Bufon

Mieszkam w spółdzielczym wieżowcu.

W nim jestem ważną personą.

Znają mnie wszystkie dzieciaki

Innych  nie wspomnę przez skromność.

 

Jestem grzeczna. Lokatorzy

Bardzo rożni. Starzy, młodzi.

Zawsze powiedzą „Dzień Dobry”,

Gdy ktoś wchodzi lub wychodzi.

 

Jest tylko jeden wyjątek.

To starszy już pan. Ma pieska.

To owczarek, zwie się Alex.

Razem ze swym panem mieszka.

 

Jeszcze nigdy nie widziałam,

By on wchodząc lub wychodząc

Ukłonił się kiedykolwiek,

Albo uśmiechnął do kogoś.

 

Chodził powoli patrząc w dół,

Jakby… przyglądał się butom.

Z nikim nigdy nie rozmawiał,

Zawsze nadęty jak… bufon.

 

Któregoś dnia go spotkałam

W windzie, jak z innym psem jechał.

Piesek mniejszy i…fajniejszy.

Samym widokiem… rozśmieszał!

 

Wyrwało mi się pytanie:

„A co z tamtym psem się stało”?

Na to warknął: „Jemu w praniu

Futerko się sfilcowało”.

Zdrada

Dziś mój najlepszy przyjaciel

Zdradził, że moja dziewczyna

Puszcza się z nim od pół roku

I jego… też zdradzać zaczyna.

 

Dlaczego nagle umyślił,

By mi o tym opowiedzieć?

Ponieważ odkrył, że ona

Już na innym koniu jedzie!

 

Właśnie go zaczęła zdradzać

Z naszym  wspólnym przyjacielem!

I to jest nienaturalne,

Bo… byli na mszy w kościele!

Frajer

Nie mogłem wieczorem zasnąć.

Męczyłem się aż godzinę.

Pomyślałem, by odetchnąć

Świeżym powietrzem przez chwilę.

 

Wyszedłem na mały spacer.

Idę spokojnie ulicą,

Gdy zupełnie niespodzianie

Jakiś „dres” się do mnie przypiął.

 

Szedł obok mnie i co chwilę

Dźwięk „dryń-dryń” z siebie wydawał.

Ignorowałem go długo.

Kroczył przy mnie jak… obstawa!

 

W końcu krzyknął mi do ucha:

„Odbierz wreszcie, jak ktoś dzwoni!”,

To odpowiedziałem „hallo”,

On, nim zdążyłem się zasłonić,

 

Wrzasnął „za halo w pysk walą”

I przywalił mi fangę[1] w nos.

Zwiał natychmiast, a ja długo

Jak frajer leczyłem ten cios.

 

[1] Fanga- cios, raz, kułak, uderzenie

Umowa

Jestem swoim przedsiębiorcą.

Sam prowadzę mą działalność.

Wykonuję różne rzeczy.

Kowalstwo to moja specjalność.

 

Dla tej sprawy nieistotne

Co wykonuję  lub kiedy.

Najczęściej biorę przedpłatę,

Choć czasem robię na kredyt.

 

Właśnie chciałem opowiedzieć

O takiej transakcji właśnie.

Płatność była „za pobraniem”,

Szczegóły zaraz wyjaśnię.

 

Miałem zrobić dla klientki

Pewną rzecz i wysłać pocztą

Za pobraniem należności

Równej poniesionym kosztom.

 

Twierdziła, że dla Niej będzie

Wygodniejsze, niźli przyjazd.

Zresztą ta forma płatności

Coraz więcej się rozwija.

 

Zrobiłem zamówioną rzecz.

Do klientki napisałem

Prośbę o adres, gdzie wysłać

Wykonaną już rzecz dla Niej.

 

Jeszcze dwa razy prosiłem,

Oczywista, że listownie,

Żeby mi adres podała.

Żadnej odpowiedzi od Niej.

 

Przecież nie wywróżę z fusów,

Jaki jest adres odbiorcy

Zresztą tak się złożyło,

Że potrzebowałem forsy.

 

Czekałem ze dwa tygodnie.

Klientka się nie odzywa.

Postanowiłem rzecz sprzedać.

Zhandlowałem ją „w tri miga”.

 

Po trzech miesiącach klientka

Do mnie skargę napisała,

Że czeka już bardzo długo,

A tej rzeczy nie dostała.

 

Znów piszę, że Jej milczenie

Potraktowałem na serio,

I to Ona, nie wiem czemu,

Zerwała umowę ze mną.

