To polityk z pełną gębą,
Bo w gębie pełno frazesów.
Więc dlaczego do tej pory
Nie odniósł znacznych sukcesów?
Nim pomyśli, to wypaple.
To jest jego wada główna.
Ale gdy się jej pozbędzie,
Nikt mu wówczas nie dorówna.
Lecz co zrobić, by na próżno
I bez sensu przestał gadać?
Trzymać język za zębami,
To jego nowa zasada.
Musi więc przez zęby cedzić
Odpowiedź na każde pytanie,
Wtedy frazes w jego ustach
Złotą myślą wnet się stanie.
Gdy frazesów mu zabraknie,
Kłamstwa cedzi z miną hardą.
Wie, że powtarzane kłamstwo
Stanie się dla ludzi prawdą.
I tak cedzi przez swe zęby
Każdą bzdurę, każde kłamstwo.
Wielokrotnie je powtarza,
Chociaż wie, że to jest draństwo.
Wciąż chodzi w glorii i w chwale
Coraz wyżej, coraz dalej.
Ludzie za mędrca go mają,
Niektórzy mu nawet ufają.
Długo przez swe zęby cedzi.
Coraz gorzej zęby służą.
Mowa jego mniej wyraźna,
Gdy mówi z lekka mazurząc.
Już nie cedzi słów jak kiedyś.
Zniknęła frazesów „głębia”,
Bo jak orzekł mądry medyk,
Dostał choroby przyzębia.
Zęby stały się ruchome,
Dziąsła mocno napuchnięte.
Jak cedzić kłamstwa, frazesy
W dodatku ze złym akcentem?
Gdy się szczęka nie domyka,
Trzeba wezwać protetyka.
Sprowadził go z zagranicy
Z efektem, nie po próżnicy.
Prawie rok kuracja trwała.
Bolała, bo kosztowała.
Nowa szczęka lepiej cedzi.
Ząbki równe, bez przepustów.
Wartość pana bardzo wzrosła,
Nie u wszystkich, to rzecz gustu.
Przez rok ludzie zapomnieli
Co za prawdę dotąd mieli.
Na kłamstwa uodpornieni
Każdy swoją prawdę ceni.
Więc on pod nowe adresy
Cedzi kłamstwa i frazesy.
Wszystko, co mówi ze znawstwem,
Znów jest jego nowym kłamstwem.
On pracuje, się nie leni.
Niektórzy są zachwyceni.
Dzięki swym nowiutkim ząbkom
Kłania się nie tylko snobkom.
I dystans skutecznie skraca.
Cóż ma robić. Taka praca.
Ci, co podejść się odważą
Ważny szczegół zauważą.
Dotąd nie wiedzieli o tem,
Że zęby błyskają… złotem.
Złoto piękne, dentystyczne
Daje refleksy rozliczne.
Gdy usta bardziej rozchylił,
To wszyscy zauważyli
Czego dotąd nie widzieli,
O czym pojęcia nie mieli.
Patrzą: w głowie bardzo pusto,
Widać bezczelne oszustwo.
Zobaczyli: król jest nagi!
Lecz brakuje im odwagi,
By rzecz nazwać po imieniu.
Oni są przecież dorośli,
Każdy coś ma na sumieniu.
Ze złudzeń też się otrząśli.
Wszyscy, od Tatr do Bałtyku,
Teraz sekretem związani
Muszą trzymać za zębami
To, co mają na języku.
Wiedząc, że w środku jest pusty,
Mówią o nim „złotousty”.