Spotkałem „starych” kolegów
Na pomaturalnym zjeździe.
Dziesięć lat Ich nie widziałam.
Wyglądali całkiem nieźle.
Oczywiście gadaliśmy
O wszystkim oraz o… niczym.
Lecz każdą rozmowę kończy
Zawsze temat… zasadniczy:
Nasze sprawy żeńsko – męskie.
Wszyscy byliśmy „zajęci,
Ale nie wszyscy z obecnych
Byli z tych związków kontenci
Siedziałem tam, ale cicho
Tkwiłem spokojnie za stołem.
Szczególnie, gdy już niebawem
Miała przypaść moja kolej.
Bo nie było romantycznie,
Jak powiadali koledzy.
Spodziewałem się, że będą
Uszczypliwe egzegezy[1].
Kiedy ja się oświadczyłem,
Moja „bardzo ukochana”
Na me wyznanie miłości
Dziwnie zareagowała.
Poruszyła ramionami
I z diabelską miną rzekła:
„Jakby co, to pójdę z Tobą
Choćby do samego… piekła”!
[1]„egzegeza” – inaczej: komentarz, interpretacja