Są „różniści” kominiarze:
Jedni chodzą z życzeniami,
A ci drudzy, ci prawdziwi,
Zajmują się… kominami.
Oni częściej niż ci pierwsi
Odwiedzają wszystkie domy,
Żeby sprawdzić nasze piece
No i oczywiście komin.
Przyszli kiedyś ci „prawdziwi”
We dwóch, jeszcze przed wieczorem.
Synek się zaciekawił ich
Narzędziami i… ubiorem.
Wyjaśnili mu, że oni
Wchodzą na dach po drabinie
Sprawdzić, czy Święty Mikołaj…
Nie utknie w naszym kominie.
Synek prychnął i powiedział:
„Nie ma szans, przecież mój tata
Jest za gruby, żeby chodzić
Z prezencikami po dachach”.
Kominiarzom się udało
Przy nim utrzymać powagę,
Lecz gdy byli na drabinie
To… gubili równowagę
Nie mogąc stłumić chichotu
Na wspomnienie słyszanego
Przed małą chwilką bon-motu.
Ja nie będę się odchudzał,
Ani poszerzał komina.
Że nie wierzy w Mikołaja,
To nie jest już moja wina!