W zeszłym tygodniu pierwszy raz
Opiekowałam się siostrzeńcem.
To „diablę”, a więc spacer z nim
Był dla mnie istnym szaleństwem.
Czterolatek mi uciekał,
Chował też się za drzewami.
Był tak głośny, że marzyłam,
Żeby zmęczył się i zamilkł.
Na dość ruchliwej ulicy
Nie uważał na pojazdy.
Chodził blisko krawężnika.
Był po prostu niepoprawny.
Żeby go jakoś powstrzymać
Powiedziałam, że autobus
Niegrzeczne dzieci pożera.
Taki straszny z niego łobuz!
Podziałało. Bardzo grzecznie
Trzymał się z dala od drogi.
Grzecznie, spokojnie, za rączkę
Szedł tuż obok mojej nogi.
Dzisiaj ukochana siostra
Zrobiła mi straszną scenę.
Wymyślała od najgorszych.
(Tych słów tutaj nie wymienię).
Powodem, tego wybuchu
Było moje postraszenie,
Że autobus zjada dzieci,
Które do dzisiaj w nim drzemie.
Szła razem z synkiem ulicą.
Mały widział naprzeciwko
Autobus, który z przystanku
Odjechał właśnie przed chwilką.
Na przystanku brak jest ludzi.
Widział, że przedtem tam stali.
Więc wysnuł wniosek, że wszyscy
Właśnie zeżarci zostali.
Wpadł w histerię i nie mogła
Siostra chłopca uspokoić.
Czy ja mogę być matką?
Zaczynam się niepokoić.