„Siła złego na jednego”!
Doświadczyłem już tej prawdy.
Zdarzył mi się w życiu taki
Dzionek zupełnie niedawny.
Nie spałem do piątej rano,
Chociaż ległem o dwudziestej.
Bo po nocy jakiś pijak
Śpiewał kuplety obleśne.
Potem jeszcze ktoś wyważył
Drzwi do klatki, w której mieszkam.
Od policyjnej syreny
Prawie że dostałem kręćka!
Nad ranem jakoś zasnąłem.
Wstałem już prawie o ósmej,
Lecz nie było ciepłej wody.
Myślałem, że jeszcze… usnę,
Ale dostałem biegunki.
Zdążyłem usiąść na sedes,
Gdy nastąpił pierwszy atak…
A było ich jeszcze… siedem.
Przetrzymałem dzielnie napaść
Swego organizmu na mnie.
Trochę się uspokoiło,
Więc się wykąpałem w wannie,
Bo była już ciepła woda.
Ale nic zjeść nie zdążyłem,
Bo żołądek mój miał wznowę
I znów do WC trafiłem.
Zupełnie niespodziewanie
Wpadł mi smartfon do sedesu.
Chyba straciłem kontrolę
Nad rękami wskutek stresu.
Jakoś udało mi się go
Wydostać z gęstej otchłani.
Wypłukałem, wysuszyłem.
Przecież smartfon nie jest tani!
Mogłem się nareszcie ubrać.
Gdy zakładałem tiszerta,
O żyrandol zawadziłem,
Stąd ma dłoń tak opuchnięta!
Miałem szczęście, że nie opadł
Mi na głową ten „instrument”.
Co by było, gdyby zleciał?
Nawet pomyśleć nie umiem.
Parę godzin później, kiedy
Przygotowywałem obiad,
Oparzyłem się patelnią
Pełną płonącego ognia.
A na koniec dnia „pięknego”
Kiedy stałem pod natryskiem,
Poślizgnąłem się na mydle.
Lecz to nieszczęścia nie wszystkie,
Bo następnego dnia rano
Pokłóciłem się z dziewczyną.
Do dzisiaj się nie odzywa,
Chociaż równy tydzień minął.
Zadaję sobie pytanie:
Czy me życie to jakiś żart?
A może jeszcze przede mną
Życiowy, nieustanny FART!