 

Mam nauczkę, żeby nigdy

Na wysyłki się nie zgadzać.

Niech Klient u mnie odbiera..

Jak zapłaci, niech wymaga.

 

 

 

Kocie drogi…

Są wspomnienia, co na zawsze

Pozostaną w Twej pamięci.

Ja także mam takich kilka

Pochodzących z lat… młodzieńczych.

 

Wtedy właśnie przechodziłam

„Nastoletni” okres buntu.

Czarny makijaż i włosy

Wszystko kruczee, aż do gruntu!

 

Słuchałam tylko metalu

I nosiłam tylko glany.

Taki był styl ubierania

Z charakterem nie tożsamy,

Bo pomagałam w… kościele,

Bywałam wolontariuszem

W szpitalu, domu opieki…

Więcej wyliczać nie muszę…

 

Moja sąsiadka, staruszka,

Na mój widok wyzywała,

Szatanica, ladacznica

Bo innych wyzwisk nie znała.

 

Nigdy nie reagowałam.

Omijałam ją z daleka.

Rozumiałam jej reakcje –

Starszego przecież człowieka.

 

Ona miała w domu kotkę.

Pewnego dnia się zdarzyło,

Że ukochany czworonóg

Nie wiadomo gdzie zaginął.

 

Wtedy właśnie ta staruszka

Mnie o „zbrodnię” oskarżyła,

Że to ja, a nie nikt inny,

Coś złego kotce zrobiłam!

Mama powiedziała, że nic

Wiemy nic o jej kocicy,

Lecz i tak nas nachodziła.

Sprawdzała nawet w… piwnicy!

 

Sytuacja dość żałosna.

Kiedyś byłam w domu sama.

Znowu przyszła z zapytaniem:

„Czy w końcu przestaniesz kłamać”?

 

Popatrzyłam na Nią groźnie

I wyznałam: „Pożarłam go”!

Babka padła nieprzytomna,

Jakby ktoś jej przylał fangą!

 

Wyglądało, że ma… zawał.

Usłyszał jej  krzyki sąsiad.

On zawezwał pogotowie

I do karetki z Nią też wsiadł.

 

Po trzech godzinach wróciła.

Nic Jej złego się nie stało.

Kot też się w końcu odnalazł

Wyjaśniając scysję całą…

Siła wyższa

Pomagaliśmy kumplowi

W przeprowadzce do… dziewczyny.

Mieszkał u rodziców, ale

Ciążył mu dozór „matczyny”.

 

To nie była przeprowadzka

Z jednej ulicy na drugą.

Ona mieszka w innym mieście

I podróż trwa dosyć długo.

 

Jego ciuchy i manele

Upchaliśmy do „kombiaka”.

Choć nie wszystko się zmieściło,

Każdy z nas mocno się stachał.

 

Uznaliśmy, że nie można

„Na siłę” reszty upychać

I jutro przewieść tę resztę,

Niż dziś nabawić się „syfa”.

 

Byliśmy w połowie trasy,

Kiedy kombiak złapał „kapcia”.

Żaden problem, ja potrafię

Oponkę wymienić „rach-ciach”!

 

By się dostać do „zapasu”,

Trzeba było… rozładować

Prawie połowę maneli,

A potem znowu je schować.

 

No, troszeczkę mi ulżyło,

Gdy Wam o tym napisłem.

On już został z tą dziewczyną,

Ja więcej Go nie widziałem….

 

Wybieranka

Dziewczyna mojego brata

Z tego się ciągle nabija,

Że jej chłopak wpadł bez reszty

W hazardowego bakcyla.

 

Ale  wciąż przegrywa w „totka”.

Nawet nieco się… zadłużył.

Lecz Ona ciągle się  śmieje,

Że aż w końcu chłop się wkurzył.

 

On,  komputerowy grafik,

Godzinę po losowaniu

Zrobił… kupon „Toto-Lotka”

Potwierdzający wygraną.

 

I wydrukował go po to,

Żeby dać  Jej  z kolczykami.

Ona znowu Go wyśmiała,

Że naiwniak i się mami.

 

Ale jednak w poniedziałek

Sprawdziła wyniki z „wczoraj”

I… wyszła wcześniej  z pracy, by

Spakować się do wieczora!

 

Zerwała z nim, bo myślała,

Że sama zgarnie „miliona”,

Gdyż to dla niej korzystniejsze

Niźli „milionerska” żona.

