Wczoraj na „imprze” z kumplami
Było jakoś bardzo drętwo.
Wróciłem wcześniej do domu
Piechotą na… trzecie piętro.
Chciałem zrobić niespodziankę
Żonie, bo nasze dzieciaki
O tej porze już są już w łóżkach.
Nie chciałem wywołać draki,
Więc nie skorzystałem z windy,
Tylko wchodziłem po schodach
Cichutko, stopień po stopniu,
Jak mara, zjawa jakowaś.
Bezszelestnie zdjąłem palto.
Żoneczka jeszcze nie spała,
Tylko w naszej bieliźniarce
Po omacku coś szukała.
Podszedłem do Niej od tyłu
I do siebie przytuliłem
Bezwiednie chwytając za biust,
Tak jak zawsze to czyniłem.
Ale jednak już po chwili
Utraciłem przekonanie,
Że to piersi mojej żony.
Czyżby zawiodła mnie… pamięć?
Ze zdziwieniem wyszeptałem:
„Chyba Ci się powiększyły”?
Nie słyszałem odpowiedzi,
Bo światła się… zapaliły
I do sypialni wtargnęła
Cośkolwiek już przerażona
Wymachując groźnie mopem
Moja własna, ślubna… Żona!
W szafie grzebała Jej siostra,
Która dzisiaj niespodzianie
Wpadła do nas w odwiedziny,
Gdy ja wyszedłem na chlanie!