Mój facet chciał mi dziś sprawić
Prezencik na „walentynki”.
Miała to być kolacyjka
A nie „lufa i piklingi”.
Bardzo mnie to zaskoczyło,
Bo dotąd najwyższym szczytem
Było gotowanie wody
A także… solenie frytek!
Przeczytał mnóstwo przepisów.
Zadał mi miliony pytań.
W końcu wziął się za pichcenie,
Ja poszłam trochę poczytać.
Siedziałam w pokoju obok,
By nie przeszkadzać mistrzowi.
Słyszałam przez drzwi, jak w kuchni
Miły dwoił się i troił.
Ale wtedy, gdy poczułam
Swąd kuchenny aż w pokoju,
Pobiegłam tam, żeby sprawdzić
Pełna lęku, niepokoju.
On zatrzymał mnie u progu
Wyjaśniając, że ma wszystko
Co planował pod kontrolą.
Udał mu się nawet biszkopt!
Teraz tylko oczekuje,
Aż się olej zagotuje.
Nie spytałam na cholerę
Potrzebny wrzątek z olejem,
Bo z oleju zamiast pary
Buchnął płomień w kłębie spalin!