Pewna panienka w Ostrowie, w braku innego zajęcia
Chciała koniecznie robić fotograficzne ujęcia.
Jednak na razie, myśląc o onym,
Przy zapalonym świetle czerwonym
Siedząc samotnie rozsznurowywuje buty do zdjęcia.
Kasia z Ostrowa pasjami robi zdjęcia.
Chwaliła się tym, że piękne ma ujęcia.
Nie mnie oceniać ich wartość
Oraz albumu zawartość,
Lecz wiem, że nie skończy się na chęciach
Pewna młoda fotografka z Ostrowa
Starała się życie fotografować.
Kiedy tylko zdjęcia robiła,
Do nikogo nic nie mówiła.
Oprócz fotek potrzebne są też słowa.
Raz pewien muzyk, jeszcze nie stary
Starał się z życiem swym wziąć za bary.
Gdy los się o tym dowiedział
Zaraz mu tak odpowiedział:
„Stary, nie zawracaj mi gitary”.
Złej piosenkarce sumienie ruszysz
Mówiąc jej to: – gdy nucisz, to buczysz.
Posłuchaj mej rady
I zjeżdżaj z estrady
Dopóki się śpiewać nie nauczysz.
Pewien fotografik w mieście Chicago
Chwalił się: „Zrobiłem jej zdjęcie nago”.
Na postawione zarzuty
Odpowiedział bez buty:
„ Ona była ubrana a ja nago”.
Na Podhalu, zimą, w mroźnej głuszy
Juhas czapkę z barana se uszył.
Gdy matka mu czapę zabrała
I w kapeluszu chodzić kazała,
Na złość mamie odmroził se uszy.
Pewien doktor medycyny, aż z Gołdapi,
Co wszystko w życiu poznał, widział i potrafił,
Gdy nabazgrał receptę pacjentowi,
To aptekarz, czytelnie, doktorowi
Wypisał skierowanie na kurs kaligrafii.
Miał duże kłopoty mój kolega Donek,
By rozpoznać płeć swej żony hołubionej.
Gdy mózg mu zajarzył,
To zaraz skojarzył:
Feministka, po kądzieli z Amazonek.
Kierowca rajdowy, nie młody, nie stary,
Fotografowany był bez żadnej miary
Gdy zebrał wszystkie mandaty,
I policzył swoje straty,
To omijał zdradzieckie fotoradary.
Pewien ichtiolog z miejscowości Przywra
Obserwował pilnie rysunek kolibra.
Rozpoznać zwierzę miał zadanie,
Więc napisał z przekonaniem:
Ni to owad, ni to pies, ni to wydra.
Uczony Lech, doktor praw po habilitacji
Chciał zmusić magistra Donka do konfrontacji.
Polityczny spór rozstrzygnął Trybunał,
Konkubinatu przywołał komunał:
Będziecie musieli współżyć w kohabitacji.
Prezydent Lech, słuchając politycznych racji
Brata Jarosława, chce z rządem konfrontacji.
Zapomniał, że z woli wyborców
Z polskim, legalnym rządem w końcu,
Musi przez cztery lata żyć w kohabitacji.
Pewien bardzo mądry myśliciel znad Wełtawy
Zażywał zasłużenie owoców swej sławy.
Na pytanie o tego, co stawia piece
Zadumał się chwilkę i powoli rzecze:
Nazywa się on Józef Grzegorek z Iławy.
Jednemu filozofowi z miasta Pułtuska
Bardzo ważne pytanie ciśnie się na usta.
Po długiej zadumie
Stwierdził, że nie umie
Odpowiedzieć, czy Pułtusk jest połową Tuska.
Pewien warszawski karciarz z bratem Tadeuszem
Często grali w brydżyka z wielkim animuszem.
Kiedy tylko trzech zechce grać w te karty,
Wtedy to, „letko” przymuszony czwarty
Siada do stołu mówiąc: „nie chcem, ale muszem”.
Pewien kochany polityk, dziś już bardzo leciw,
W czasie swej prezydentury wąsaty brunecik,
Zawsze, gdy ustawy podpisywał,
To cicho, pod wąsem dogadywał
Historyczne słowa: „Jestem za, a nawet przeciw”.
Pewien trochę niezrównoważony himeryk
Chciał koniecznie dziś napisać piękny limeryk.
Poszedł więc na naukę do poety,
Ale ten po jednej lekcji, niestety,
Wysłał go bardzo szybko do jasnej cholery!
Pewien sławny, warszawski snycerz z bożej łaski,
Za swoją ręczną pracę wciąż zbierał oklaski.
Raz sejm okradli. Kamień nie pozostał.
Wtedy nasz snycerz zasłużenie dostał
Zlecenie na zrobienie marszałkowi laski.
Wzięty pisarz zaskakujące historie tworzył.
Idąc wolno ulicą, jak długi się wyłożył.
Życie także pisze scenariusze.
Ale ja to dopowiedzieć muszę:
Gdyby wiedział, że upadnie, to by się położył.