Zawsze marzyliśmy z mężem,
Żeby kiedyś nasze dzieci
Powiększyły nam rodzinę
O kilkoro swych berbeci.
Kiedy one dorastały,
Malców z domu ubywało.
I coraz bardziej dorosło
W naszym domu się stawało.
Żeby dać szansę marzeniom,
Brzdąców urodziłam czwórkę,
Licząc, choć od jednej córki,
Na mych „osiągnięć” powtórkę.
Życie jednak nas zawodzi
I czasem na oślep bije.
Marzenia się nie spełniły.
– Jedno dziecko już nie żyje,
– Dwoje – to gej i lesbijka –
Podwójna losu pomyłka.
– A najmłodsza , choć urodna,
Okazała się… bezpłodna!