O autorze

Witam!

Dziękuję za zaproszenie mnie do Twojego domu.

Pozwól, że się przedstawię:

Nazywam się Jerzy Pękalski. Jestem emerytem. Jestem włocławiakiem i mieszkam we Włocławku.  Jestem ojcem dwóch córek: Agnieszki i Anny, oraz dziadkiem Katarzyny i Piotra i pradziadkiem Alusi i Olesia.

Maturę uzyskałem w Liceum Ziemi Kujawskiej we Włocławku. Potem studiowałem na Politechnice Łódzkiej (1960-1966) i wróciłem do swego miasta. Tutaj się ożeniłem z Kujawianką Jadwigą(1966). Tu też rodziły się moje dzieci.

Obecnie jestem „stypendystą” ZUS-u. Mieszkamy z Małżonką samotnie, ale z Agą, Anią i Wnuczkami widujemy się tak często, jak czas i zdrowie pozwalają.


Składaniem wierszyków zająłem się zupełnie przypadkowo. Kiedyś Agnieszka namówiła mnie (i Małżonkę) do udziału w serwisie LEPIUCHY.PL. Tam właśnie spróbowałem pierwszych rymowanek i poddawałem je ocenie innych. Trwało to chyba dwa lata. W rankingu punktowym byłem niezłym „zawodnikiem”, ale Wisia i Agnieszka notowane były wyżej ode mnie. Przygoda z “lepiejami” skończyła się chyba w 2008 roku. Serwis zamknięto. Ostatnio przeżyliśmy  “renesans” Lepiuchów, ale w sytuacji wymuszonej politycznie. Były narzędziem w rękach opozycji w kampanii wyborczej w 2019 roku.

Przez dorosłe życie robiłem dość dużo zdjęć. Gdy zdrowie pozwoliło mi iść na rentę, zacząłem segregować fotki i wtedy najszla mnie myśl, żeby je jakoś uporządkować i opisać „dla potomności”. Udało się, no i… wciągnęło. Od tamtego czasu każde ważniejsze wydarzenie rodzinne opisywałem rymowanką i wydrukowane wraz z fotkami zawieszałem w segregatorze. W ten sposób powstał swoisty „kalendarzyk”, który „ciągnę” do dzisiaj. Skompletowałem już  tomik trzynasty i rozpocząłem czterzynasty.

No i tak już mi zostało. Spróbowałem różnych form wierszowania. Po “Lepiuchach” spróbowałem pisania fraszek, limeryków i innych różnych tematycznie wierszyków. Pisałem dla siebie, do szuflady. Niektóre, moim zdaniem te lepsze, pokazywałem bliskim w rodzinie i otoczeniu. Mówiono, że się podobały.

W czerwcu 2011 roku w mojej szkole, czyli w Liceum Ziemi Kujawskiej we Włocławku, organizowano Zjazd Wychowanków. Kolega, który w LZK był wtedy polonistą zaproponował, bym w zjazdowej jednodniówce opublikował kilka utworów. Dzięki Włodkowi miałem swój debiut 10 czerwca 2011 roku, a notka na mój temat była nieoczekiwanie pochlebna.

W grudniu 2011 roku spotkała mnie niespodzianka. Agnieszka z Kasią podłożyły pod choinkę zbiór moich wierszyków wydanych ich własnym sumptem. Moje zaskoczenie zupełne. A miały z czego wybierać, bo ja każdorazowo przesyłałem Kasi (wtedy jeszcze studentce filologii polskiej) moje teksty do… korekty. Tomik został zatytułowany Silva Jurkum. Jego zawartość publikuję na tym blogu wraz z innymi wierszykami. Cały nakład (20 egzemplarzy!!!) rozdałem wybranym  osobom. Sobie zostawiłem tylko jeden tomik.

Ciągle poszukiwałem tematów, które zainteresowałyby mnie i mogły stanowić temat na wierszyk w miarę interesujący i ciekawy dla przyszłego czytelnika. Ludzie są różni. Każdy może inaczej zachować się w jakiejś przypadkowej sytuacji. Takich właśnie tematów poszukuję i… je znajduję. Tak powstał zbiór, który zatytułowałem Traumatyczne przeżycia. Ponad dwa lata je zbierałem i… Córka z Wnuczką znów je „wykradły” i wydały w 2014 roku w tomiku pod tym właśnie tytułem. Cały „nakład” rozszedł się wśród rodziny i przyjaciół. Następnie powstały: Coś z życia i Samo życie. W przygotowaniu są kolejne zbiorki, które sukcesywnie będę tu publikować.

Tak się jakoś ułożyło, że udało mi się zainteresować mymi wierszykami kilka osób, które w moim mieście profesjonalnie i hobbystycznie zajmują się, ogólnie rzecz biorąc, kulturą. Nie jestem upoważniony (wcale o to nie pytałem), więc nie podam nazwisk – szczególnie Pani Agnieszki i Pana Witolda. Państwo ci zaproponowali, abym w jednej z bibliotek włocławskich spotkał się na „wieczorze autorskim” z… 

Właśnie z kim?  Z czytelnikami? Nie. Przecież nikt z publiczności nie mógł być moim czytelnikiem. Nikt też poza wąskim gronem znajomych nigdy nie słyszał o niejakim Jerzym P. W tej bibliotece często odbywają się spotkania z autorami. Można było założyć, że kilkadziesiąt osób będzie skłonne, aby chociaż z ciekawości przybyć na spotkanie ze mną.

Wszystko odbyło się 5 kwietnia 2016 roku. Były afisze, zaproszenia i notka we Włocławskim Informatorze Kulturalnym.

Organizatorzy założyli, że w trakcie spotkania ja i jeszcze ktoś będziemy recytować wybrane utwory. Po pierwsze – ja nie umiem recytować, a po drugie… dlaczego nie odwrócić sytuacji i nie poprosić zebranych o samodzielny wybór i odczytanie utworu, który danej osobie będzie się podobał? A potem… Po męsku, szczerze każdy będzie mógł wyrazić swoją opinię o tym co przeczytał albo usłyszał.

W tajemnicy przygotowałem  chyba trzydzieści „zeszytów”, a w nich zamieściłem różne zestawy „mej twórczości” tak dobrane, że każdy z nich zawierał inne utwory. O zmianie koncepcji organizatorzy dowiedzieli się dwa dni przed terminem. Była zgoda. Goście spotkania otrzymali po jednym egzemplarzu z prośbą o ich przejrzenie i wybranie wiersza dla siebie. I wybierali. Nawet po kilka…

Teraz zdecydowałem, że będę zamieszczać moje wierszyki na tej stronce internetowej. Mam nadzieję otrzymać potwierdzenie od PT Czytelników, że to co robię, wywoła  niejeden uśmiech na twarzach. Zachęcam do lektury… 

Zaproś mnie do siebie jeszcze kiedyś. Dziękuję!