Mój ojczulek jechał kiedyś
Autostradą do Krakowa.
Wzięli Go w podróż „na łebka”
Kumpel i Jego… bratowa.
Tato na tylnej kanapie
Przeglądał jakieś notatki
Auto prowadził kolega –
Na „rajdowca” miał zadatki.
Spieszyli się, więc jechali
Bardzo szybko, ale jednak
Nie przekraczali limitu.
Co do tego byłam pewna.
Jechali tam Mercedesem –
Czterodrzwiowym GLC-tem.
Wyprzedzali co się dało:
Jakby lecieć „dżambo dżetem”!
Doścignęli też dwa „busy” –
Duże policyjne wozy
Jadące właśnie przed nimi;
Mały konwój się utworzył.
Jechali dość długo z tyłu,
Bo nie mogli ich wyprzedzać,
Gdyż przekroczyliby szybkość.
Lecz niecierpliwy kolega
Za nic miał ograniczenia.
Postanowił więc spróbować.
Udało się, lecz częściowo –
Za pierwszym musiał się schować.
Więc dalej jechał pomiędzy
Dwoma „busami” Policji.
Ojciec na tylnej kanapie
Nadal przeglądał zapiski.
Nagle odezwał się głośnik.
To ktoś z przeciwka jadący
Przez CB Radio meldował
W sposób złośliwy i kpiący :
„Patrzcie, ku**a, patrzcie, patrzcie”!
Policjanty – miot komuszy-
Znów ważniaka eskortujom,
A uon siedzi i się… puszy”!