Odruch

Żeby oszczędzić kasiorę

Przez cały weekend jeździłem.

Sam do nowego mieszkania.

Różne przedmioty zwoziłem.

 

Na fotelu pasażera

Układałem te drobiazgi.

To są delikatne rzeczy:

Figurki, książki, obrazki…

 

Musiałem na nie uważać.

Żeby im się coś nie stało,

Ręką je zabezpieczałem

Na przykład przy hamowaniu.

 

Nawet nie zauważyłem,

Że nie wiedząc wcale o tym

Wyrobiłem w sobie odruch

Ręką chronić te przedmioty.

 

Ten refleks zadziałał dzisiaj,

Kiedy do pracy jechałem.

Podwoziłem też kolegę

I nagle… gumę złapałem.

 

Zatrzęsło, huknęło, a ja

Jak ten jakiś lewy zboczek,

Odruchowo, nieświadomie

Uchwyciłem go za… krocze.

Niekłamany zachwyt

Jestem optykiem i… widzę,

Jak reagują pacjenci

Mierząc nowe okulary –

Ten drobny, lecz wielki sprzęcik.

 

Szczególnie dzieciaczki mają

Nietypowe skojarzenia

Wynikające z innego

Na rzeczywistość… spojrzenia.

 

Zapamiętałem dziewczynkę

Z dużą obu oczek wadą,

Której nowe okulary

Sprawiły ogromną radość.

 

Reakcja Jej była tak prosta

I jednocześnie niezwykła,

Choć nie dla mnie, lecz dla innych

Mogłaby być troszkę przykra.

 

Poprawiłem Jej na nosku

Piękne, nowe opraweczki.

Oczki dziewczęcia zabłysły

Jak dwie świecące gwiazdeczki.

 

Powiedziała, że jej nigdzie

Nic nie ciśnie i nie drażni.

A szkła chyba widzą za Nią;

Wnet się z nimi… zaprzyjaźni.

 

Zachwyt słychać nawet było

W Jej zauroczonym głosie,

Gdy mówiła: „Widzę nawet

Wielki pryszcz na pana nosie”!

Czy może być?

Już dwa tygodnie się męczę

Z nieustępliwą biegunką.

Dziwne, bo rozwolnienia

Zwykle trwają dosyć krótko.

 

Co zjadam, to „lecę” oddać.

Teraz praktycznie nic nie jem,

Bo brzuch boli nieustannie.

Wiem, że dobrze ze mną nie jest.

 

Ale łykam witaminki,

Smectę, węgiel, probiotyki,

Żeby się nie wyjałowić,

No i nie ze**ać się przy kimś.

 

Osiągam stabilizację

I „hoduję” ten stan rzeczy.

A przecież nie jestem głupia,

Choć trudno temu zaprzeczyć.

 

Bo „sra**ka to nic miłego.

Kto ją miał, ten mi przytaknie.

Ale dla mnie to okazja

Na spełnienie moich… pragnień!

 

Dziwne? Nie. Bo jestem gruba.

Próbowałam wiele razy

Różnych diet i specyfików,

Ale „cud” mi się nie zdarzył.

 

„Schodziło” ze mnie trzy kilo

I koniec, nie „chciało” więcej.

Ćwiczenia nie pomagały,

Nawet te trudne, najcięższe.

 

Pracowałam też fizycznie

Przy transporcie, na budowach.

Ale to mi w żaden sposób

Nie dało wrócić do zdrowia.

 

I dlatego liczę na to,

Że biegunka mi pomoże

Uzyskać normalną wagę…

Czy może być jeszcze gorzej?

 

Za dużo?

Moja siostra – nastolatka

Założyła niezły „biznes”.

Ja zostałam „inwestorką”,

Choć nawet „ręką nie kiwnę”.

 

Bo po prostu nie wiedziałam,

Że już od paru tygodni

Podbiera z mej szafy ciuchy

Dla takich jak Ona modniś.

 

Ale ich nie daje, tylko

Sprzedaje za polskie złote.

Sama sobie się dziwię,

Żem nic nie wiedziała o tem.

 

Przypadek zrządził, że jesień

Nagle wymusiła na mnie,

Żebym przeglądnęła szafę

I wzięła „grubsze” ubranie.

 

No i nie mogłam odnaleźć

Kilku „łaszków” ulubionych.

Siostrzyczka wnet się przyznała,

Że potrzebowała mamony,

Żeby sobie kupić… ciuchy,

Bo rodzice jej skąpili

I nie miała, co by chciała,

A ja w szafie… dużo miałam.

 

Azjata

Przez wiele lat mój małżonek

Marzył by jechać do Azji.

Oglądał filmy i zawsze

Puszczał wodze swej fantazji.

 

W styczniu wreszcie tam pojechał.

Dwa miesiące miał tam bywać.

Od początku swej podróży

Bardzo rzadko się odzywał.

 

No, różnica czasu spora.

Sygnał Internetu słaby.

Kiedy już kończył się luty,

Zaczęłam miewać obawy.

 

Długo nie miałam kontaktu.

Martwiłam się, że coś złego

Go spotkało, kiedy wreszcie

Miałam telefon od Niego.

 

Rozmowa była króciutka.

Powiedział, że tu jest życie,

O którym marzył latami.

