Koleżanka z mojej klasy
Zachorowała obłożnie.
Poszedłem do niej wizytą
Sprawdzić, czy z nią nie jest groźnie.
Razem ze mną była u niej
Cała nasza zgrana paczka.
Widać, że chora choć leży,
To z chorobą się nie cacka.
Gadamy sobie w najlepsze,
Gdy do pokoju wparował
Jej ojciec celując flintą.
Widać, że on nie żartował.
Krzyczał patrząc na chłopaków:
„Tutaj zaraz niech się przyzna
Ten, co zrobił jej bachora.
Niech postąpi jak mężczyzna,
Albo wszystkich powystrzelam!
Patrzył przy tym bardzo groźnie
I wyraźnie w moją stronę.
Skuliłem się w kącie trwożnie
I nim się zorientowałem,
Że on jaja sobie robi,
Ze strachu się… posikałem.