Niespodzianka

Od dwóch tygodni pracuję

Na dziale mięsnym w „Stokrotce”.

To jest moja pierwsza praca.

Wszystko tutaj jest mi obce.

 

Szczególnie na tym stoisku,

Gdzie pełno różnych narzędzi:

Krajalnic, pił czy tasaków

Do cięcia mięsa i wędlin.

 

Od początku przeczuwałam,

Że to tylko kwestia czasu,

Kiedy się zatnę przy „walce”

Z boczkiem, szynką, czy kiełbasą.

 

Nie byłam przygotowana

Że „wyrok” będzie bezwzględny.

Skaleczyłam się… papierem

Podczas pakowania wędlin!

Twardziel

Po miłej imprezie rodzinnej

Pomagałem żonie sprzątać.

Lubię Ją poobserwować,

Bo bardzo seksy się krząta.

 

Marny ze mnie jest pomagier.

W tej robocie jestem „kiepski”,

Bo robię wszystko niezdarnie,

Jak bym nie miał „piątej klepki”.

 

Wszedłem cichutko do kuchni.

Właśnie lodówkę czyściła.

Tylko majteczki widziałem,

Tak bardzo się pochyliła.

 

Poklepałem po tyłeczku

Mrucząc głośno „ale fajnie”…

Była cisza, ale krzyki

Rozległy się momentalnie.

 

Rozpoznałam je natychmiast.

Za mną stała… moja żona,

A przede mną ma teściowa

Bardzo czegoś przestraszona.

 

Lecz nie jestem pewny tego,

Kto z tej trójki był najbardziej

Przestraszony i zdumiony.

Chyba ja, największy „twardziel”!

 

 

 

 

Bez wzmianki…

Moja koleżanka, drogistka

Chętnie doradza klientkom.

Ale niestety, przez covid

Jest od tygodnia… pacjentką.

 

Nie mogę się z Nią spotykać,

Ale możemy pogadać.

Od czego przecież komórki?

Maski nie trzeba zakładać.

 

Opowiedziała mi, jak to

Tym świństwem się  zaraziła.

Wyszło na jaw, że klientka

Na covid chora już była.

 

To starsza, leciwa pani.

Z wyglądu to dama nawet.

Prosiła by wybrać zapach,

Bo dla niej wszystkie są… mdławe.

 

Miała maseczkę, a jakże.

Tylko nosa nie zakryła

I z pewnością właśnie wtedy

Covidem ją zakaziła.

 

Nim opuściła drogerię,

Skarżyła się, że nie może

Normalnie złapać powietrza

I czuje się coraz gorzej.

 

Od dwóch tygodni próbuję

Zadzwonić do koleżanki.

Niestety, nie odpowiada.

Nie mam o Niej żadnej wzmianki…

 

Równocześnie

Dziś żona wróciła z pracy

Znacznie później niż normalnie.

Dzwoniłem do Niej co chwila,

Można by rzec, że nachalnie.

 

Wyjaśniła, że nie mogła

Odbierać mych telefonów,

Bo była razem z swym szefem

Na spotkaniu by… mu pomóc.

 

To był ważny klient Firmy,

Więc Go na obiad proszono.

Nie odmówiła, bo Klient

Nie był sam, lecz razem z żoną.

 

Uwierzyłem bez zastrzeżeń.

W wyjaśnienie sprawy całej,

Ale wkrótce bez obiadku

Zacząłem czuć, że… zgłodniałem.

 

Żona, jakby odczytując

Moje myśli zapytała,

Czy zamówić jedzenie, bo

Dawno nic w ustach nie miała.

 

I wtedy do Niej dotarło

Że właśnie się wygadała,

Że ten  „klient” to kochanek,

Z którym romans ukrywała.

 

Nasz związek już nie istnieje.

Nie ma już nic między nami.

Ale w pracy wciąż się styka

Z poważnymi problemami.

 

Gdyż przez dłuższy okres czasu

Wychodziła z pracy wcześniej,

By zabawiać się z kochankiem,

Mnie zdradzając jednocześnie.

 

Miała zaległości w pracy

I teraz musi nadrabiać.

W Jej życiu prywatnym – pustka;

Za to ja żyję jak hrabia!

„Rekomendacja”

Mieszkam samotnie w „wieżowcu”.

Jestem samotną od roku.

Lecz nie zaznaję  spokoju

Od lokatorów w mym bloku.

 

Tuż przed sprawą rozwodową

Mój już były w ramach odwetu

Wrzucił sąsiadom do skrzynek

Informację pełną bzdetów.

 

Jednym z nich było podanie,

Że można do mojej skrzynki

Bezpiecznie, bez skrępowania,

Wrzucać niechciane przesyłki.