On to życie ma w praktyce!

 

Mam o nim szybko zapomnieć,

Bo nie wróci, tu zostanie.

On jest pewny, że to życie

Jest dla niego… powołaniem.

 

Rozłączył się i już nigdy

Nie odezwał się szaleniec.

Po latach spędzonych razem

Dodałby wytłumaczenie!

 

Zadra

Narzeczona lubi robić

Wszystkim oraz sobie zdjęcia,

Ale nigdzie ich nie zgrywa,

Bo nie ma o tym pojęcia.

 

Kupiłem Jej w tajemnicy

Na foty cyfrową ramkę,

Żeby miała w Dzień Urodzin

Przydatną Jej niespodziankę.

 

Potem skonfigurowałem

Tę ramkę z Jej telefonem

I za pośrednictwem „chmury”

Zdjęcia będą „utrwalone”.

 

Będzie do nich miała dostęp

Bez obciążania pamięci

Komórki lub komputera

Dosłownie w jeden momencik.

 

Układ działał, ale Ona

Zupełnie nie wiedząc o tym,

Na imprezach psiapsiółkami

Nagrała filmy i foty.

 

Miałem podgląd bezpośredni

I wszystkie je oglądałem

Z narzeczoną w roli głównej.

Tego się nie spodziewałem.

 

Moja kochana kobieta

Po kątach się obściskuje

W kilku kolejnych knajpach

Z jakimś umięśnionym gburem!

 

Jej psiapsiółki też nie lepsze.

Używały co się zowie.

Te numery nigdy przedtem

Nie zalęgły mi się w głowie!

 

Odżałowałem wydatków,

Bo poznałem wreszcie prawdę.

Ta ramka mnie wyzwoliła,

Ale zostawiła zadrę.

 

Dzień w dzień

Szukałam sublokatorki

Ogłosiłam anons w prasie.

Zgłosiły się dwie dziewczyny,

Obydwie w tym samym czasie.

 

Zaprosiłam je więc razem,

By mieszkanie obejrzały.

Mieszkanie się podobało,

Sobie też się spodobały.

 

Chętnie by się wprowadziły,

Ale razem i beze mnie.

Tylko one, tylko razem

W piątek i świątek. Codziennie!

 

 

 

Ekolog

Pojechałam wraz z rodziną

Nad jezioro urlopować.

Mamy domek kempingowy,

Lecz nie myślę w nim się chować.

 

Przez cały dzień na powietrzu,

Kąpiel w słońcu albo w wodzie.

Pogoda gwarantowana.

I tak od tygodnia co dzień.

 

Po jakimś czasie przestałam

Rajcować się opalaniem.

Zaczęłam w pobliskim lesie

Wzmacniać kondycję bieganiem.

 

Mój mąż był bardzo sceptyczny

Do moich nowych „treningów”.

On wolał z dziećmi posiedzieć

W cieniu naszego kempingu.

 

Musiałam zabierać komórkę,

By w razie czegoś pilnego

Odebrać jego wiadomość

I przybiec szybko do Niego.

 

Szczególnie, kiedy Niemowlę

Obudzi się na karmienie

I będzie musiał szybciutko

Odgrzać butelkę z jedzeniem.

 

Nim odgrzeje, ja dobiegnę.

Będę miała pod kontrolą

Swe treningi, dzieci, męża.

Koniec z rodzinną niewolą!

 

Jednak biegać z telefonem

Dosyć trudno, bo obija

Albo uda, albo piersi…

Trzymać w dłoni… także nijak!

 

Wymyśliłam, że pobiegam

Wkoło znanymi ścieżkami,

A telefon sprytnie schowam

W ściółce między jałowcami.

 

Zawinęłam go w chusteczkę.

Położyłam obok krzaczka

I pobiegłam jak… Szewińska –

Sławna przed laty biegaczka.

 

Nie przewidziałam jedynie,

Że co dzień dróżką tą samą

Spaceruje wsparty laską

Pewien starzec zawsze rano.

 

I właśnie w czynie społecznym

Ten bardzo miły dziadulek

Nadziewa wszystkie leżące

Śmieci na laski szpikulec

 

Dobra we wszystkim

Mam ambitną narzeczoną.

Teraz jest panią inżynier.

Ale kiedy studiowała,

Żyła w okropnym reżymie.

 

Nie dlatego, że ktoś na nią

Wpływał, albo wymagał coś.

Ona, na swe możliwości,

Obowiązków brała dość.

 

W czasie swych studiów technicznych

Pomimo zajęć nawału

Miała stałe zatrudnienie;

Ciągła praca, to Jej nałóg!

 

Jej ambicja wymuszała,

Żeby niezależną była,

Bo Ją ze mną nie mamona,

Ale miłość połączyła.

 

Zluzowała trochę wtedy,

Gdy była już tak wymęczona,

Że zasnęła na wykładzie

Wcale tego nieświadoma.

 

Nikt jej nie budził nawet wtedy

Gdy skończyły się wykłady.

Przespała ponad sześć godzin!

I to był powód do… sławy!

 

Bo do dzisiaj jest legendą

Na Warszawskiej Polibudzie,

Choć minęło kilka latek

Pamiętają o Niej ludzie.