Mieszkam w małej kamienicy
Razem z małżonką i córką.
Obok mamy lokatorów:
Małżonkowie z dziećmi. Z trójką!
Nie znamy siebie zbyt dobrze,
Tylko zwyczajnie, z widzenia.
Są łagodni, bardzo grzeczni,
Lecz ostatnio… coś się zmienia!
Spokojna dotąd rodzina
Jak gdyby się rozsypała.
Zaczęło się od tego, że
Ich córka zachorowała.
Potrzebny był przeszczep nerki.
Przebadano więc najbliższych
Pod kątem ewentualnych
Przeciwskazań genetycznych.
Okazało się, że matka
Nie może oddać swej nerki
Ze względu na jej stan zdrowia:
W jej płucach wykryto szmerki.
Stwierdzono, że ani ojciec
I obaj bracia w dodatku
Nie są z sobą spokrewnieni
Nawet na „poziomie” dziadków.
A dalej jeszcze ciekawsze
Rewelacje ujawniono:
Ojciec nie ma własnych dzieci
Ze swą poślubioną żoną!
Patologia!, krzyknąłby ktoś
Nieznający bliżej sprawy.
Ja też w pierwszej chwili miałem
Nieobyczajne obawy.
Lecz porzuciłem je zaraz
I przy sąsiadach zostanę,
Bo takie jak tam stosunki
Są prawnie regulowane.
To jest rodzina zastępcza,
A dzieci…adoptowane.