 

Mój Brat ma złamane serce,

Lecz się dowiedział  przynajmniej,

Że to jest wyrachowanie,

A miłości nie ma żadnej.

 

Gołe… ramię

Miałem zabieg chirurgiczny

A po nim przez dwa miesiące

Zastrzyki w tyłek co tydzień

Na zmianę w obydwa „golce”.

 

Wkrótce po tym wyjeżdżałem

Do Azji na dłuższy pobyt.

Musiałem tuż przed odlotem

Szczepić się przeciw tężcowi.

 

Gdy poszedłem do przychodni,

Żeby się poddać iniekcji,

Bezwiednie ściągnąłem spodnie

Tak normalnie, bez subiekcji.

 

Pani ze strzykawką w ręku,

Gdy się do mnie odwróciła,

Ze śmiechem o gołe ramię

Lewej ręki poprosiła.

Powitanie Ojczyzny

Przez trzy lata pracowałam

W pewnym argentyńskim biurze.

Bardzo dobrze się tam czułam.

Ten kraj mnie po prostu… urzekł.

 

Byłam tam jedyną Polką,

Więc często z przyzwyczajenia,

Podśpiewywałam swobodnie

Po polsku „ludowe pienia”.

 

I nie były to piosneczki

Co na dożynkach się śpiewa,

Ani o cytrynie, która

Gdzieś tam spokojnie dojrzewa.

 

Ja znam wiele piosnek „z biglem”.

Mój dziadek był etnografem.

Zbierał także „te świntuszki” –

Mówią o nich też: „cycate”.

 

Często także układałam

Swoje słowa do piosenek.

Najczęściej bez sensu, składu –

Taki bezmyślny „refrenek”.

 

Właśnie idąc korytarzem

Podśpiewywałam swobodnie.

Nagle zatrzymał mnie facet

I po polsku mówi do mnie.

 

Zdziwiona bardzo, że tutaj

Polskie słowa usłyszałam

Stanęłam nagle jak wryta

I… dobrą chwilę milczałam.

 

W ten sposób poznałam… męża,

Śpiewając swój własny kuplet:

„Idę sobie do kibelka,

Żeby zrobić giga kupę.

 

,Jednak nie wiem, czy doniosę…”

Przerwałam, kiedy On spytał:

„Gdzie znajdę szefa tej budy”?

I to jest dosłowny cytat!

 

Tym pytaniem tak mnie ujął,

Że poczułam bratnią duszę.

Co potem się działo z nami,

Chyba rozwijać nie muszę.

 

Wróciliśmy do Ojczyzny

Jako para narzeczonych.

Już po tygodniu wiedziałem,

Że nie był to dobry pomysł.

 

 

Wiadomość

Wymieniłem swój telefon

Na dobrej marki smartfona.

Dla mnie to skok w technologii.

Długo uczyłem się co ma.

 

Pochwaliłem się nabytkiem

Bratu przy jakiejś okazji.

Te „maszynki” są dla Niego

Lejtmotywem wielkiej pasji.

 

Robi z nimi wszystko, co chce.

Potrafi każdą naprawić.

Ale także w jego ręku

Często jest wątkiem zabawy.

 

Prosił, bym Mu go pokazał.

Bawił się tylko przez kwadrans.

Widziałem, że takiemu znawcy

Wielką przyjemność on sprawia.

 

Oddał mi go do ręki.

Pochwalił za możliwości.

Życzył, by smartfon był źródłem

Tylko dobrych… wiadomości.

 

W rzeczywistości braciszek

Przez calutkie pół godziny

Powysyłał mym znajomym

I do dalszej mej rodziny

Krótką wiadomość tekstową

Z informacją o tym, że ja

Mam rzeżączkę. Dla mnie tylko

W drogim leczeniu nadzieja.

 

Ja nic o tym nie wiedziałem,

Bo przezornie mój braciszek

Usunął ten ślad z historii

I zaraz potem gdzieś wyszedł.

 

Przez pół godziny, co chwila

Pisali młodzi i starzy

Przesyłając mi swe  szczere

Swego współczucia wyrazy.

 

Próbowałem to zrozumieć,

Dlaczego wszyscy tak zgodnie

Ślą mi wyrazy współczucia.

Jak mam się do tego odnieść?

 

W końcu doszedłem do tego,

Że to był „dowcip” braciszka.

„Zabawił” się moim kosztem.

On, osoba mi najbliższa!