Mam znacznie młodszą siostrzyczkę.
Trzynastolatką już byłam,
Kiedy na moje żądanie
Mamusia ją urodziła.
Byłam dumna, że mam siostrę.
Chodziłam z nią na spacery
I nic mnie nie obchodziły
Łyżworolki czy rowery.
Kiedyś spacerowałyśmy
(Ona w wózku, ja piechotką)
Po parku. Było spokojnie,
Dziecko spało sobie słodko.
Na ławeczce przy alejce
Siedziały dwie starsze panie.
Coś szeptały między sobą
Pokazując palcem na mnie.
Byłam dumna, że ja właśnie
Prowadzę dziecinny wózek.
Małej chyba coś się śniło,
Uśmiechniętą miała buzię.
Kiedy przechodziłam obok,
Naskoczyły na mnie obie
Wyzywając od najgorszych,
Bijąc torebką po głowie.
Krzyczały, że „już w tym wieku
Bachora mi się zachciało”.
„Kiedyś takie to bez sądu
Na śmierć się… kamienowało”!
Inne wyzwiska też padły,
Ale ich tu nie wymienię,
Bo na samo ich wspomnienie
Mimo swoich lat czterdziestu
Do tej pory się rumienię.