Mój tata, chociaż inżynier,
Notorycznie zapomina
Nie o rocznicy zaślubin,
Lecz o mamy… urodzinach!
Po ostatnim z tych przypadków,
Podrzuciłem Mamie pomysł,
Że będę Mu przypominał
Delikatnie, co rok o nich.
Mama się zirytowała
I bąknęła ironicznie,
Że powinienem tak robić
Co kwartał; będzie komiczniej.
Bo On i tak nic nie skuma,
A ona sama w dodatku
Dostanie więcej prezentów
Nie licząc winek i… kwiatków.
Początkowo nie wierzyłem,
Że On się na to nabierze.
Ale pierwsze „urodziny”
Świętował jak zwykle szczerze!
Za drugim razem ten podstęp
Był jako tako zabawny
I żadne z nas dwojga jeszcze
Nie zdradziło ojcu prawdy.
Nie dowierzałem, że ciągle
Powtarzamy ten sam numer,
A Ojciec wciąż się nabiera.
Tego właśnie nie rozumiem!
Coraz mniej było zabawnie,
Ale gdy znów się udało,
Mówić, że to paranoja,
To chyba jeszcze za mało.
Gdy za szóstym razem znowu
Łyknął kłamstwo bałamutne,
Przestało już być zabawne.
To było naprawdę… smutne!