolczykami.

Ona znowu Go wyśmiała,

Że naiwniak i się mami.

 

Ale jednak w poniedziałek

Sprawdziła wyniki z „wczoraj”

I… wyszła wcześniej  z pracy, by

Spakować się do wieczora!

 

Zerwała z nim, bo myślała,

Że sama zgarnie „miliona”,

Gdyż to dla niej korzystniejsze

Niźli „milionerska” żona.

 

Mój Brat ma złamane serce,

Lecz się dowiedział  przynajmniej,

Że to jest wyrachowanie,

A miłości nie ma żadnej.

 

Calineczka

Nie za dużo Bozia dała

Centymetrów pod mą główką.

Prosto z mostu rzec tu muszę:

Jestem kobietą… malutką.

 

W sklepach częstokroć korzystam

Z pomocy nieznanych osób,

By z półek sięgnąć zakupy,

Bo inaczej wprost nie sposób.

 

Ostatnio, jak byłam w sklepie,

Kogoś poprosić musiałam,

O podanie z górnej półki,

Bo sama nie dosięgałam.

 

Sądziłam, że pan po prostu

Poda mi to do koszyka,

A On mnie niespodziewanie

Pod pachy oburącz chwyta

I… podnosi niczym piórko.

Po prostu On mnie podsadził

I podtrzymując mnie w górze

Tubalnym głosem poradził:

 

„Weź to, co Ci jest potrzebne,

A jak będzie trzeba, to Cię

Chętnie podsadzę ponownie,

Bo jesteś lekka jak kocię…