Miałem dyżur w pogotowiu.
Jeżdżę tam jako ratownik.
Miewamy różne przypadki,
Nawet nieprawdopodobne.
Dziś dostaliśmy wezwanie.
Ruszamy na pełnym gazie.
Pacjent lat siedem. Oddycha.
Nieprzytomny. Nieciekawie!
Pędzimy szybko przez miasto.
Pod adresem – mały domek.
Zabieramy pełen sprzęt.
Wszystko trwało tylko moment.
Otwiera drobna staruszka.
Roztrzęsiona, oczy łzawe.
Mówi, że pacjent jest w łóżku.
Patrzę, myślę. Co za diabeł?
Na łóżku rozłożony pies.
Siedmioletni jamnik Maciuś.
Jest faktycznie nieprzytomny,
Lecz bezpieczny wśród przyjaciół…