 

Bo ja je kolekcjonuję,

I ciągle powiększam zbiory.

Ludzie to zapamiętali,

A dla mnie kłopot i gorycz.

 

Od tamtej pory minęło

Już sześć lat, a ja bez przerwy

Dwa razy w każdym tygodniu

Miewam ataki alergii.

 

Mam uczulenie na farby,

Szczególnie czarną, gdy splami.

To jest przyczyna egzemy

Na dłoni między palcami.

Pomysł za „stówkę”…

Nie wiem kiedy, gdzieś w pokoju

Zgubiłem banknot. Sto złotych!

Szukałem chyba godzinę.

Nie znalazłem; tyle „floty”!

 

Był już burdel, lecz szukanie

Jeszcze go mi powiększyło.

Jeszcze nigdy w mym pokoju

Takiego „chlewu” nie było!

 

Chcąc nie chcąc byłem zmuszony,

Żeby ten nieład ogarnąć.

Przy okazji gdybym znalazł,

To nie sprzątałbym za darmo.

 

Przetrząsnąłem cal po calu

Każdy kącik, zakamarek

I w efekcie samorzutnie

Nieźle pokój…wysprzątałem.

 

Po niecałej półgodzinie

Przyszedł ojciec do pokoju.

Dzisiaj szczególnie pogodny

I w bardzo dobrym nastroju.

 

Wręczył mi tę moją stówkę,

Bo to on ją u mnie „znalazł”

I z zadowoleniem przyznał,

Że jego pomysł… zadziałał!

Półpara

Bardzo często coś dziwnego

Znienacka mi i się przytrafia.

Czasem myślę, że specjalna

Przydałaby się terapia.

 

Ostatnio, bo zbliża się zima,

Chciałam kupić ciepłe buty.

Znalazłam je bardzo szybko.

Idealne, wprost „full-biuty”.

 

W znanej sieci je odkryłam..

Przymierzyłem. But wspaniały:

Skórka gładka, w środku… futro.

Kupuję, choć koszt niemały.

 

Znalazłem nawet pudełko.

Na nim metka, rozmiar, cena.

Tylko w środku jakiś papier…

Buta od pary w nim nie ma!

 

Poprosiłam ekspedientkę,

By pomogła drugi znaleźć.

Żeby bucik się odnalazł

Ogłoszono nawet alert!

 

Po kilkunastu minutach

Stwierdzono, że buta… nie ma.

Para zdekompletowana.

Jednego  nie można… sprzedać!

 

Zresztą kto zechciałby kupić

Tylko jednego bucika.

Pojedyncze się zamawia

Wyłącznie u kamasznika.

 

Ktoś zapyta, czy nie mogłam

Sobie innych butów wybrać?

Mam małą stopkę, mówią mi,

Że taką „jak u kolibra”.

 

I to powód, że czasami

Muszę butów szukać długo.

Rzadko mogę w mym rozmiarze

Natrafić na parę drugą.

 

Pani chcąc mi pomóc w biedzie

Zadzwoniła do kumpelki

I tam znalazła buciki

W moim rozmiarze niewielkim.

 

Pojechałam. Już na miejscu

Wyszło na to, mówiąc w skrócie,

Że tam także znaleziono

Tylko jeden taki bucik.

 

Leżał sobie w pudełeczku

Bucik prawy, bo ten lewy

Zaginął kilka dni wcześniej.

Chyba skradł go jakiś debil!

 

Nie wiem czemu, ale wcale

Nie zgodzono się, bym zaraz

W obu sklepach but kupiła.

Byłaby z nich piękna para!

 

Sklep jednakże  klientowi

Tylko parę może sprzedać.

Dwa buty stanowią jedność.

Inaczej zrobić się nie da.

 

Niekompletna para butów,

Czyli jeden tylko bucik,

Nie jest „przedmiotem obrotu”

I… nie można go wyrzucić!

 

Czy nie może być „półpara”

Jak już jest słowo… „półbucik”?

Mogłabym kupić półpary,

Chociaż to wymaga starań,

Ale w efekcie końcowym

Służyłyby mi jak para.

 

 

Kawał psoty

We czwórkę z mymi kumplami

Wynajmujemy mieszkanie.

Kształcimy się na… prawników,

A to niełatwe zadanie.

 

Trzeba dużo czytać. Potem

Jeszcze wszystko…zapamiętać

Literalnie, co do słowa.

Jak zapomnisz, no „to cmentarz’!

 

Obowiązki przede wszystkim,

Ale młodość ma swe prawa.

Przyjemności, relaks, psoty…

Jest nauka, jest… zabawa!

 

Kumple, z którymi „koczuję”

„Psikusa” mi urządzili.

