Czasem dorabiam „na boku”
Opiekując się chłopczykiem –
Synusiem moich sąsiadów,
Fajowym i grzecznym smykiem.
Nie czuję tego, że jestem
Opiekunką „na godziny”,
Jestem dla Niego „kompanem”,
A nawet… jak kimś z rodziny!
Nie dość, że spędzam super czas,
To jeszcze kasę zarabiam.
Sześciolatek też mnie lubi,
Choć czasem nieźle rozrabia.
Wczoraj, kiedy kładłam Go spać,
Zaczął na rodziców zrzędzić,
Że każą mu jeść… warzywa,
A od nich Go „pupa swędzi”!
Dodatkowo po obiedzie
Musi wynieść do śmietnika
Kubeł śmieci, bo ich fetor
Całe mieszkanie przenika.
A On nie czuje zapachu.
Wszytko ładnie w domu pachnie.
Dlaczego „musi pracować”?
Przecież to bardzo nieładnie.
Powiedziałam, że niestety
Tak jest urządzone życie,
Że pracować muszą ludzie,
Żeby nie „tonąć w niebycie”.
Bo zasada jest jednaka:
„Jak pracujesz, to się najesz…”
Nie myślałam, że ten chłopak
Inne zasady wyznaje.
Rodzice tak postępują,
By nauczyć pracy synka,
Choć Mu się to nie podoba
I skwaszona jego minka.
„Ja też przez moich rodziców
Ścieram się o różne sprawy.
Dużo rad mi udzielają,
Kiedy mam jakieś obawy”.
Chłopak słuchał przerażony.
W końcu z wypiekiem na licu
Wydukał: „To aż tak długo
Człowiek musi mieć rodziców”?