Czeko, czeko, czekolada

Byłam kiedyś na zakupach

Z synkiem, co ma cztery latka.

Trzymałam synka za rączkę,

Tak jak czyni każda matka.

 

Przed nami stał klient – murzyn,

W naszych stronach rzadkość, zjawa.

Wtem Kuba ugryzł go w rękę

Myśląc, że to… czekolada.

Tak mu powiedział kolega,

Kiedy w parku się huśtali:

Murzyni są z czekolady,

A z pianki bezowej – biali.

 

Przeprosiłam, wyjaśniłam

Najlepiej, jak potrafiłam.

Sytuacja, choć zabawna,

Nie była dla mnie zbyt miła.

Dodaj komentarz