Do żartów, szczególnie głupich,

Oni zawsze skłonni byli.

 

Miałem jechać razem z kumplem,

Bo mieszkamy w jednym mieście,

Do domów, już po zajęciach.

Ja jeden byłem na teście

Oni „na chacie” zostali.

Żaden iść ze mną nie zechciał,

Bo kawał dla mnie zmyślali.

Bo specjalnie po to właśnie

Zarządzili sobie „wolne”.

Żeby obmyślić szczegóły

Psoty głupiej, takiej… szkolnej.

 

Moje „tobołki” zostały,

Po co miałem je zabierać.

Oni z tego skorzystali

I zaczęli w nich mi gmerać:

 

Dwa plecaki, co już wczoraj

Do podróży spakowałem,

Zostawiłem, niech czekają.

Są bezpieczne, pomyślałem.

 

I tutaj się pomyliłem.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem,

Że już wcześniej moi kumple

„Rozmyślali” nad kawałem.

 

Gdy ja byłem na uczelni,

Oni wzięli większy plecak,

Otworzyli go bez śladów…

To miała być wielka heca…

 

No i wsadzili do niego:

Woreczek ze starym serem,

Zepsutą rybą, cebulą

I coś jeszcze, chyba ścierę!

 

Kiedy wróciłem z uczelni

Szybko zabrałem plecaki

I laptop do samochodu.

Nic nie zwiastowało draki.

 

Wyjechaliśmy wraz z kumplem

Mieszkającym razem ze mną.

On zabrał też swą Sympatię,

Żeby Jej zrobić… przyjemność.

 

W czasie jazdy się zgadało,

Że przyjemność, to zakupy.

Więc żeby im nie przeszkadzać,

Wcześniej „odbiłem” od grupy.

 

Wysiadłem, ale plecaki

Pozostały w samochodzie.

Jutro przyjdę je odebrać,

W nich jest tylko brudna odzież.

 

Zajęty dziewczyną kumpel

Zapomniał o tym zupełnie,

Że mi ten kawał zrobili

I może być… nieprzyjemnie!

 

Zabrałem tylko laptopa.

Do taksówki się przesiadłem,

Żeby szybciej być już w domu,

Bo „od wieków”… nic nie jadłem.

 

Następnego dnia w południe

Wpadłem do Niego po bagaż.

Im jestem bliżej garażu,

Tym bardziej fetor się wzmaga.

 

Rzeczywiście. Kawał fajny,

Tylko efekt dość mizerny.

Kumpel wpadł sam w swoje sidła.

Taki miał niefart cholerny!

 

Ja swoje ciuchy wyprałem,

A plecaki wyrzuciłem.

Kumpel do auta nie wsiada,

Tylko wnętrze czyści, myje…

 

Żeński te…

Mój sąsiad zadzwonił wściekły

Do moich drzwi i zagroził,

Że jak nie ściszę „pornola”,

Do Policji donos złoży,

Że za głośno puszczam sobie

Filmy porno i wycedził,

Że tak samo uważają

Wszyscy najbliżsi sąsiedzi.

 

Otworzyłem drzwi i patrzę,

A sąsiada już tam nie ma.

Chciałam mu pokazać jaki

Jest Mój ulubiony temat.

 

Nie zdążyłem mu powiedzieć

Nawet słowa wyjaśnienia,

Bo trzasnął drzwiami i poszedł

Nie mówiąc mi „Do widzenia”!

 

Od wielu już lat corocznie

Oglądam Puchar Davisa.

Właśnie w TV oglądałem

Finał żeńskiego tenisa!

 

Dopiero po dłuższej chwili

Zrozumiałem, co się stało

I jakie „seksowne” echo

Do ich uszu dobiegało.

 

Ale fama się rozniosła.

Jestem sławny, choć bez fanfar.

Teraz wszyscy na mnie patrzą,

Jak na jakiegoś dewianta.

 

 

 

Niespodzianka

Dziś mój chłopak mi oświadczył,

Że nie możemy się spotkać,

Bo chyba się gdzieś przeziębił

I złapała go… „dygotka”.

 

Położył się już do łóżka.

Połknął aż dwie aspiryny.

Czuje się bardzo słabiutko,

Bolał, że nie jestem przy Nim.

 

Wzruszyła mnie jego boleść,

Więc Mu rosołek zrobiłam

I pojechałam do Niego,

Bo też troszkę się… stęskniłam.

 

Miałam klucze, więc po cichu

Weszłam, patrzę, a tam… ostro!

To ja miałam niespodziankę…

Nakryłam Go z… moją siostrą!

 

Ona nie ma prawa jazdy,

Więc nie mogła jechała sama.

Ktoś Ją musiał przywieźć,

A była to… moja mama!