Kto pierwszy?

Mieszkam na stałe w USA.

Mam polski dyplom lekarza

I żonę Amerykankę,

Którą poznałem „w bandażach”.

Będąc w Polsce u rodziny

Miała dość groźny wypadek,

A nasze pierwsze spotkanie

W Izbie Przyjęć było „krwawe”.

 

Tak się stało, że po roku

Pobraliśmy się i wtedy

Pojechałem z Nią do Stanów,

Ale jako „były medyk”.

Zatrudniłem się w szpitalu

Na etacie ratownika,

A po pracy buszowałem

Po medycznych podręcznikach.

Pracowałem, żeby spełnić

Ustalone wymagania,

By dyplom nostryfikować

Bez nadmiernego zwlekania.

 

Będę wreszcie rezydentem

W dużym szpitalu stanowym.

Poznaję przyszłych kolegów,

Gdyż nie chciałbym być „tym nowym”.

Kiedyś byłem w restauracji,

Gdzie Polaka spotkasz rzadko,

Spotkałem się z koleżanką,

Która właśnie w tym szpitalu

Jest naczelną pielęgniarką.

Po posiłku, już na luzie,

Przy małym kufelku piwa

Rozmawialiśmy po polsku

Żeby nikt nie podsłuchiwał.

Zapytałem, czy zna nowe

Komunikaty prasowe,

W których piszą, że co drugi

Obywatel tego kraju

Na pewno dostanie raka.

To jest powód, by wznieść larum!

 

Zauważyłem cynicznie,

Że ujmując statystycznie,

Jedno z nas dwojga z na pewno

Niebawem go będzie mieć.

Na co ona prawie krzycząc

Zaprzecza: „Co to, to nie”!

I wskazuje na człowieka

Siedzącego nieopodal

Mówiąc „A może lepiej on”!

„Nie, dziękuję” odrzekł… rodak.

Dodaj komentarz