Jak w pokerze

Byliśmy z żoną na wczasach

W ośrodku wczasowym firmy.

Znaliśmy się prawie wszyscy.

Klimat swojski, wręcz rodzinny.

 

Po tygodniu spadły… deszcze.

Załamała się pogoda.

Trzeba było przed zmoknięciem

Przez calutki dzień się chować!

 

Zabijaliśmy czas grając

W kalambury lub planszówki,

A wieczorem był pokerek.

Nie obyło się bez wódki.

 

Graliśmy na gotóweczkę.

Miałem szczęście, szła mi karta.

Często dobrze dobierałem.

Muszę przyznać. Miałem farta!

 

Współgrający posądzając,

Że oszukuję ich chyba,

Bezskutecznie się starali

Na oszustwie mnie przydybać.

 

Zakpiłem, że się zdarzają

Przysłowiowe przypadłości,

Że ten, co ma szczęście w kartach,

Nie ma go wcale w miłości.

 

Zapadła kompletna cisza,

A siedząca obok żona

Pobladła na całej twarzy

Nagle czemuś przerażona.

 

Przy okazji się sprawdziła

Inna maksyma z sypialni,

Że to mąż o zdradzie żony

Dowiaduje się ostatni.

Dodaj komentarz