Mieszka w mieszkaniu pode mną
Elegancka starsza dama.
Zawsze, kiedy ją widziałem,
Była przepięknie ubrana.
Jej twarz w pełnym makijażu,
Fryzura bardzo staranna.
Nie wiedziałem, czy zamężna,
Może wdowa albo panna.
Z wyglądu arystokratka.
Zawsze była uśmiechnięta
I grzeczna dla wszystkich ludzi.
Takie panie się pamięta.
Grała także na pianinie.
Kiedy Chopina zagrała,
Byłem pewny, że pianistka
Duszę w muzykę wkładała.
Wiele też razy słyszałem
Śpiew do wtóru fortepianu.
Przez otwarte okna brzmiały
Trele jej mezzosopranu.
Nie zauważyłem nigdy,
By z kimkolwiek rozmawiała.
W sklepie ekspedientce tylko
Listę zakupów dawała,
A umyślny je przynosił
I w skrzyni na klatce chował.
Do mieszkania nie wpuszczała,
Klamkę „kazała całować”.
Pewnego dnia coś się stało.
Nie słychać śpiewu ni grania.
Jej okien, jak zwykle rano,
Nikt przez trzy dni nie odsłaniał.
Było cicho w jej mieszkaniu,
Więc trawiony niepokojem
Zszedłem na dół i pod drzwiami
Naciskając dzwonek stoję.
Otworzyła mi po chwili
Elegancka tak jak zawsze.
Ucieszony, że ją widzę,
Nic nie mówię, tylko… patrzę.
Spytałem wreszcie „Czy Pani…”?
Ona dumnym wzrokiem wodzi
I przerywa mi z uśmiechem:
„A co to cię, k**wa, obchodzi”?