Leczyłam się na depresję.
Ale zmieniono diagnozę.
Okazało się, że od lat
Mam neuroboreliozę.
Po ponad rocznej kuracji
Wróciłam do normalności.
Zdążyłam jeszcze normalnie
Przeżyć lata swej młodości.
Wyszłam za mąż, ale ciągle
Mam na kleszcze wielką fobię.
Wszystko „psikam” i smaruję.
Walkę z nimi wciąż mam w głowie.
Ostatnio mąż razem z synkiem
Wyjechali na swe pierwsze,
Prawdziwie męskie wakacje.
A przecież tam też są kleszcze!
Spakowałam do plecaka
Cały „arsenał” ochronny,
Żeby żaden z nich tam nie był
Na te insekty bezbronny.
Błagałam mojego męża,
By chronił siebie i synka.
Przez cztery dni ich „wyprawy”
Byłam w nerwach jak kretynka.
Powrócili pełni wrażeń.
Nie rozebrali się jeszcze,
Gdy pilnie zaczęłam sprawdzać,
Czy mają na sobie kleszcze.
Okazało się, że synek
Kleszczyka „na główkę złapał”.
Mąż nie zakładał mu czapki
W czasie ich „męskich” eskapad.
Skóry i ubrań nie „psikał”,
Bo wziął mnie za panikarę.
Zastanawiam się głęboko
Jaką Mu wymyślę karę.